poniedziałek, 26 września 2016

Dopo la Giornata (6)


Czas płynie w tym sezonie w zastraszającym tempie. Ledwo uczniowie wrócili z wakacji, a tu już szósta kolejka gier. Rzućmy okiem na tabelę ligową sprzed tej serii:


Na czele mistrz kraju, a tuż za jego plecami rozpędzone Napoli z Arkiem Milikiem w świetnej formie strzeleckiej. Wciąż zaskakująco wysoko Chievo, które wyprzedza obie ekipy z Mediolanu. Na dnie tabeli wciąż Crotone, które nadal czeka na pierwsze ligowe zwycięstwo. Czy Napoli przejmie prowadzenie? Czy Crotone odbije się od dna? Zapraszamy na podsumowanie kolejki!


PALERMO - JUVENTUS

Szóstą serię gier otwierało spotkanie na Stadio Renza Barbera, gdzie miejscowe Palermo podejmowało mistrza kraju – Juventus. Stara Dama w poprzedniej kolejce boleśnie rozjechała rywali z Cagliari 4-0, a więc w dokładnie takim samym rozmiarze, jak Palermo w ostatnim spotkaniu obu drużyn. Oba zespoły przystąpiły do tego meczu zdziesiątkowane, dodatkowo trener Allegri postawił zmienić formację swojej drużyny ustawiając dwóch klasycznych napastników w osobach Higuaina i Mandzukica.
flashscore

Spotkanie przebiegało od początku w dość nerwowej atmosferze. W zaledwie osiem minut sędzia Valeri pokazał trzy żółte kartki. Juve od pierwszego gwizdka nacierało na rywali tworząc sobie sytuacje podbramkowe, jednak brakowało wykończenia. Daniele Rugani doznał kontuzji kolana, a w jego miejsce wprowadzony został Cuadrado, co wymusiło zmianę ustawienia na 4-3-3. Do końca pierwszej połowy spotkania utrzymał się bezbramkowy wynik, mimo, że sam Mandzukic mógł strzelić 2-3 gole. Ostatecznie sędzia zakończył tą część gry z sześcioma żółtymi kartkami.
Druga połowa to dalsze ataki Juventusu. Jeden z nich zakończył się kuriozalną bramką. Nie do końca wiadomo było, czy Dani Alves chciał strzelać, czy raczej kąśliwie podawać w pole karne. Faktem jest natomiast, że piłka odbiła się od Goldanigi, który próbował ją wybić w przedziwny sposób znany raczej z lekcji WF-u niż z Serie A.


 Ta odbitka kompletnie zmyliła bramkarza Palermo i Juventus mógł się cieszyć ze zdobytej bramki. Kolejne minuty upływały na mękach Mandzukica z własną niemocą strzelecką. Zmarnował między innymi znakomite dogranie Khediry. Do bramki w końcu trafił, ale jego gol nie mógł zostać uznany, ponieważ padł ze spalonego. Palermo próbowało do końca swoich szans. Największe szanse mieli z lewego skrzydła, gdzie z zadań defensywnych nie najlepiej wywiązywał się Alves. Być może ich starania zasługiwały na więcej, ale ostatecznie wynik nie uległ zmianie i Juventus wywozi z Sycylii 3 punkty.
corrieredellosport.it
To nie był dobry mecz Juventusu. Taktyczne eksperymenty i kiepska dyspozycja nie przeszkodziły jednak Starej Damie zdominować tego meczu. Palermo liczyło na łut szczęścia, którego zabrakło.



