czwartek, 22 września 2016

Dopo la Giornata (5)




Kolejna kolejka za nami! Niedawno rozbrzmiał ostatni gwizdek, a my już zapraszamy na nasze podsumowanie! Działo się niemało, wpadło sporo bramek, sędziowie nie szczędzili też kartek. Zachęcamy do lektury!

MILAN - LAZIO

Wtorkowy wieczór fani futbolu kojarzą jednoznacznie z Ligą Mistrzów. Jednak tym razem spotkały się dwie ekipy, które już nie pamiętają za dobrze jak brzmi hymn tego turnieju. Na San Siro Milan podejmował rzymskie Lazio. Ostatni raz biancocelesti wygrali na tym stadionie w sezonie 1989/90, dlatego za faworyta należało uznać Milan. Ostatni raz dwa razy z rzędu rossoneri wygrali na przełomie lutego i marca, więc obie drużyny stały przed szansą przełamania złego trendu i nabrania rozpędu w lidze. 

flashscore

Milan od początku grał niepokojąco nieporadnie w defensywie, co raczej nikogo kto ogląda Serie A na bieżąco nie mogło dziwić. W Mediolanie wciąż mają wielki problem z tą formacją. Skutkiem tej sytuacji były dość groźne akcje Lazio i to właśnie podopieczni mniej utytułowanego z braci Inzaghich wyglądali pewniej. Ogólny obraz gry prezentował się jednak chaotycznie i ten klasyk ligi włoskiej rozczarowywał żądnych emocji kibiców. Piłkarze częściej leżeli na murawie, niż oddawali strzały na bramkę. Liczne przerwy w grze pogłębiały tylko kiepski odbiór tego spotkania. Dopiero w 37 minucie mogliśmy mówić o ożywieniu. Świetnym podaniem między obrońców popisał się Kucka. Carlos Bacca uniknął spalonego i wyszedł sam na sam z bramkarzem Lazio i pewnym strzałem zapewnił prowadzenie swojej ekipie. Katastrofalny błąd w ustawieniu defensywy Rzymian. To piąty gol w piątym meczu Kolumbijczyka w tym sezonie. Milan miał w pierwszej połowie jeszcze swoje okazje. Najpierw Bonaventura oddał strzał z dystansu. Zastępującego Marchettiego młody Strakosha obronił na raty uderzenie pomocnika Milanu. Chwilę późnej doszło do ogromnego zamieszania w polu karnym. Kolejne strzały raz po raz zmierzały w kierunku bramki odbijając się albo od bramkarza, albo od obrońców. Niewiele brakowało, a padła by bramka samobójcza. Lazio udało się jednak wyjść z całej sytuacji obronną ręką. Moment później piłkę po strzale głową umieścił w bramce Kucka, ale wcześniej bezdyskusyjnie faulował bramkarza Rzymian i ten gol nie mógł zostać uznany. Nic więcej już się nie wydarzyło i sędzia zaprosił oba zespoły do szatni.
Druga połowa rozpoczęła się od aktywnych starań Milanu w kierunku podwyższenia prowadzenia. Po stronie Lazio wyraźnie swoją grą wyróżniał się Serb Milinkovic-Savic, biorąc odważnie na siebie ciężar gry aktywnie wspierając akcje ofensywne swojej drużyny. Niesamowitą sytuację zmarnował Niang. Akcja jak z konsoli: podanie z góry pola karnego do niepilnowanego napastnika i praktycznie pusta bramka. Francuz zmarnował swoją okazję koncertowo przebijając Dzeko, Milika i Rasiaka razem wziętych.

Dosłownie kilkanaście sekund później na czystą pozycję wychodził napastnik Lazio, jednak przytomnie zachował się Paletta wybijając piłkę spod nóg eleganckim wślizgiem, niczym pewien legendarny pan o imieniu Alessandro. Obrońca Milanu był chyba najlepszym obok młodego Calabrii i Kucki zawodnikiem swojego zespołu, podczas gdy kapitan drużyny Ricardo Montolivo z uporem maniaka trzymał się wersji, że podawanie piłki do przodu jest zbyt mainstreamowe i jemu rozgrywać nikt nie kazał. Kolejne minuty to powrót do marazmu z pierwszej połowy i sporadyczne próby jałowych strzałów i wrzutek z obu stron. Kilka kolejnych szans miał aktywny, ale niedokładny i egoistyczny Niang. Niezły strzał z dystansu oddał Felipe Anderson. W 73 minucie spotkania sędzia podyktował rzut karny za rękę w polu karnym. Niang zdecydował się być może po raz pierwszy w tym meczu odegrać piłkę w polu karnym do kolegi, a piłka zahaczyła o pozostawioną przy wślizgu rękę defensora Lazio i Francuski zawodnik Milanu mógł ustawić piłkę na „wapnie” . Pewnym strzałem pokonał bramkarza Lazio i podwyższył prowadzenie na 2-0! 


