Chievo i Maran związek idealny na ostatniej prostej (?)
(źródło: fantacalciomag.it) |
Początek sezonu 2016/17 to znakomity czas dla Chievo Werona. Gialloblu
w siedmiu kolejkach zgromadzili trzynaście oczek i tylko dwukrotnie schodzili z
boiska pokonani: we Florencji i w Neapolu więc w miejscach w których doliczanie
sobie jakiejkolwiek zdobyczy punktowej z góry jest absolutnie wykluczone.
Przyjrzymy się więc co takiego stało się w Weronie, że Chievo zamiast bić się o
utrzymanie jest w czubie tabeli i jaka może czekać ich najbliższa przyszłość.
Chievo od 2007 roku występuje
nieprzerwanie na boiskach Serie A. Zresztą sezon 2006/07 był jedynie jednorocznym
przerywnikiem na jej zapleczu. Latające
Osły wrosły w krajobraz elity od początku XXI wieku kiedy pierwszy raz w
historii do niej awansowały. Kibice calcio
zresztą na pewno pamiętają debiut werończyków na najwyższym szczeblu bo
okraszony został piątą pozycją na finiszu i awansem do Pucharu UEFA! Tamta ekipa pod
batutą Lugiego Del Neri rozegrała świetny sezon naznaczony takimi wynikami jak
m.in. ogranie Interu na San Siro czy Lazio u siebie. Zresztą rok później było
też niewiele gorzej bo finisz ledwie dwie pozycje niżej był traktowany jako
ogromny sukces. Jeszcze dziesięć lat temu udało się wywalczyć drugi awans do
europejskich pucharów (na boisku Puchar UEFA, a po decyzjach władz ligi
rozliczających calciopoli, nawet do
eliminacji Ligi Mistrzów). Chievo jednak z roku na rok słabło, nie było w
stanie powalczyć o coś więcej niż spokojne utrzymanie w lidze. Dość powiedzieć,
że od momentu wspomnianego wyżej powrotu do elity tylko raz, w zeszłym sezonie,
udało się Osiołkom wzlecieć na
miejsce w pierwszej dziesiątce. W mieście Romea i Julii nikt nie ma
wątpliwości, że jest to zasługa przede wszystkim Rolando Marana, trenera, który
jednocześnie jest największym atutem Chievo. Nie było przypadkiem łączenie jego
nazwiska latem z posadą w Lazio Rzym czy wręcz z obwieszczeniu w mediach jego
„transferu” do Atalanty Bergamo. O tym epizodzie jednak za moment, teraz przedstawimy
łysego szkoleniowca.
(źródło: raadiogoal24.it) |
Rolando Maran urodził się w 1963
roku w Trydencie i nie był wielkim piłkarzem, dość powiedzieć, że Serie B to
najwyższy poziom na jaki był w stanie się wspiąć. Jednak, co w tym przypadku
najważniejsze, na zaplecze włoskiej ekstraklasy awansował w 1994 roku z Chievo,
którego barwy reprezentował nieprzerwanie od 1986 roku. Maran i Chievo to przez
wiele lat był związek idealny. On dawał z siebie wszystko dla zespołu, w
późniejszych latach nawet mu kapitanował, a gialloblu
pozwalali mu realizować swoje cele i marzenia, oczywiście skrojone na potrzeby
posiadanych umiejętności. Maran odszedł z Werony po rozegraniu dla nich ponad
300 spotkań w 1995 roku aby dograć jeszcze dwa lata w słabszych klubach bo po
przekroczeniu trzydziestego roku życia jego możliwości gry w Serie B szybko się
wyczerpywały. Nie spalił jednak za sobą
mostów. Już w 1997 roku wrócił do swojego klubu w charakterze drugiego
trenera przy Silvio Baldinim. Pomimo, że ich współpraca trwała tylko rok to
Maran wypowiada się o nim w samych superlatywach. W wywiadzie dla magazynu „Rivista Undici” Maran przyznaje, że to