NAPOLI - CHIEVO

flashscore


Napoli, żeby mieć jakiekolwiek szanse na realne zagrożenie Juventusowi w walce o mistrzostwo, musi nauczyć się wygrywać właśnie w stylu Starej Damy, czyli przynajmniej z pozoru najmniejszym nakładem sił, bez zbędnego szaleństwa i chwalenia się tym, co najlepsze. W przeciwnym wypadku znowu na koniec błękitnym zabraknie sił. Mecz z Chievo pokazał, że powoli drużyna z południa zaczyna się tego pragmatyzmu uczyć. Nadal nie można powiedzieć o Napoli, że nie jest efektowne, ale na pewno to już nie jest ta skupiona tylko na ataku drużyna, którą tak się zachwycają obserwatorzy z całej Europy. W szóstej kolejce Sarri postawił na Manolo Gabbiadiniego w wyjściowym jedenastce. Oprócz niego w pierwszym składzie wybiegli też Christian Maggio i Piotr Zieliński, choć w przypadku tego ostatniego to powinno chyba powoli przestawać zaskakiwać. Allan nie jest Tottim i nie potrzebuje aż tyle odpoczynku, ile dostaje. Mam wrażenie, że po prostu część jego obowiązków przejmuje w tym roku Jorginho, przez co jest bardziej skupiony na defensywie, a Piotrek to po prostu partner Hamsika w kreowaniu gry. Oczywiście jeszcze daleko mu do Słowaka. Z Chievo Marek pokazał formę, do jakiej przyzwyczaił nas przez wiele poprzednich sezonów. Był wszędzie, podawał, strzelał i zdobył kolejną, ładną zresztą, bramkę. W formie to na pewno piłkarz na jeszcze większy klub europejski, ale wiadomo, że w żadnym nie będzie mu tak dobrze, jak w Napoli. Dla sympatyków całej ligi lepiej, żeby się Słowak spod Wezuwiusza nie ruszał. Oczywiście gol grającego z siedemnastką na plecach pomocnika był już trafieniem na 2:0 dla gospodarzy. Wcześniej ukłuć udało się także Gabbiadiniemu. Żelazny rezerwowy przy Higuainie miał w tym sezonie odgrywać dużo większą rolę. W końcu to on jest uznaną marką w ligowej rzeczywistości, a nasz Arek Milik to przybywający do niej ze słabszej ligi młody talent. Początek sezonu mógł więc podłamać Manolo. W tym spotkaniu byłemu piłkarzowi Dorii udało się jednak kilka razy dojść do sytuacji, pomóc kolegom na lewym skrzydle i przede wszystkim pokonać bramkarza rywali. Co więcej, Arek pojawił się w tym spotkaniu na boisku, i tym razem nie pokazał nic wielkiego. Prawda jest taka, że poza meczami w których strzelał po dwa gole, Milik zaliczał występy podobne do tych w wykonaniu Gabbiagola. W ocenie napastnika liczą się jednak przede wszystkim bramki, więc trudno na razie mówić o wyścigu napastników Napoli i nie wspomnieć o sporej przewadze Polaka.
Zieliński zaczął mecz dobrze, ale z czasem zgasł. Na pewno trzeba chwalić jego kreatywność i umiejętność wypracowania kolegom sytuacji, ale nadal Piotr notuje sporo strat i znika na zbyt długi czas. Duże zaufanie od Sarriego powinno w końcu pomóc rozwiązać ten problem. Maggio tym razem zagrał słabiej, niż przy pierwszej szansie jaką w tym sezonie otrzymał. Hysaj to jednak już taki poziom, że trudno będzie mu dorównać grając od czasu do czasu i zbliżając się do końca kariery. Bardzo przeciętnie wyglądał występ Lorenzo Insigne. Mimo wszystko dostał jednak około 80 minut, choć logika kazała go zdjąć z boiska dużo wcześniej. Coś mi podpowiada, że w tygodniu w Lidze Mistrzów w tak dużym wymiarze czasowym zagra jednak Mertens i to cała tajemnica cierpliwości trenera. Pozostali nie zaskoczyli niczym, bo do tak grającego Jorginho przy braku Allana na boisku trzeba przywyknąć.
Dużo mniej napiszę o Chievo, choć nie był to aż tak dyskretny występ, jak można się było tego spodziewać. Gialloblu oddali na bramkę Pepe Reiny cztery strzały, z czego połowa leciała w światło bramki. Hiszpan broni jednak ostatnio bardzo dobrze, więc i tym razem nie dał się pokonać. 
W pierwszej połowie Osiołki nie sprawiały jeszcze Napoli dużych problemów, ale z czasem udało się im zniwelować przewagę azzurich. Wystarczy powiedzieć, że na koniec meczu posiadanie piłki rozkładało się mniej więcej po równo, a podczas pierwszej połowy oscylowało w granicach 67% dla gospodarzy. Najaktywniejszy po stronie gości był Castro. Starał się Gobbi na boku obrony. Z dwójki napastników znacznie lepiej od Meggioriniego wyglądał Inglese. Więcej spodziewałem się po Valterze Birsie. Zresztą chyba nie tylko ja, bo Słoweniec opuścił boisko, wraz ze słabszym z napastników i prawym defensorem Cacciatore. Zmiennicy spisali się bardzo dobrze. Izco, De Guzman i szczególnie Floro Flores pokazali, że niekoniecznie muszą siedzieć na ławce rezerwowych w kolejnych meczach. Koniec końców żaden z piłkarzy Chievo nie znalazł jednak recepty na pokonanie Reiny. Trudno jednak wyobrazić sobie tak grające Chievo w walce o utrzymanie. To raczej będzie kolejny sezon w środku stawki.