Chwilę później uciekający środkiem Bacca został wykoszony niczym chwast w ogródku, co poskutkowało rzutem wolnym i żółtą kartką dla de Vrija. Bardzo dobrym strzałem ze stałego fragmentu gry popisał się Kucka, jego strzał ze sporymi problemami odbił bramkarz, a Niang w ekwilibrystyczny sposób starał się jeszcze wepchnąć piłkę do bramki, ale nieskutecznie. Po stronie Lazio kilkukrotnie swojego szczęścia szukał wprowadzony z ławki Anderson oraz aktywny Senegalczyk Balde Keita. Pod sam koniec spotkania trener Montella zdecydował się zmienić Baccę. Kibice zgotowali mu owację na stojąco. Gdzie dzisiaj byłby Milan bez Kolumbijczyka? Ciężko sobie to wyobrazić. W ostatniej akcji meczu na pustą bramkę po rzucie rożnym nie trafił jeszcze Immobile źle uderzając głową i sędzia zakończył to spotkanie. Ta ostatnia akcja dobrze podsumowuje ten mecz pełen chaosu, przypadku i radosnej twórczości. Milan wygrywa 2-0 na stadionie, który obchodził właśnie swoje 90 „urodziny”. Całkiem przyjemny prezent, mimo kiepskiej imprezy.



BOLOGNA-SAMPDORIA

Patrząc na składy obu zespołów, cały poprzedni sezon i początek tego wydaje się, że Bologna i Sampdoria mogą na koniec kampanii zając miejsca gdzieś obok siebie. Na tę chwilę w znacznie lepszej formie są jednak podopieczni Roberto Donadoniego. 

flashscore

Pierwszy środowy mecz nie był jednak dobrym w wykonaniu żadnego z klubów. Rossoblu zagrali spotkanie średnie, ale musiało to wystarczyć na bardzo słabo dysponowaną Dorię. Do ostatniej akcji pierwszej połowy przewagi gospodarzy nie było jednak widać. Mecz toczył się raczej w środku pola, tempo nie było zachwycające, a zawodnicy często popełniali proste błędy i musieli starać się o odzyskanie piłki, po którym znowu przytrafiała się jakaś niedokładność. Po raz kolejny w podstawowym składzie wybiegł Linetty i trzeba przyznać, że dostosował się do reszty pomocników w białych, ale i granatowo-czerwonych strojach. Mam wrażenie, że wystarczyłby jeden Roberto Soriano, żeby zdominować cały środek pola w tym spotkaniu. Szkoda, że nie oglądamy go już na boiskach Serie A. Oglądamy za to wybornie się zapowiadającego Dennisa Praeta, który jak na razie wygląda fatalnie. I nie jest to spowodowane tylko tym, że oceniamy go na tle Ricardo Alvareza...Wracając jednak do chronologii i ostatniej akcji pierwszej połowy, należy tutaj przywołać w końcu nazwisko Simone Verdiego. Były talent Milanu znakomicie wszedł w sezon. Dzisiaj też pokazał swój największy atut, czyli atomowy strzał, jak się okazuje nie ważne z jakiego kąta i z jakiej odległości. Tym razem skrzydłowy trafił tak pięknie, że powtórkę tego gola będziemy pewnie oglądać również czytając i przygotowując podsumowania sezonu w maju. 

