poniedziałek, 10 października 2016

Chievo i Maran związek idealny na ostatniej prostej (?)


(źródło: fantacalciomag.it)


Początek sezonu 2016/17 to znakomity czas dla Chievo Werona. Gialloblu w siedmiu kolejkach zgromadzili trzynaście oczek i tylko dwukrotnie schodzili z boiska pokonani: we Florencji i w Neapolu więc w miejscach w których doliczanie sobie jakiejkolwiek zdobyczy punktowej z góry jest absolutnie wykluczone. Przyjrzymy się więc co takiego stało się w Weronie, że Chievo zamiast bić się o utrzymanie jest w czubie tabeli i jaka może czekać ich najbliższa przyszłość.


Chievo od 2007 roku występuje nieprzerwanie na boiskach Serie A. Zresztą sezon 2006/07 był jedynie jednorocznym przerywnikiem na jej zapleczu. Latające Osły wrosły w krajobraz elity od początku XXI wieku kiedy pierwszy raz w historii do niej awansowały. Kibice calcio zresztą na pewno pamiętają debiut werończyków na najwyższym szczeblu bo okraszony został piątą pozycją na finiszu i  awansem do Pucharu UEFA! Tamta ekipa pod batutą Lugiego Del Neri rozegrała świetny sezon naznaczony takimi wynikami jak m.in. ogranie Interu na San Siro czy Lazio u siebie. Zresztą rok później było też niewiele gorzej bo finisz ledwie dwie pozycje niżej był traktowany jako ogromny sukces. Jeszcze dziesięć lat temu udało się wywalczyć drugi awans do europejskich pucharów (na boisku Puchar UEFA, a po decyzjach władz ligi rozliczających calciopoli, nawet do eliminacji Ligi Mistrzów). Chievo jednak z roku na rok słabło, nie było w stanie powalczyć o coś więcej niż spokojne utrzymanie w lidze. Dość powiedzieć, że od momentu wspomnianego wyżej powrotu do elity tylko raz, w zeszłym sezonie, udało się Osiołkom wzlecieć na miejsce w pierwszej dziesiątce. W mieście Romea i Julii nikt nie ma wątpliwości, że jest to zasługa przede wszystkim Rolando Marana, trenera, który jednocześnie jest największym atutem Chievo. Nie było przypadkiem łączenie jego nazwiska latem z posadą w Lazio Rzym czy wręcz z obwieszczeniu w mediach jego „transferu” do Atalanty Bergamo. O tym epizodzie jednak za moment, teraz przedstawimy łysego szkoleniowca. 


(źródło: raadiogoal24.it)

Rolando Maran urodził się w 1963 roku w Trydencie i nie był wielkim piłkarzem, dość powiedzieć, że Serie B to najwyższy poziom na jaki był w stanie się wspiąć. Jednak, co w tym przypadku najważniejsze, na zaplecze włoskiej ekstraklasy awansował w 1994 roku z Chievo, którego barwy reprezentował nieprzerwanie od 1986 roku. Maran i Chievo to przez wiele lat był związek idealny. On dawał z siebie wszystko dla zespołu, w późniejszych latach nawet mu kapitanował, a gialloblu pozwalali mu realizować swoje cele i marzenia, oczywiście skrojone na potrzeby posiadanych umiejętności. Maran odszedł z Werony po rozegraniu dla nich ponad 300 spotkań w 1995 roku aby dograć jeszcze dwa lata w słabszych klubach bo po przekroczeniu trzydziestego roku życia jego możliwości gry w Serie B szybko się wyczerpywały. Nie spalił jednak za sobą  mostów. Już w 1997 roku wrócił do swojego klubu w charakterze drugiego trenera przy Silvio Baldinim. Pomimo, że ich współpraca trwała tylko rok to Maran wypowiada się o nim w samych superlatywach. W wywiadzie dla magazynu „Rivista Undici” Maran przyznaje, że to właśnie Baldini nauczył go jak trzymać dyscyplinę w grupie przy wzajemnym szacunku i współpracy. Baldiniego określa też jednym z niewielu przyjaciół jakich ma w świecie calcio i pomimo dość rzadkich już teraz kontaktów nic się w ich relacjach nie zmieniło. I to jest jedna z podstaw jego pracy jako szkoleniowca. Utrzymanie dyscypliny w drużynie i wzajemnego szacunku. Posłuchu w drużynie nie zdobywa on jednak krzykiem, a codzienną, żmudną i ciężką pracą. Maran w tej samej rozmowie przyznaje, że bardzo rzadko podnosi głos, woli dotrzeć do swoich piłkarzy spokojnymi, rzeczowymi argumentami. Teoria to jedno, ale praktyka bardzo często wygląda zupełnie inaczej. Do przygotowania czysto książkowego należy dołożyć też doświadczenie, a to (oraz umiejętność pakowania walizek) Maran przez lata zdobywał na różnych szczeblach. W Serie C z Cittadellą, w Serie B z Brescią, Bari, Trestiną skąd był zwalniany w trakcie sezonu. Również z Vicenzy odwołano go z funkcji pierwszego trenera by po dwóch tygodniach przywrócić na stanowisko. To zamieszanie miało miejsce w sezonie 2009/10, a kolejne rozgrywki Maran bez przeszkód zakończył jako szkoleniowiec Lanerossi. Dwunaste miejsce może wrażenia nie robi, ale był to ten moment, który pozwolił mu zbudować sobie nazwisko w światku Serie B. Nic więc dziwnego, że kiedy Varese fatalnie rozpoczęło campionato 2011/12 notując w pierwszych siedmiu kolejkach bilans 1-3-3 to Maran miał ratować sezon dla Bosini. Przypomnimy tylko, że początek tej dekady to był dla Varese bardzo dobry czas, sezon wcześniej załapali się na play-off o awans do Serie A i w następnych rozgrywkach plan był podobny. Maran go zrealizował. Po zwycięskim debiucie na stadionie… Vicenzy doprowadził Varese znów do baraży o Serie A, ale i tym razem lepszy okazał się rywal (Sampdoria). Biancorossi nie wywalczyli więc upragnionej promocji, ale zrobił to Maran, który objął stery Catanii Calcio. Pamiętacie wyczyny z tym klubem Mihajlovicia  i Montelli? Odpowiednio trzynaste i jedenaste miejsce? Maran też pamiętał i nie przejmował się tym zbytnio. W pierwszym roku pracy na Sycylii pobił ich rezultaty zajmując ze Słonikami ósmą lokatę zdobywając równocześnie najwięcej punktów w ich historii w Serie A, 56! Gorzej był w następnych rozgrywkach bo Catania spadła z ligi, a swoją cegiełkę dołożył do tego Maran i to dwukrotnie: najpierw został zwolniony w październiku by wrócić w styczniu i prowadzić drużynę do kwietnia kiedy to znów stracił pracę po pięciu porażkach z rzędu zostawiając drużynę na ostatnim miejscu w tabeli. Rok 2014 nie zaczął się dla niego zbyt obiecująco, ale końcówka była już zdecydowanie lepsza, Rolando Maran wrócił do domu, od października przejął po Eugenio Corinim będące w tarapatach Chievo. Po ośmiu kolejkach Latające Osły miały na koncie ledwie cztery punkty. Na pierwszą wygraną Maran czekał do 9. listopada (2:1 z Ceseną, gol na wagę zwycięstwa w 90 minucie!)