TORINO - ROMA

flashscore

W przedmeczowej zapowiedzi zwróciliśmy uwagę m.in. na powrót do składu Byków Belotteigo oraz na brak pewności siebie w szeregach Romy. Obie te rzeczy były widoczne podczas niedzielnego starcia. Il Gallo otworzył wynik meczu sprytnym strzałem głową, a jego obecność na boisku zdecydowanie rozszerzyła ofensywne możliwości w grze Torino. Poza golem brał udział w sytuacji kiedy w słupek trafiał Iago Falque. Pomimo optycznej przewagi rzymian od momentu objęcia prowadzenia Torino grało swój mecz jakby gdzieś podskórnie czując, że defensywa gości jeszcze nie raz da im okazję do poprawienia wyniku. Tak też się stało.  Najpierw w akcji dwóch ex Bruno Perses faulował Falque w polu karnym, a jedenastkę na gola zamienił sam poszkodowany. Kiedy Roma złapała kontakt mecz przy sporej dozie szczęścia zamknął Hiszpan strzelając na 3:1 po rykoszecie od jednego z giallorossich. Granata przełamała się więc w sposób bezdyskusyjny, a jako  że szczęście jednego jest pechem drugiego teraz dłuższy wywód o Romie nie tylko w kontekście tego meczu chociaż on skupił w sobie jak w soczewce wszystko co złe w jej grze. 
Po pierwsze: Dżeko. Mam szacunek do Bośniaka, bo podniósł rękawicę i po słabym poprzednim sezonie chce się poprawić. Tutaj wtrącę pewną dygresję. Jak wiadomo napastnik Romy na początku roku został ojcem. W marcu podczas powrotu z Udine 
(czas się przyznać kto w redakcji jest romanistą – Ł.) na jednej ze stacji benzynowych w Austrii rozmawiałem z jego rodakiem. Chłopak był bardzo dobrze zorientowany w świecie calcio, Romę śledził z dużą uwagą ponieważ poza Dżeko byli tam jeszcze Pjanić i Zukanović. Do czego zmierzam: przekonywał, że po urodzinach potomka Edin zacznie trafiać. Ponoć ciąża jego partnerki nie była łatwa i oboje rodzice bardzo martwili się o dziecko. Kiedy wszystko skończyło się pozytywnym finałem Dżeko miał odpocząć psychicznie i z wolną głową wrócić do gry na najwyższym poziomie. Ciężko mi zweryfikować czy to prawda bo po pierwsze nie znam bośniackiego i nie śledzę ich tabloidów, a po drugie nigdy nie interesowało mnie życie prywatne zawodników. Wtedy jednak wszystko jakoś się zazębiało. Z ciekawością czekałem więc na początek sezonu.  Generalnie jego liczby wcale takie najgorsze nie są, ale on jak nikt inny razi swoją nieskutecznością. W niedzielę spudłował raz, drugi, trzeci, czwarty potem przestałem liczyć. Dżeko gra pod wielką presją bo dobrze wie, że każdy jego kiks będzie rozkładany na czynniki pierwsze, a z każdą niewykorzystaną sytuacją ta presja tylko rośnie. I to, moim zdaniem, przekłada się na cały zespół. W piątek pisaliśmy: „Roma postrzelała sobie z Crotone, ale jakoś nie możemy się wyzbyć wrażenia, że brak tam jest pewności siebie, takiej pozytywnej boiskowej bezczelności.” I to znakomicie było widać w Turynie. Na początku meczu Dżeko źle przyjął piłkę w polu karnym i nie było z czego strzelać, po chwili pocisk posłał Nainggolan. Strzał Belga był niecelny, a on sam później zniknął z radarów. Jeden Totti nie poniesie tego zespołu do triumfów. On nie zostanie liderem defensywy, a właśnie w obronie cytując klasyka: „moim zdaniem, według mnie kilka niedociągnięć jest”. Obserwując ten zespół z boku można zauważyć mocne charaktery: Szczęsny, Manolas, De Rossi, Nanggolan, Strootman i oczywiście Totti. Kiedy jednak trzeba było wziąć odpowiedzialność na swoje barki nie było chętnego. Świetnie oddaje to sytuacja z 80 minuty kiedy Salah wyszedł sam przed bramkarza, a on w takich okazjach ZAWSZE strzela. Tym razem przy 1:3 zdecydował się podać, a zrobił to tak fatalnie, że skończył całą akcję. Roma nie ma lidera i tylko pytanie czy tych mocnych charakterów jest za dużo, czy oni w większości sprawiają tylko takie wrażenie? Rzymianie są też bardzo łatwi do przeczytania, zdecydowana większość ich akcji to wrzutki w pole karne, takie zawiesinki na walkę, a tam jest zazwyczaj tylko jeden Dżeko, który nawet jak przepchnie rywala to zabraknie mu siły, sprytu, szczęścia do strzelenia gola. Oliwy do ognia dolewa jeszcze Ilary Blasi, żona Tottiego, która publicznie zaatakowała Spallettiego. Dla niej trener Romy to mały człowiek. 
Po sześciu kolejkach jestem w stanie zaryzykować stwierdzenie, że przy takiej grze ekipa Sapllettiego nie ma co liczyć na podium. To raczej poziom Fiorentiny z zeszłego sezonu niż Napoli. Inter też sprawia lepsze wrażenie. 
Wracając do meczu: zasłużone trzy punkty Torino. Wygrała drużyna zdecydowanie lepsza, konkretniejsza w swoich poczynaniach i po prostu taka, która za te trzy punkty była w stanie dać się pokroić.