W drugiej połowie Sampdoria nie poprawiła się ani trochę, za to Bologna zaczynała potwierdzać swoją lekką przewagę. Nadal beznadziejny był Praet, nic nie pokazywali napastnicy i Giampaolo musiał zdecydować się na zmiany. Cigarini i Schick to zawodnicy, na których piszący te słowa bardzo w tym sezonie liczy. Tym razem nie udało się im jednak zrobić dużego skoku na wyjściową jedenastkę, chociaż z drugiej strony Praet robi wiele, by to Czech był pierwszym zastępcom Alvareza, a Baretto swoim idiotycznym zachowaniem z końcówki spotkania i czerwoną kartką wręcz siłą podarował byłemu pomocnikowi Atalanty miejsce w wyjściowym składzie w kolejnym spotkaniu. Przed wykluczeniem Paragwajczyka miała miejsca jeszcze jedna warta uwagi sytuacja, a konkretnie bramka Matii Destro. Asystę zanotował najlepszy na placu gry Krejci, który dobre występy przeplata słabymi, ale dzisiaj trafił akurat na dobry dzień. Po tym Czechu od razu widać, że ma duże pojęcie i z całą pewnością nie jest słabszy od takiego Iago Falque, który trafił przecież z Genoi do Romy, a obecnie jest w Torino. Ladislav tak grając może więc liczyć na solidną karierę w Serie A. Przy stanie 2:0 i czerwonej kartce o odwróceniu losów meczu nie było oczywiście mowy i emocji w końcówce się nie doczekaliśmy. Trzecia porażka Sampdorii z rzędu stała się faktem, a Bolognę czeka chyba spokojny sezon.

UDINESE-FIORENTINA

flashscore


Kibice, którzy zdecydowali się w środowy wieczór przyjść na Dacia Arena nie mogli narzekać na brak emocji. Fani Udinese i Fiorentiny ujrzeli bowiem cztery bramki, a spotkanie zakończyło się podziałem punktów (2:2).

Mimo okazji na pierwsze trafienie trzeba było poczekać do 28 minuty. Wówczas to Duvan Zapata wykorzystał podanie od De Paula i w sytuacji sam na sam nie dał szans Tatarusanu.
Trafienie Kolumbijczyka otworzyło worek z bramkami. Cztery minuty później na tablicy widniał już wynik 1:1, a bramkę dla popularnej "Violi" zdobył Khouma Babacar, którego znakomicie obsłużył Cristian Tello. To nie był jednak koniec emocji do przerwy, bo tuż przed gwizdkiem kończącym pierwsze trzy kwadranse Udinese ponownie wyszło na prowadzenie. Thomas Heurtaux świetnie wrzucił w pole karne, a piłkę do bramki wbił Danilo. 
Zaledwie 7 minut po zmianie stron mieliśmy już remis 2:2. Federico Bernardeschi pewnie wykorzystał rzut karny podyktowany za faul Adnana na Khoumie Babacaru.
Mimo wielu innych okazji żadnej z ekip nie udało się już zdobyć bramki i oba zespoły podzieliły się punktami.

PESCARA-TORINO

Pescara nie wygrała jeszcze w tegorocznej kampanii ani jednego meczu na boisku. Co prawda zdobyli trzy punkty za mecz z Sassuolo, ale stało się to po przyznaniu walkowera. Torino miało na koncie jedno zwycięstwo. Pogromili oni Bologne aż 5-1 nie pozostawiając rywalom złudzeń. Ten mecz miał pomóc rozwiać wątpliwości co do formy obu drużyn. Na pewno zwycięstwa życzyłby sobie Joe Hart, który póki co musi być nieco rozczarowany swoją turyńską przygodą. Całkiem nieźle zaczyna sobie za to radzić z językiem włoskim:


flashscore

Mecz od początku był dość chaotyczny. Torino próbowało atakować, ale Pescara wybijała kolejne piłki. Na dobrą sprawę wszystkie próby ataków były kasowane w zalążku, albo przez niedokładność, albo przez dobre czytanie gry przez przeciwników. Pierwsza realnie groźna sytuacja miała miejsce w 28 minucie meczu. Valerio Verre oddał groźny strzał sprzed pola karnego. Celował w samo okienko bramki Harta, jednak ten popisał się doskonałą interwencją. Chwilę później ten sam Verre próbował kolejnego strzału z dystansu, ale tym razem jego strzał postraszyć mógł jedynie przelatujące ptaki. Torino odpowiada strzałem z rzutu wolnego. Mattia Aramu posyła piłkę obok prawego słupka. Pod koniec pierwszej połowy rozegrał się dramat Torino. Za kolejny bezmyślny faul swoją drugą żółtą kartkę otrzymał Afriyie Acquah i wyleciał z boiska.