Ostatecznie Chievo utrzymało się w lidze bez większych problemów, wszystko dzięki bardzo porządnemu punktowaniu w drugiej części sezonu. Jak meczu nie udało się wygrać to zazwyczaj werończycy dzielili się punktami.
(źródło: transfermarkt.pl; pionowa linia oznacza początek pracy Mrana w Chievo)

Był to dobry prognostyk przed kolejnym sezonem, tym wspomnianym wcześniej, zakończonym na dziewiątej lokacie ze średnią punktów na mecz 1,3. Tym, który mógł być jednocześnie końcem pracy Marana w Veronello. Parol na niego zagięła Atalanta Bergamo i trzeba postawić sprawę jasno to Maran był pierwszym wyborem władz La Dea nie Gasperini. Jeszcze pod koniec maja w lokalnej prasie („Bergamo post”) pojawiały się artykuły przedstawiające nowego trenera zespołu. Wywiad, który przytoczyliśmy wyżej przedrukowywany był właśnie w tamtym okresie. Można było też znaleźć tekst o tym jak będzie wyglądał sztab Marana i jakim systemem zagra jego Atalanta. Kiedy oczekiwano już tylko na confermato ufficiale Luca Campedelli, prezydent Chievo, wytoczył najcięższe działa. Przekonał Marana, że jest w domu, miejscu dla niego najlepszym i że zrobi wszystko co w jego mocy by zbudować taką kadrę jakiej ten będzie sobie życzył. Sam Maran mógł powiedzieć tylko jedno: „W Chievo wszystko ma inny smak, ten klub jest dla mnie jak rodzina.” Górnolotnie? Na pewno, ale akurat on nie może być posądzony o rzucanie pustymi frazesami. Chievo to jego klub i nawet jeżeli opuści go po sezonie to jest więcej niż pewne, że to nie ostatni raz kiedy prowadzi Osiołki.
(źródło: stopandgoal.it)