sportmediaset.it



SASSUOLO - UDINESE

flashscore
Sassuolo Calcio skromnie pokonało na własnym stadionie Udinese Calcio w 6.kolejce Serie A.
Mimo wielu znakomitych sytuacji w tym m.in. Matteo Politano jedyna bramka meczu padła w 34.minucie. Dośrodkowanie w pole karne Pola Liroli wykorzystał niezawodny Gregoire Defrel. Dla francuskiego snajpera jest to już 7 trafienie w 9 meczach obecnego sezonu.
Druga połowa należała już do Udinese, Udinese, które w tygodniu napsuło krwi Fiorentinie. Ostrzeliwanie bramki Andrei Consigliego nie przyniosło jednak zamierzonego skutku w postaci bramki. W poprzeczki bramki „Neroverdich” trafiali najpierw Stipe Perica, który pojawił się na murawie w drugiej połowie,a następnie Danilo.
W 93.minucie co prawda piłka zatrzepotała w siatce gospodarzy, jednak sędzia dopatrzył się faulu Danilo, który obsłużył podaniem Heurtaux.
Ostatecznie bramka Defrela pozostawiła 3 punkty na Stadio Citta del Tricolore.





LAZIO - EMPOLI

flashscore


Toskańczycy nigdy nie wygrali meczu z Lazio na wyjeździe i to w niedzielę się nie zmieniło. Gdyby Pucciarelli miał lepiej nastawiony celownik to zapewne goście wyjechaliby z bramką honorową. Włoch jednak od początku sezonu jest nieskuteczny. Potrafi się znaleźć pod bramką, jego strzały zazwyczaj są celne, ale problem polega na tym, że albo trafia w dobrze ustawionego bramkarza vide sytuacja z pierwszej połowy, albo bramkarz popisuje się dobrą interwencją jak choćby Strakosha przy strzale z woleja w drugiej części. Jeżeli dodać do tego strzał w poprzeczkę Pucciarelliego to mamy pełny obraz jego nieskuteczności. Nie można się do niego przyczepić, że gra słabo, bo tak naprawdę jest motorem napędowym Empoli zwłaszcza przy słabiutkim Saponarze. Martusciello powinien więc trzymać kciuki za przełamanie Pucciarelliego i wciąż pracować nad Saponarą (nota 5 najsłabsza obok Zambelliego) bo on w dobrej formie to gwarancja kilku punktów w sezonie, a te trzeba będzie gromadzić skrupulatnie przy każdej nadarzającej się okazji. W Rzymie się nie udało przede wszystkim jednak przez dobrą grę Lazio. Prym wiedli Felipe Andreson, Immobile oraz Keita Balde, który pierwszy raz w tym sezonie wyszedł w pierwszym składzie i jedyne co nas zastanawia to dlaczego zszedł z boiska już w 65 minucie? Jego gol otwierający wynik był jednym z ładniejszych w kolejce, pewne, mocne plasowane