Druga połowa rozczarowywała. Żadna z drużyn nie potrafiła przejąć inicjatywy, a piłkarze częściej się faulowali, niż kreowali akcje. Dopiero 66 minuta to groźna sytuacja dla Pescary. Strzału głową próbował Benali. W 78 minucie gry sędzia wyrzucił drugiego z zawodników Torino! Tym razem padło na Giuseppe Vivesa. W kolejnym meczu Turyńczycy będą poważnie osłabieni. Najlepsze okazje w tym spotkaniu mieli Verre i Belotti. W przeciągu trzech minut oboje trafili w prawy słupek bramki i ostatecznie żadna ze stron nie była w stanie zdobyć gola. Pescara miała jeszcze jedną okazję w doliczonym czasie gry, ale nic już z tego nie wynikło i piłkarze znad Adriatyku mogli być na siebie źli, że nie potrafili wykorzystać przewagi dwóch piłkarzy. Kolejne tak słabe mecze raczej nie będą tolerowane przez kibiców… Szczególnie Torino musi wziąć się w garść i zacząć wygrywać mecze.

JUVENTUS-CAGLIARI

flashscore

Juventus po piątej kolejce wrócił na fotel lidera włoskiej ekstraklasy. Stało się to bardzo przekonującym zwycięstwie nad Cagliari. Beniaminek nie miał oczywiście żadnych argumentów przeciwko Starej Damie, ale posiadanie takiego napastnika jak Marco Boriello może dawać nadzieje na gole z każdym przeciwnikiem. Żeby je jednak zdobywać trzeba stworzyć sobie sytuację, a w przypadku środowego pojedynku o takie było niezwykle trudno. Skończyło się na dwóch niecelnych strzałach na bramkę Buffona. Ikoniczny dla calcio bramkarz miał jednak tego dnia problemy. Mięśniowe. W drugiej połowie między słupkami nudził się więc jego zmiennik - Neto. Zobaczymy, czy ten dobry przecież golkiper, będzie miał jeszcze jakieś okazje do wykazania się w najbliższym czasie. Po przeciwnej stronie sporo piłek odbijał były etatowy zastępca Buffona - Storari. Marco łącznie wybronił osiem uderzeń Turyńczyków, ale brakowało mu szczęścia. W pierwszej połowie udało mu się najpierw odbić strzał Higuaina, co dało jednak szansę na dobitkę dla Ruganiego. Skończyło się bramką na 1:0, będącą zresztą potwierdzeniem dużej przewagi Juventusu od początku spotkania. Wszystko działo się po rzucie wolnym bitym przez Miralema Pjanicia. Sam Bośniak dokładnie dwadzieścia minut później wyszedł z ze Storarim sam na sam i również nie zdołał go pokonać. Tym razem jednak na dobitkę czekał Gonzalo Higuain. Byłemu pomocnikowi Lyonu i Romy cały czas było jednak mało, bo po jakimś czasie tak dokładnie wrzucił z kolejnego rzutu rożnego na nogę Daniego Alvesa, że Brazylijczykowi zostało tylko przymierzyć idealnie przy słupku i było 3:0. 

Trudno było się spodziewać, że Cagliari powalczy w tym spotkaniu. Tak się oczywiście nie stało i na oczach prawie czterdziestu tysięcy kibiców Juventus nadal wchodził z łatwością w pole karne beniaminka. Nadal przełamać się nie może Paulo Dybala. Podejrzewam, że widząc taki wynik wielu sprawdzających go ludzi postawiłoby sporo na zobaczenia Paulito wśród strzelców. Na to trzeba jeszcze jednak poczekać. Mecz z Sardyńczykami nie był też wielkim zwycięstwem Mario Leminy nad swoimi kolegami z pomocy w meczu o bycie tym czwartym w tym sezonie w Juventusie. Po katastrofalnym występie Asamoaha z Interem trudno wyobrazić sobie Ghańczyka branego pod uwagę przy okazji ważnych spotkań, bo ze słabeuszami grać w różnym wymiarze czasowym będą pewnie wszyscy. W środę Lemina pokazał jednak, że niekoniecznie ma do zaoferowania więcej niż regularnie krytykowany Hernanes. Z Cagliari to właśnie Brazylijczyk zebrał wyższe noty. Chcielibyśmy też w końcu zobaczyć na boisku Sturaro i ocenić jego rolę w drużynie. W poprzednich dwóch sezonach to właśnie Włoch znajdował się tuż za podstawowymi pomocnikami, dzięki czemu nazbierał sporo minut w meczach takich jak finał Ligi Mistrzów. Gra toczy się więc o niemałą stawkę. Lemina miał jednak bardzo duży udział przy golu na 4:0, który ostatecznie zapisano jako samobójcze trafienie Ceppitellego. Przed Allegrim naprawdę trudny wybór.  Juventus szybko otrząsnął się po porażce z Interem i odzyskał fotel lidera. Niczego innego na J-Stadium pewnie nie oczekiwano.