właśnie Baldini nauczył go jak trzymać dyscyplinę w grupie przy wzajemnym
szacunku i współpracy. Baldiniego określa też jednym z niewielu przyjaciół
jakich ma w świecie calcio i pomimo
dość rzadkich już teraz kontaktów nic się w ich relacjach nie zmieniło. I to
jest jedna z podstaw jego pracy jako szkoleniowca. Utrzymanie dyscypliny w
drużynie i wzajemnego szacunku. Posłuchu w drużynie nie
zdobywa on jednak krzykiem, a codzienną, żmudną i ciężką pracą. Maran w tej
samej rozmowie przyznaje, że bardzo rzadko podnosi głos, woli dotrzeć do swoich
piłkarzy spokojnymi, rzeczowymi argumentami. Teoria to jedno, ale praktyka
bardzo często wygląda zupełnie inaczej. Do przygotowania czysto książkowego
należy dołożyć też doświadczenie, a to (oraz umiejętność pakowania walizek)
Maran przez lata zdobywał na różnych szczeblach. W Serie C z Cittadellą, w
Serie B z Brescią, Bari, Trestiną skąd był zwalniany w trakcie sezonu. Również
z Vicenzy odwołano go z funkcji pierwszego trenera by po dwóch tygodniach
przywrócić na stanowisko. To zamieszanie miało miejsce w sezonie 2009/10, a kolejne
rozgrywki Maran bez przeszkód zakończył jako szkoleniowiec Lanerossi. Dwunaste miejsce może wrażenia nie robi, ale był to ten
moment, który pozwolił mu zbudować sobie nazwisko w światku Serie B. Nic więc
dziwnego, że kiedy Varese fatalnie rozpoczęło campionato 2011/12 notując w pierwszych siedmiu kolejkach bilans
1-3-3 to Maran miał ratować sezon dla Bosini.
Przypomnimy tylko, że początek tej dekady to był dla Varese bardzo dobry
czas, sezon wcześniej załapali się na play-off o awans do Serie A i w
następnych rozgrywkach plan był podobny. Maran go zrealizował. Po zwycięskim
debiucie na stadionie… Vicenzy doprowadził Varese znów do baraży o Serie A, ale
i tym razem lepszy okazał się rywal (Sampdoria). Biancorossi nie wywalczyli więc upragnionej promocji, ale zrobił to
Maran, który objął stery Catanii Calcio. Pamiętacie wyczyny z tym klubem
Mihajlovicia i Montelli? Odpowiednio
trzynaste i jedenaste miejsce? Maran też pamiętał i nie przejmował się tym
zbytnio. W pierwszym roku pracy na Sycylii pobił ich rezultaty zajmując ze Słonikami ósmą lokatę zdobywając
równocześnie najwięcej punktów w ich historii w Serie A, 56! Gorzej był w
następnych rozgrywkach bo Catania spadła z ligi, a swoją cegiełkę dołożył do
tego Maran i to dwukrotnie: najpierw został zwolniony w październiku by wrócić
w styczniu i prowadzić drużynę do kwietnia kiedy to znów stracił pracę po
pięciu porażkach z rzędu zostawiając drużynę na ostatnim miejscu w tabeli. Rok
2014 nie zaczął się dla niego zbyt obiecująco, ale końcówka była już
zdecydowanie lepsza, Rolando Maran wrócił do domu, od października przejął po
Eugenio Corinim będące w tarapatach Chievo. Po ośmiu kolejkach Latające Osły miały na koncie ledwie cztery
punkty. Na pierwszą wygraną Maran czekał do 9. listopada (2:1 z Ceseną, gol na
wagę zwycięstwa w 90 minucie!)
Ostatecznie Chievo utrzymało się
w lidze bez większych problemów, wszystko dzięki bardzo porządnemu punktowaniu
w drugiej części sezonu. Jak meczu nie udało się wygrać to zazwyczaj werończycy
dzielili się punktami.