uderzenie przy słupku i Skorupski mógł tylko odprowadzić piłkę wzrokiem. Senegalczyk był bardzo aktywny, znalazł się w aż pięciu okazjach bramkowych. Wynik na 2:0 ustalił w 90 minucie Lulić, który uprzedził strzałem głową bramkarza rywali. Jak zaprezentował się Skorupski? Poprawnie, może więcej powinien zrobić przy drugim golu, ale też świetnie – jeszcze w pierwszej połowie- wybił strzał Immobile. Co może martwić kibiców biancoceleste? Kontuzja łydki Lucasa Biglii, który może pauzować nawet trzy miesiące. 

it.eurosport.com






INTER - BOLOGNA

flashscore
Inter z nadzieją podchodził do meczu na własnym stadionie. Po zwycięstwie nad Juventusem i Empoli mediolańczycy byli w dobrych nastrojach. Z drugiej strony Bologna grała w kratkę i każde zwycięstwo przeplatało z porażką.

Lepiej w mecz weszli Bolończycy. Już druga akcja tego zespołu zakończyła się golem. A jakaż to była akcja! Fantastyczny rajd z piłką przeprowadził Verdi ośmieszając defensywę Interu z Ranocchią na czele. Sprytnym podaniem na wolne pole do kompletnie niepilnowanego Destro zaliczył asystę. Były piłkarz Romy bez problemu umieścił piłkę w bramce i dość zaskakująco mieliśmy 0-1 dla gości! Inter przeważał. Świetną okazję miał Perisić. Dobre podanie z prawej strony boiska dostarczył Santon i Chorwat uderzał z woleja. Piłka minęła bramkę nieznacznie. Niedługo później Perisić ponownie otrzymał dobre podanie i tym razem jego piękny strzał znalazł finał w siatce! Wspaniała wrzutka Candrevy i kapitalne uderzenie niezawodnego Perisica! 1-1 na San Siro.
W drugiej połowie Icardi i Perisić dwoili się i troili, ale żadne z nich nie mógł trafić do bramki. Znakomite zawody rozgrywał Senna Miangue, który rewelacyjnie współpracuje z Perisicem. Być może najważniejszym wydarzeniem było pojawienie się na boisku nowej gwiazdy włoskich boisk. Była 73 minuta i 8 sekunda meczu. Na murawę przy ogłuszającym dopingu wbiegł Gabriel Barbosa zwany Gabigolem. Piłkarz ten ma być następcą legendarnego Ronaldo w ekipie nerazzurich. W tym konkretnym meczu nie pokazał niczego szczególnego, ale wszyscy wierzą, że będzie ogromnym wzmocnieniem. Co do samego meczu, Inter miał przewagę, a na jego grę miło się patrzyło. Zabrakło jednak finalizacji w postaci drugiego gola. Inter po raz pierwszy w tym sezonie traci gola w pierwszej połowie spotkania, a Bologna zalicza pierwszy remis.