GENOA-NAPOLI

flashscore

Drugi z genueńskich klubów zaprezentował się już znacznie lepiej. Sam mecz również nie zachwycił, chociaż na Marassi widzieliśmy bardzo dużą intensywność i walkę z obu stron. Widać, że słowa Ivana Juricia o tym, czego wymaga od swoich podopiecznych, to nie tylko puste hasła. Grifoni postawili gościom z Neapolu bardzo trudne warunki, zostawili na boisku dużo zdrowia i dało to efekt w postaci remisu. Niestety, w pewnym sensie nie pozwoliło też stworzyć pięknego widowiska. Wszyscy piłkarze Genoi skupili się na przeszkadzaniu rywalom i robili to tak dobrze, że idealizowani pomocnicy Napoli nie potrafili ułożyć gry w lubiany przez siebie sposób. Azzuri nie wymieniali tylu podań, nie mieli takiej przewagi i swobody co zwykle. Genueńczycy oczywiście nie skupiali się tylko na destrukcji. Co to, to nie. Laxalt, Lazovic czy Ocampos sami próbowali obsłużyć Pavolettiego, szczególnie ten pierwszy biegał dzisiaj za dwóch również do przodu. Genoa nie cofnęła się głęboko, przez co Napoli nie mogło cieszyć naszych oczu wymienianiem setek passów w środku pola. W pierwszej połowie Mattia Perin miał oczywiście trochę roboty, bo skrzydłowi Napoli sami potrafią sobie stworzyć coś z niczego, ale to Pepe Reina powinien zostać pokonany przez główkującego byłego napastnika Sassuolo. Szkoda, że Leoś musiał tak szybko opuścić boisko (zmienił go Simeone), bo mógł w tym meczu dać gospodarzom większą liczbę punktów.

W drugiej połowie gra wyglądała niemal identycznie. Wyglądało to tak, jakby zawodnikom Genoi nie ubywało sił. Słabsze niż w poprzednich meczach Napoli nadal nie potrafiło wejść na odpowiednie tory. Bardzo słabo zagrał Hamsik, znowu straty przydarzały się Jorginho, niestety dużo pożytku nie było też z Arkadiusza Milika. Jego współpraca z Mertensem i Callejonem pozostawiała jednak sporo do życzenia, choć trzeba przyznać, że ten pierwszy kiwał dzisiaj jeszcze więcej niż zwykle, a drugi chciał chyba godnie zastąpić Insigne i strzelał zdecydowanie zbyt często. W końcu musiały się więc pojawić zmiany. Za Allana (wszyscy pomocnicy Genoi byli dzisiaj takimi Allanami) wszedł Piotrek Zieliński i udało mu się popisać jednym fantastycznym podaniem prostopadłym, którego jeden z kolegów nie potrafił jednak zamienić na gola, w czym była zresztą duża zasługa Perina. Milika zmienił Gabbiadini, ale nie wniósł nic nowego. 
Tak toczył się ten mecz, z którego na pewno zapamiętamy bardzo ofensywne wejścia Koulibalego. Afrykański obrońca czasami przypominał nawet nie Lucio, ale jego ulepszoną wersję, bo oprócz wchodzenia środkiem, próbował też z dobrym skutkiem rajdów lewą stroną. Ostatecznie ani on, ani rezerwowi nie pomogli jednak i Napoli po raz pierwszy w sezonie nie zdobyło żadnego gola w meczu. Ogromną szansę na to miała natomiast Genoa. Już w trzeciej minucie doliczonego czasu wyśmienitą okazję miał grający od 30 minuty młody Simeone, ale Neapol od porażki jakoś uchronił Reina. Mecz ogólnie dobry, zacięty, ale jednak czegoś zabrakło. I nie chodzi tu tylko o gole, ale o czystą jakość, bo dzisiaj było jej trochę mniej.

