niedziela, 18 września 2016

Liga kilku prędkości

(źródło: espnfc.com)

Od pięciu sezonów w Serie A rządzi jedna ekipa. Jej trenerem jest człowiek, który jako ostatni zdobył mistrzostwo sprzed ery wielkiego Juventusu. Stara Dama jest hegemonem totalnym, potworem i zmorą. Brakuje im do doskonałości tylko jednego – Pucharu Ligi Mistrzów.

W sezonie 2010/2011 mistrzem został Milan. Ówczesna drużyna trenera Allegriego wyprzedziła jego dzisiejszych podopiecznych o 24 punkty, a drugi w tabeli Inter o 6. To był ostatni moment, gdy Serie A rządziła się prawem, mówiącym że każdy czołowy zespół może zdobyć Scudetto. Od kolejnej kampanii byli już tylko oni – Juventini.

W pięknych dla włoskiego Calcio latach 90’ o mistrzostwie decydowały talenty pokroju Zidane’a czy Ronaldo, a drużyn biorących udział w walce było kilka. Każdy piłkarski kibic na kontynencie emocjonował się derbami Rzymu, Mediolanu czy Turynu. Sam pamiętam czasy, gdy z kolegami nazywaliśmy czołówkę „Złotą Piątką” w skład której wchodził Juventus, Milan, Inter, Lazio i Roma (choć ci prezentowali się wtedy najsłabiej z wymienionych). Każda z tych ekip dysponowała siłami by sięgnąć po laury zarówno we Włoszech, jak i w europejskich pucharach. Jeśli do tego dodamy rewelacyjne drużyny Parmy czy Sampdorii, to otrzymamy ligę idealną. Wyrównaną i pełną walki.

Początek nowego milenium również był ciekawy. Sezon 2001/2002 zakończył się zwycięstwem Juventusu, ale do końcowej kolejki wszystko było możliwe, gdyż między Juve, a trzecim Interem różnica na finiszu wynosiła zaledwie 2 punkty! Włoskie ekipy brylowały w Europie, a kibice pękali z dumy. Wkrótce później dojdzie do afery Calciopoli, które zmieni układ gry, dając ogromną przewagę Interowi. Banicja Juventusu ostatecznie da im wielki impuls do ogromnych zmian wewnątrz klubu. Budowa nowego, dochodowego i przede wszystkim własnego stadionu wspierana przez nowoczesny model zarządzania dały owoce w postaci pieniędzy. Miliony euro w kolejnych latach wydane na mądre transfery sprawiły, że rozpoczęła się biało-czarna era zwycięstw.

Dzisiaj, jak w Giro d’Italia możemy rozróżnić peleton i ucieczkę. Do mety pędzi Juventus, a daleko za nim pozostali. Tym dokładniej będzie to widoczne w obecnym sezonie, gdyż nikt poważnie nie rozważa opcji, by ktoś mógł Starej Damie zagrozić. Bo i jak? Jeśli po fatalnym początku zeszłorocznej kampanii i dużej straty do czołówki Juventus był w stanie się przełamać, po czym zdemolować rywali i wygrać tytuł w cuglach, to jak mógłby nie wygrać teraz? Wzorem Bayernu Monachium mistrzowie osłabili jedynych rywali w walce o końcowy tryumf. Transfery Higuaina i Pjanica odbierają argumenty Napoli i Romie. Jeśli dodamy do tego piłkarzy zakontraktowanych z drużyn spoza Włoch, to widzimy piłkarskiego potwora. Drużynę, która nie tylko może, ale wręcz ma obowiązek myśleć o wygraniu Ligi Mistrzów. W lidze mogliby wystawić dwie drużyny i prawdopodobnie obie znalazłyby się na podium. Kibice Juve znów mogą się cieszyć. A co pozostaje fanom ekip jadących w peletonie? Chyba tylko zwycięstwa piłki w wyścigu, w którym inni na dobre nawet się nie rozpędzą.


Powodzenia Juventusie!

Adrian Caba

Komentarze (0):

Prześlij komentarz

Subskrybuj Komentarze do posta [Atom]

<< Strona główna