GENOA - PESCARA

flashscore

Niecałe dwadzieścia tysięcy ludzi przyszło w niedzielę na Luigi Ferraris obejrzeć bez wątpienia zwycięstwo Gryfonów. To już trzeci beniaminek, którego Genoa w tym sezonie podejmowała, a skoro udało się ograć dwóch poprzednich, to i z Delfinami powinno jakoś pójść. Tym razem się jednak nie udało. Trudno zwalić to na nieobecność Leonardo Pavolettiego, bo zastępujący go młodziutki Giovanni Simeone zrobił co dla niego należało i zdobył bramkę na 1:0. Tym razem jeden gol zapasu to było jednak za mało, tym bardziej, że podopieczni Juricia kończyli mecz zdekompletowani. Ostra gra zaczęła się w drugiej połowie. Zresztą, groźne sytuacje i gole to także zdarzenia raczej z drugich 45 minut. Bardzo szybko swoją pierwszą żółtą kartkę złapał Edenilson, o którego tak zabiegano w Genui przed sezonem i w końcu udało się go z Udinese sprowadzić. Po 24 minutach i kartonikach dla Gakpe i Zampano brazylijski wahadłowy obejrzał kartkę czerwoną. Szybko za niesportowe zachowanie z placu gry wyleciał też poczciwy Goran Pandev. Wtedy wiadomo było, że grająca jak równy z równym Pescara zyska pewnie w końcówce sporą przewagę. Do tej pory bowiem jeśli jedna z drużyn miała jakąś sytuację, to zaraz drudzy odpowiadali swoją dobrą akcją. Od 80 
minuty atakowały już jednak głównie Delfiny. Ich próby polegało przede wszystkim na wrzutkach w pole karne, z którymi dobrze spisująca się od początku obrona Gryfonów z czasem zaczęła mieć problemy. W końcu Francesco Zampano po przebojowym rajdzie prawą stroną podał płasko do wprowadzonego trochę wcześniej na boisko Menaja, który spudłować nie mógł. Kolejne wrzutki, już te na głowę napastnika, były niezłe, ale nie  udało się Caprariemu skierować piłki głową do bramki Perina. Była też jedna groźna kontra Laxalta. Urugwajski skrzydłowy przegrał jednak pojedynek z Bizzarrim. Po meczu dużo uwag do pracy sędziów miał Preziosi. Trzeba przyznać rację włodarzowi Genoi, bo w jednej z sytuacji rzeczywiście gospodarzom należał się rzut karny. Nie była to jednak najlepsza kolejka dla włoskich sędziów. Koniec końców drużyna kierowana przez Juricia plasuje się teraz w dolnej połówce tabeli, z zaledwie dwoma punktami więcej od niedzielnych przeciwników.. Pocieszeniem pozostaje mecz do dokończenia z Fiorentiną, ale mimo wszystko punktów straconych z Pescarą będzie potem żal. Pocieszeniem może być oczywiście to, że Genoa wygląda znacznie lepiej od Samdporii i w zbliżających się derbach raczej będzie faworytem.