EMPOLI-INTER

flashscore

Inter utrzymał poziom koncentracji na najwyższym poziomie po meczu z Juventusem. O to było najwięcej obaw, ale dzięki świetnej grze Icardiego trzy punkty jadą do Mediolanu. Jak można było przypuszczać po niedzieli do pierwszego składu wskoczył Perisić kosztem Edera. Na ławce rezerwowych miejsce zajął zaś Brazylijczyk Gabriel Barbosa i można było domniemywać, że otrzyma szansę debiutu w nowych barwach. Nic takiego jednak się nie stało, widocznie Gabigol wciąż nie jest jeszcze gotowy do gry. Debiut, i to dość dawno, ma za sobą Joao Mario, który dziś popisał się kapitalnym podaniem do Maurito dzięki któremu snajper Interu znalazł się oko w oko z Łukaszem Skorupskim i wykorzystał tę okazję z zimną krwią. Polak musiał więc w 17-tej minucie drugi raz schylić się po piłkę bowiem wcześniej głową pokonał go również Icardi. Tym razem asystował Candreva, a bramka przypominała tą zdobytą przeciwko Palermo. Gospodarze otrząsnęli się dopiero po pół godzinie gry kiedy świetną interwencją skórę swoim kolegom uratował Handanović. Piłka powędrowała na rzut rożny po którym znów Słoweniec stanął na wysokości zadania odbijając piłkę. W obu tych sytuacjach uderzał Dimarco i być może gdyby ten lewy obrońca (wypożyczony z Interu) częściej znajdował się pod bramkami rywali byłby w stanie chociaż jedną z nich zamienić na gola? Inter kontrolował grę do końca spotkania i wynik nie uległ już zmianie. Po falstarcie na początku rozgrywek nerazzurri odnieśli trzecie zwycięstwo z rzędu i dołączyli do czołówki ligowej, a Mauro Icardi dzięki dwóm golom zdobytym dziś wysforował się na pierwsze miejsce w klasyfikacji strzelców. Łącznie zdobył już sześć bramek z czego aż cztery głową. 

CHIEVO-SASSUOLO

W środowy wieczór w ramach 5.kolejki Serie A na Stadio M. A. Bentegodi doszło do spotkania pomiędzy Chievo Verona, a Sassuolo Calcio. Oba zespoły podchodziły do tego meczu po wygranych odpowiednio z Udinese i Genoa.

flashscore


Pierwsza bramka dzisiejszego wieczoru padła w 21.minucie. Wtedy to Nicola Rigioni wykorzystał zbyt słabe wybicie z pola karnego i pięknym strzałem z pierwszej piłki pokonał bramkarza gości, Andree Consigliego. Na wyrówanie nie trzeba było długo czekać. W 28. minucie Gregoire Defrel wykorzystał błąd Peparima Hetemaja i po przejęciu piłki pewnie pokonał Stefano Sorrentino.
Na 5.minut przed końcem było już 2:1 dla gospodarzy. Tym razem Consigliego pokonał strzałem głową Lucas Castro, którzy wykorzystał znakomite dośrodkowanie z rzutu rożnego Valtera Birsy.

W drugich 45 minutach mimo okazji bramek już nie ujrzeliśmy i to w Weronie został komplet punktów. Dzięki wygranej Chievo wskoczyło na 4 pozycję w tabeli, a Neroverdi plasują się na 13 miejscu.

