Liga kilku prędkości
![]() |
(źródło: espnfc.com) |
Od pięciu
sezonów w Serie A rządzi jedna ekipa. Jej trenerem jest
człowiek, który jako ostatni zdobył mistrzostwo sprzed ery wielkiego Juventusu.
Stara Dama jest hegemonem totalnym, potworem i zmorą. Brakuje im do
doskonałości tylko jednego – Pucharu Ligi Mistrzów.
W sezonie
2010/2011 mistrzem został Milan. Ówczesna drużyna trenera Allegriego
wyprzedziła jego dzisiejszych podopiecznych o 24 punkty, a drugi w tabeli Inter
o 6. To był ostatni moment, gdy Serie A rządziła się prawem, mówiącym że każdy
czołowy zespół może zdobyć Scudetto. Od kolejnej kampanii byli już tylko oni –
Juventini.
W pięknych
dla włoskiego Calcio latach 90’ o mistrzostwie decydowały talenty pokroju
Zidane’a czy Ronaldo, a drużyn biorących udział w walce było kilka. Każdy
piłkarski kibic na kontynencie emocjonował się derbami Rzymu, Mediolanu czy
Turynu. Sam pamiętam czasy, gdy z kolegami nazywaliśmy czołówkę „Złotą Piątką”
w skład której wchodził Juventus, Milan, Inter, Lazio i Roma (choć ci
prezentowali się wtedy najsłabiej z wymienionych). Każda z tych ekip
dysponowała siłami by sięgnąć po laury zarówno we Włoszech, jak i w
europejskich pucharach. Jeśli do tego dodamy rewelacyjne drużyny Parmy czy
Sampdorii, to otrzymamy ligę idealną. Wyrównaną i pełną walki.
Początek
nowego milenium również był ciekawy. Sezon 2001/2002 zakończył się zwycięstwem
Juventusu, ale do końcowej kolejki wszystko było możliwe, gdyż między Juve, a
trzecim Interem różnica na finiszu wynosiła zaledwie 2 punkty! Włoskie ekipy
brylowały w Europie, a kibice pękali z dumy. Wkrótce później dojdzie do afery
Calciopoli, które zmieni układ gry, dając ogromną przewagę Interowi. Banicja
Juventusu ostatecznie da im wielki impuls do ogromnych zmian wewnątrz klubu.
Budowa nowego, dochodowego i przede wszystkim własnego stadionu wspierana przez
nowoczesny model zarządzania dały owoce w postaci pieniędzy. Miliony euro w
kolejnych latach wydane na mądre transfery sprawiły, że rozpoczęła się
biało-czarna era zwycięstw.
Dzisiaj, jak
w Giro d’Italia możemy rozróżnić peleton i ucieczkę. Do mety pędzi Juventus, a
daleko za nim pozostali. Tym dokładniej będzie to widoczne w obecnym sezonie,
gdyż nikt poważnie nie rozważa opcji, by ktoś mógł Starej Damie zagrozić. Bo i
jak? Jeśli po fatalnym początku zeszłorocznej kampanii i dużej straty do
czołówki Juventus był w stanie się przełamać, po czym zdemolować rywali i
wygrać tytuł w cuglach, to jak mógłby nie wygrać teraz? Wzorem Bayernu
Monachium mistrzowie osłabili jedynych rywali w walce o końcowy tryumf.
Transfery Higuaina i Pjanica odbierają argumenty Napoli i Romie. Jeśli dodamy
do tego piłkarzy zakontraktowanych z drużyn spoza Włoch, to widzimy
piłkarskiego potwora. Drużynę, która nie tylko może, ale wręcz ma obowiązek
myśleć o wygraniu Ligi Mistrzów. W lidze mogliby wystawić dwie drużyny i
prawdopodobnie obie znalazłyby się na podium. Kibice Juve znów mogą się
cieszyć. A co pozostaje fanom ekip jadących w peletonie? Chyba tylko zwycięstwa
piłki w wyścigu, w którym inni na dobre nawet się nie rozpędzą.
Powodzenia
Juventusie!
Adrian Caba
Komentarze (0):
Prześlij komentarz
Subskrybuj Komentarze do posta [Atom]
<< Strona główna