FIORENTINA - MILAN

flashscore

Milan wygrał dwa mecze z rzędu i w dobrych nastrojach pojechał do Florencji. Fiołki w ostatniej kolejce zremisowali z Udinese. Kibice mieli prawo oczekiwać dobrego, hitowego meczu.
Oczekiwania dość szybko zostały sprowadzone do rangi zawodu. To nie był ładny mecz, a na boisku grała tylko jedna drużyna i była to Fiorentina. Milan był zepchnięty do obrony w czym dobrze odnajdował się Montolivo, który wreszcie zagrał mecz na dobrym poziomie, szkoda tylko, że jedynie w defensywie. W Mediolanie nadal czekają, aż ich kapitan zacznie rozgrywać piłkę jak przystało na lidera. Po drugiej stronie świetnie prezentował się Borja Valero napędzając kolejne ataki Fiołków. Jednak postacią centralną tego spotkania pozostanie w pamięci kibiców sędzia tego meczu, pan Daniele Orsato. Najpierw nie podyktował karnego dla Fiorentiny za faul Paletty na Kalinicu. Obrońca rossonerich bez pardonu atakował w twarz napastnika gospodarzy dorzucając do tego zamaszystego „nelsona”.  Nieco później Orsato wskazał na wapno i tym razem była to dobra decyzja. Calabria faulował Valero na środku pola karnego. Jedenastki nie wykorzystał jednak Kalinić. Jego strzał, nie dość że został wyczuty idealnie przez Donnarumę, to jeszcze trafił w słupek. Bramkarz Milanu był w tym meczu w dobrej dyspozycji i bronił kolejne strzały, w tym bardzo groźny Valero. Po stronie rossonerich swoją szansę miał Bacca. Sanchez popełnił błąd, a jego rodak Uderzał z półobrotu niczym Chuck Norris, ale jego strzał przeleciał obok bramki. Sędzia Orsato jeszcze raz dał o sobie znać, gdy nie odgwizdał ewidentnego faulu na Luizie Adriano w wykonaniu Tomovica w ostatniej akcji meczu. Brazylijczyk wychodził na czystą pozycję i został przewrócony na skraju pola karnego. To mogła być ta jedyna sytuacja, która zmieniłaby wynik meczu. Zamiast tego sędzia zakończył spotkanie. Bardzo słaby mecz Milanu, właściwie tylko Montolivo mógł imponować odbiorami, a osobną kompilację należy przeznaczyć młodemu bramkarzowi rossonerich.




Fiorentina mimo ogromnej przewagi i o wiele lepszej gry nie potrafiła tego udokumentować, nawet z karnego.


CROTONE - ATALANTA

flashscore


Gasperini wierzył w swój zespół, podkreślał to na każdej konferencji prasowej, a oni dziś wyszli żądni krwi i trzech punktów. Dość powiedzieć, że gol otwierający wynik meczu padł w trzeciej minucie, a powinno być wtedy już 2:0 bo w 40 sekundzie Cordaz wybronił strzał Alejandro Gomeza! La Dea nie zadowoliła się szybkim objęciem prowadzenia. Nie dała ekipie beniaminka cienia nadziei, że dziś będzie miała słabszy dzień. Najlepszym graczem Crotone był wspomniany Cordaz, ale i on zawiódł w 40 minucie kiedy zaliczył pusty przelot przy dośrodkowaniu, a gola na 2:0 zdobył Jasmin Kurtic. Tuż przed gwizdkiem zapraszającym na przerwę wszelkich złudzeń pozbawił rywali Papu Gomez, który zdjął pajęczynę z bramki Pitagorejczyków. Fenomenalny gol!




Pozamiatane, można zagłębić się w lekturę czy odrobić lekcje:

źródło własne

Druga odsłona to zdecydowana kontrola meczu przez Atalantę. Obrazu nie zmieniła nawet czerwona kartka dla Franka Kessie, który wyleciał z boiska za brutalny faul. Crotone dopiero w samej końcówce było w stanie zagrozić bramce rywali. Gola honorowego zdobył Simy, były król strzelców zaplecza portugalskiej ekstraklasy. Na więcej jednak stać ich nie było. Crotone odstaje od stawki zdecydowanie i zaczynamy się zastanawiać czy niechlubny rekord Venezii z sezonu 1949/50, która zdobyła wtedy szesnaście punktów zostanie zagrożony?