ATALANTA-PALERMO

flashscore

Jak pisaliśmy w zapowiedzi to trzecia kolejka z rzędu kiedy grają ze sobą drużyny ze strefy spadkowej. Najpierw wygrali gospodarze, następnie padł remis więc teraz była kolej na gości. Sycylijczykom niewielu dawało jakiekolwiek szanse, ale jak się okazało byli oni w stanie wygrać w Bergamo. Gola na wagę trzech punktów zdobył w 89 minucie Nestorovski. Gdyby nie Macedończyk Palermo miałoby w tej chwili cztery punkty mniej. To również on wyrównał w niedzielę z Crotone. Całkiem niezłe trzy dni w życiu tego napastnika. Jak jeszcze ustrzeli w sobotę Juventus będzie mógł cieszyć się ze znakomitego tygodnia. Trzymamy kciuki. 
Czy Atalanta zasługiwała na porażkę? Nie, ale nie zasługiwała też na wygraną. W minionej kolejce na miano „partira brutta” zasługiwało to co działo na Stadio Grande Torino, dziś najsłabszy mecz kolejki rozgrywany był w Bergamo. Jest o tyle lepiej, że tutaj padła chociaż jedna bramka. W sposób najprostszy z możliwych bo po stałym fragmencie gry, ale taki gol w ostatecznym rozrachunku też daje trzy punkty. Atalanta ma problem w pięciu kolejkach grała u siebie już trzy razy i zdołała zwyciężyć tylko raz z Torino. Na wyjazdach ten zespół traci jakieś 70% wartości i jeżeli szybko się nie ogarnie to ten sezon może być dla chłopców Gasperiniego dużo trudniejsi niż wszyscy się spodziewali. Sam Gasp na konferencji pomeczowej był spokojny, podkreślał, że jest to delikatny moment i obciążanie zespołu dodatkową presją po pięciu kolejkach na pewno nie ułatwi im gry. Tym bardziej, że pochwalił swoich podopiecznych za dobre przygotowanie taktyczne. Jak sam dodał jest świadomy konsekwencji jakie za sobą niosą słabe wyniki, ale taki jest futbol. Najbliższa okazja na rehabilitację już w niedzielę z Crotone. Czeka nas więc następna seria spotkań z meczem drużyn bezpośrednio zagrożonych spadkiem. 

ROMA-CROTONE

flashscore

Miało być łatwo, gładko i przyjemnie i poniekąd tak było o czym świadczyć może końcowy wynik – 4:0 dla Romy. Rzymianie zostali wyprowadzeni na to spotkanie przez Francesco Tottiego, który na ten moment czekał niemal równo rok. Ostatnim razem titolare był 20 września ubiegłego roku w meczu przeciwko Sassuolo. Roma tamten mecz zremisowała, a on sam trafił do siatki (co prawda ze spalonego, ale gol został uznany). Wynik dzisiejszego meczu mógł otworzyć Dżeko, który drugi raz dostał szansę w podstawowym składzie i ewidentnie była to szansa na przełamanie. W szóstej minucie Bośniak ustrzelił jednak słupek. Równo 20 minut później wynik otworzył Stephan El Shaarawy, który dopadł do bezpańskiej piłki na jedenastym metrze i nie dał szans Cordazowi. Jeszcze przed przerwą poprawił Salah, ale zamin to się stało goście mieli dwie dobre okazje do wyrównania. Obu nie wykorzystał Palladino, postać tragiczna tego spotkania bo on też nie strzelił w drugiej połowie rzutu karnego, który mógł dać Crotone honorowe trafienie. Na szczęście dla Romy Szczęsny obronił i pierwszy raz w tym sezonie zachował czyste konto. Ewentualny gol nic by beniaminkowi nie dał bo karny podyktowany został przy wyniku 4:0 o który postarał się Dżeko. W 48 minucie wykorzystał świetne podanie Tottiego i przytomnym, ładnym strzałem przelobował wychodzącego z bramki Cordaza. W 57 minucie on też ustalił wynik meczu po asyście Salaha. Roma drugi raz wygrała w tym sezonie 4:0, ale gdyby nie Szczęsny to tego czystego konta by nie było. Warto też zwrócić jeszcze uwagę na owację jaką otrzymał Florenzi  kiedy opuszczał boisko. Dosyć liczna grupa kibiców Crotone pokazała mu, że pamięta o jego grze dla tego klubu w sezonie 2011/12. To miłe. 


flashscore

Po piątej kolejce Juventus przewodzi w stawce przed Napoli Arkadiusza Milika. W strefie spadkowej szczególnie źle wygląda sytuacja Crotone, które do tej pory zdołało zgromadzić zaledwie jeden punkt. Ta seria gier dała nam 22 bramki, a w aż trzech meczach wpadły po 4 bramki. Oby ten wynik towarzyszył nam w kolejnych seriach gier!

Komentarze (2):

22 września 2016 12:40 , Anonymous Anonimowy pisze...

Bardzo fajne podsumowanie!

 
22 września 2016 23:44 , Blogger Unknown pisze...

dziękujemy! :)

 

Prześlij komentarz

Subskrybuj Komentarze do posta [Atom]

<< Strona główna