(źródło: transfermarkt.pl; pionowa linia oznacza początek pracy Mrana w Chievo) |
Był to dobry prognostyk przed
kolejnym sezonem, tym wspomnianym wcześniej, zakończonym na dziewiątej lokacie
ze średnią punktów na mecz 1,3. Tym, który mógł być jednocześnie końcem pracy
Marana w Veronello. Parol na niego zagięła Atalanta Bergamo i trzeba postawić
sprawę jasno to Maran był pierwszym wyborem władz La Dea nie Gasperini. Jeszcze pod koniec maja w lokalnej prasie („Bergamo post”) pojawiały się artykuły
przedstawiające nowego trenera zespołu. Wywiad, który przytoczyliśmy wyżej przedrukowywany
był właśnie w tamtym okresie. Można było też znaleźć tekst o tym jak będzie
wyglądał sztab Marana i jakim systemem zagra jego Atalanta. Kiedy oczekiwano
już tylko na confermato ufficiale Luca
Campedelli, prezydent Chievo, wytoczył najcięższe działa. Przekonał Marana, że
jest w domu, miejscu dla niego najlepszym i że zrobi wszystko co w jego mocy by
zbudować taką kadrę jakiej ten będzie sobie życzył. Sam Maran mógł powiedzieć
tylko jedno: „W Chievo wszystko ma inny
smak, ten klub jest dla mnie jak rodzina.” Górnolotnie? Na pewno, ale
akurat on nie może być posądzony o rzucanie pustymi frazesami. Chievo to jego
klub i nawet jeżeli opuści go po sezonie to jest więcej niż pewne, że to nie
ostatni raz kiedy prowadzi Osiołki.
(źródło: stopandgoal.it) |
A
jakim szkoleniowcem jest Maran poza tym, że potrafi zadbać o dobrą atmosferę w
zespole? Co go charakteryzuje? On sam odpowiedział na podobne pytanie jednym
słowem: intensywność. Trening ma być intensywny i czas poświęcony na pracę ma
być wykorzystany do maksimum. Żadnych przerw, jedynie króciutkie pauzy na
uzupełnienie płynów. Pracować trzeba ciężko, ale to daje owoce. I w obecnym
sezonie te owoce są bardzo dorodne. Nikt nie oczekuje od Chievo walki o
puchary, ale im bliżej będą miejsc dających takie szanse tym dalej będą od
strefy spadkowej, a uniknięcie degradacji to podstawowy cel. Wszystko co ponad
to jest już wynikiem ponad plan. Tylko do tak przedstawionej rzeczywistości
dochodzi jeszcze jeden czynnik: ambicja. Tak trenera jak i jego zawodników. Nieprzypadkowo
Maran na konferencji na której ogłoszono jego pozostanie w klubie odniósł się
do poprzednich wyników: „Miniony sezon
był dla nas jak mistrzostwo. Jeżeli chcielibyśmy poprawić ten rezultat musimy
jeszcze mocniej pracować i potrzebujemy nowych ludzi nie tracąc obecnych ogniw.”
To właśnie ambicja była głównym czynnikiem jaki kazał Maranowi poważnie
zainteresować się ofertą z Atalanty. W Bergamo nie ma środków na skuteczną
walkę o puchary i rywalizację jak równy z równym z Milanem czy Lazio, ale są
one wyższe niż w Weronie i teoretycznie to tam łatwiej osiągnąć tak
niespodziewany rezultat. Praktycznie okazuje się jednak, że dobra praca,
podparta wzajemnym zaufaniem i doświadczeniem może dać efekty. Jak parę razy
zostało zasygnalizowane w tekście Maran ciężkiej pracy się nie boi. Do tego
jest bardzo elastyczny jeśli chodzi o taktykę w jakiej grać mają jego zespoły.
Nigdy nie narzucał swoich pomysłów jeśli widział, że nie ma odpowiednich
wykonawców. Zawsze dostosowywał taktykę do posiadanego materiału ludzkiego, a
nie odwrotnie. Gdziekolwiek by nie był, pracował tymi narzędziami jakie zastał
już na miejscu. Nie wymyślał nowych pozycji dla swoich zawodników, nie obciążał
ich zadaniami, których nie wykonywali przez całą karierę. Kroił tak jak
starczało mu materiału. Rzeczą wspólną był natomiast - prawie zawsze - blok
obronny składający się z czterech graczy. Czy to w Varese gdzie grał 4-4-2 czy
potem przejmując Catanię po Montelli gdzie trzeba było grać 4-3-3, bo tak
właśnie budował drużynę l’Aeroplanino.