CAGLIARI - SAMPDORIA

flashscore

W ostatnim meczu kolejki zmierzyły się drużyny, które dysponują kadrami na spokojny środek tabeli. Liczyć więc trzeba było na zacięte spotkanie na niezłym poziomie. Pierwsza połowa rzeczywiście była wyrównana, ale samej jakości piłkarskiej zdecydowanie brakowało. Bardzo doświadczeni piłkarze w środku pola w barwach Cagliari i młodzi zdolni pomocnicy Sampy wspierani przez profesora Cigariniego nie podołali jednak i na placu gry panował duży chaos. Drużyny miały problem z wykonaniem trzech, czterech celnych podań z rzędu. Mimo wszystko lepiej jednak prezentowała się Doria, która potrafiła się dłużej utrzymać przy piłce i więcej czasu spędzała na atakowaniu. Niestety nie był to dzień ani Quagliarelli, ani tym bardziej Muriela i Marco Storari nie miał jakoś bardzo dużo roboty. Raz jednak podczas wykonywania swoich bramkarskich obowiązków nabawił się kontuzji kolana i musiał go zastąpić Raffael. Jeszcze przed zejściem były zastępca Buffona musiał zmierzyć się z zaskakującym strzałem Cigariniego z dalszej odległości, chociaż piłka po nim leciała jednak w środek bramki. Dużo lepiej od napastników Dorii prezentowali się ofensywni piłkarze Cagliari. Sau i Boriello rozkręcili się co prawda w drugiej połowie, ale od początku było widać, że są lepiej dysponowani od swoich vis a vis. W zdobywaniu goli wyręczył ich w pierwszej połowie Joao Pedro, choć przy jego golu ogromną robotę wykonał Simone Padoin. Mający raczej defensywne zadania zawodnik zrobił fantastyczną akcję lewą flanką i wyłożył piłkę portugalskiemu koledze, który nie mógł spudłować. Warto dodać, że ogranym przez Padoina obrońcą był Pedro Pereira.
W drugiej połowie lepsza była już Sampdoria. Od początku do ataków przeszedł zespół Giampaolo i dość szybko osiągnął dużą przewagę. Cagliari w drugiej odsłonie skupiło się na kontratakach. To właśnie w tym elemencie brylowali Sau i Boriello. Ten drugi, mimo lat na karku, z łatwością wyprzedzał fatalnego dzisiaj młokosa Pereirę. Ofensywne wypady Sardyńczyków wzbudzały wielki aplauz na trybunach, z których raz po raz wybrzmiewały pochwalne pieśni na cześć swojego klubu. Atakowała jednak Sampa, której brakowało jednak jakości. Nie wniósł jej nawet nieobecny ostatnio Alvarez. Dobrze wyglądał Linetty, ale do 85 minuty skupiał się raczej na przeszkadzaniu rywalom. Cigarini oczywiście podawał dokładnie, ale cała jego gra odbywa się daleko od bramki przeciwnika. Praet był lepszy niż w ostatnch dwóch meczach, ale też nie wykreował szans kolegom. Zmianami reagować musiał więc Giampaolo. Schick rzeczywiście ożywił ofensywę gości, popisał się kilkoma fajnymi zagraniami i może liczyć na więcej minut w kolejnych kolejkach. Budimir zaliczył raczej dyskretny występ, a Fernandes zdobył nawet gola na 1:1 po świetnym podaniu Linettego. Pytanie oczywiście, gdzie był w tej sytuacji boczny obrońca Cagliari. Dla drużyny gospodarzy nie ma to jednak żadnego znaczenia, bo dwie minuty po wyrównaniu koszmarny błąd popełnił Viviano. Były golkiper Arsenalu nie trafił w piłkę po wyjściu do niej, a do pustej bramki spokojnie trafił rezerwowy Melchiorriego W doliczonym czasie Doria próbowała jeszcze wrzucać w pole karne, ale obrona kierowana przez Bruno Alvesa nie dała się już zaskoczyć i punkty zostały w Cagliari. Sampdoria przegrywa po raz czwarty z rzędu, a derby tuż tuż...


Tabela po 6 kolejkach Serie A:

flashscore
Na prowadzeniu wciąż Juventus, a Crotone pewnym kandydatem do spadku. Wydaje się, że nie ma absolutnie żadnych szans na utrzymanie. Milan nie wykorzystał szansy na wskoczenie na podium i okupuje miejsce tuż za pucharowymi. 

Klasyfikacja strzelców po 6 kolejkach Serie A:

flashscore


Na czele wciąż Icardi, tuż za nim rewelacyjny w tym sezonie Belotti, a także Bacca, który miejsce na podium zawdzięcza hattrickowi z początku rozgrywek. Na pewno na duże brawa zasługuje Arkadiusz Milik. Zaskoczeniem jest na pewno obecność w tej klasyfikacji Kessiego z Atalanty, który nawet nie jest napastnikiem!

Komentarze (0):

Prześlij komentarz

Subskrybuj Komentarze do posta [Atom]

<< Strona główna