Nie znaczy to jednak, że nie ma on własnych pomysłów na funkcjonowanie zespołu.
Kiedy drugi raz obejmował Vicenzę sporo zmieniał w ustawieniu drużyny by
przejść ostatecznie do 3-5-2 i obronił się rezultatami co dało mu szansę na
walkę o awans do Serie A z Varese.
A jak wygląda Chievo Marana? Od zeszłego
sezonu gra w ustawieniu 4-3-1-2, ale kiedy przychodził w roli strażaka postawił
na bezpieczne 4-4-2, dopiero jak udało mu się ugasić pożar zaczął udoskonalać
4-3-1-2 bo w takim ustawieniu ligę próbował podbijać jego poprzednik. Poza
stabilizacją w ustawieniu ważne dla obecnych wyników Osiołków są personalia, które w porównaniu z minioną kampanią
różnią się niewiele. Wtedy w bramce stał doświadczony Albano Bizzarri teraz
jego miejsce zajął mający również sporo ogrania w lidze Stefano Sorrentino. To tak
naprawę najważniejsza zmiana. Za
grę z przodu odpowiadają wciąż Valter Birsa (świetne otwarcie sezonu i nie mamy
na myśli tylko dubletu z Interem, ale całokształt), Riccardo Meggiorini i Lucas
Castro, który, idziemy o zakład, wyśrubuje swoją życiówkę w tym sezonie (nie
jest ona znów tak okazała: 4 gole i 7 asyst jeszcze w Catanii Marana w sezonie
2012/13). W drugiej linii obok Argentyńczyka pewne miejsce mają Perparim Hetemaj
i grający już czwarty sezon w Chievo Ivan Radovanović. Za spokój w obronie
odpowiadają od lewej: Gobbi, Dainelli, Cesar i Cacciatore, którego nieobecność
będzie próbował załatać doświadczony Nicolas Frey mający za sobą już ponad 200
występów w żółtej koszulce. Skoro mowa o weteranach to nie można ominąć symbolu
tego klubu: Sergio Pellissier. 37-mio latek jest z Chievo od początku ich
występów w Serie A i w tym sezonie liczy na dołączenie do „klubu 100”, a
brakuje mu do tego tylko dwóch goli. Wynik do zrobienia być może nawet jeszcze
przed Sylwestrem.
(źródło: sportellate.it) |
Bolączką Chievo jest na pewno wiek
ich zawodników. Średnia całej kadry to 29,5 roku, podstawowej jedenastki to 31
lat, a linii obrony aż 34 lata! Nie można więc oprzeć się wrażeniu, że to jest
zespół na tu i teraz, że latem czeka ich w końcu rewolucja, pytanie czy wciąż
pod okiem Marana? Póki co urodzony w Trydencie trener będzie wyciskał ostatnie
soki ze swoich podopiecznych żeby poprawić rezultat z zeszłego sezonu, pytanie czy jest w stanie to
zrobić? W zeszłym roku też wystartowali świetnie by potem obniżyć loty i zabetonować
się w środku tabeli. Powtórzenie się takiego scenariusza na pewno nie będzie tragedią,
ale jak mówiliśmy ambicje są wyższe. Sam Maran natomiast już porównywany jest
do Maurizio Sarriego i wróży mu się podobną drogą jak obecnemu szkoleniowcowi
Napoli. Jeżeli wszystko w jego karierze przebiegać będzie jak dotychczas to
niedługo odrzucona w ostatnim momencie oferta z Atalanty będzie brzmiała jak
niewinny żarcik, a plotki łączące go z klubami pokroju Lazio i Fiorentiny mogą
się skonkretyzować. On sam też nie zamyka się na pracę poza Italią, sam
widziałby się w Bundeslidze. Jedno jest pewne, Chievo to tylko przystanek do otrzymania większej szansy.
Ł.
Komentarze (0):
Prześlij komentarz
Subskrybuj Komentarze do posta [Atom]
<< Strona główna