 A jakim szkoleniowcem jest Maran poza tym, że potrafi zadbać o dobrą atmosferę w zespole? Co go charakteryzuje? On sam odpowiedział na podobne pytanie jednym słowem: intensywność. Trening ma być intensywny i czas poświęcony na pracę ma być wykorzystany do maksimum. Żadnych przerw, jedynie króciutkie pauzy na uzupełnienie płynów. Pracować trzeba ciężko, ale to daje owoce. I w obecnym sezonie te owoce są bardzo dorodne. Nikt nie oczekuje od Chievo walki o puchary, ale im bliżej będą miejsc dających takie szanse tym dalej będą od strefy spadkowej, a uniknięcie degradacji to podstawowy cel. Wszystko co ponad to jest już wynikiem ponad plan. Tylko do tak przedstawionej rzeczywistości dochodzi jeszcze jeden czynnik: ambicja. Tak trenera jak i jego zawodników. Nieprzypadkowo Maran na konferencji na której ogłoszono jego pozostanie w klubie odniósł się do poprzednich wyników: „Miniony sezon był dla nas jak mistrzostwo. Jeżeli chcielibyśmy poprawić ten rezultat musimy jeszcze mocniej pracować i potrzebujemy nowych ludzi nie tracąc obecnych ogniw.” To właśnie ambicja była głównym czynnikiem jaki kazał Maranowi poważnie zainteresować się ofertą z Atalanty. W Bergamo nie ma środków na skuteczną walkę o puchary i rywalizację jak równy z równym z Milanem czy Lazio, ale są one wyższe niż w Weronie i teoretycznie to tam łatwiej osiągnąć tak niespodziewany rezultat. Praktycznie okazuje się jednak, że dobra praca, podparta wzajemnym zaufaniem i doświadczeniem może dać efekty. Jak parę razy zostało zasygnalizowane w tekście Maran ciężkiej pracy się nie boi. Do tego jest bardzo elastyczny jeśli chodzi o taktykę w jakiej grać mają jego zespoły. Nigdy nie narzucał swoich pomysłów jeśli widział, że nie ma odpowiednich wykonawców. Zawsze dostosowywał taktykę do posiadanego materiału ludzkiego, a nie odwrotnie. Gdziekolwiek by nie był, pracował tymi narzędziami jakie zastał już na miejscu. Nie wymyślał nowych pozycji dla swoich zawodników, nie obciążał ich zadaniami, których nie wykonywali przez całą karierę. Kroił tak jak starczało mu materiału. Rzeczą wspólną był natomiast - prawie zawsze - blok obronny składający się z czterech graczy. Czy to w Varese gdzie grał 4-4-2 czy potem przejmując Catanię po Montelli gdzie trzeba było grać 4-3-3, bo tak właśnie budował drużynę l’Aeroplanino. Nie znaczy to jednak, że nie ma on własnych pomysłów na funkcjonowanie zespołu. Kiedy drugi raz obejmował Vicenzę sporo zmieniał w ustawieniu drużyny by przejść ostatecznie do 3-5-2 i obronił się rezultatami co dało mu szansę na walkę o awans do Serie A z Varese.

A jak wygląda Chievo Marana? Od zeszłego sezonu gra w ustawieniu 4-3-1-2, ale kiedy przychodził w roli strażaka postawił na bezpieczne 4-4-2, dopiero jak udało mu się ugasić pożar zaczął udoskonalać 4-3-1-2 bo w takim ustawieniu ligę próbował podbijać jego poprzednik. Poza stabilizacją w ustawieniu ważne dla obecnych wyników Osiołków są personalia, które w porównaniu z minioną kampanią różnią się niewiele. Wtedy w bramce stał doświadczony Albano Bizzarri teraz jego miejsce zajął mający również sporo ogrania w lidze Stefano Sorrentino. To tak naprawę najważniejsza zmiana.  Za grę z przodu odpowiadają wciąż Valter Birsa (świetne otwarcie sezonu i nie mamy na myśli tylko dubletu z Interem, ale całokształt), Riccardo Meggiorini i Lucas Castro, który, idziemy o zakład, wyśrubuje swoją życiówkę w tym sezonie (nie jest ona znów tak okazała: 4 gole i 7 asyst jeszcze w Catanii Marana w sezonie 2012/13). W drugiej linii obok Argentyńczyka pewne miejsce mają Perparim Hetemaj i grający już czwarty sezon w Chievo Ivan Radovanović. Za spokój w obronie odpowiadają od lewej: Gobbi, Dainelli, Cesar i Cacciatore, którego nieobecność będzie próbował załatać doświadczony Nicolas Frey mający za sobą już ponad 200 występów w żółtej koszulce. Skoro mowa o weteranach to nie można ominąć symbolu tego klubu: Sergio Pellissier. 37-mio latek jest z Chievo od początku ich występów w Serie A i w tym sezonie liczy na dołączenie do „klubu 100”, a brakuje mu do tego tylko dwóch goli. Wynik do zrobienia być może nawet jeszcze przed Sylwestrem. 
(źródło: sportellate.it)

Bolączką Chievo jest na pewno wiek ich zawodników. Średnia całej kadry to 29,5 roku, podstawowej jedenastki to 31 lat, a linii obrony aż 34 lata! Nie można więc oprzeć się wrażeniu, że to jest zespół na tu i teraz, że latem czeka ich w końcu rewolucja, pytanie czy wciąż pod okiem Marana? Póki co urodzony w Trydencie trener będzie wyciskał ostatnie soki ze swoich podopiecznych żeby poprawić rezultat z zeszłego sezonu, pytanie czy jest w stanie to zrobić? W zeszłym roku też wystartowali świetnie by potem obniżyć loty i zabetonować się w środku tabeli. Powtórzenie się takiego scenariusza na pewno nie będzie tragedią, ale jak mówiliśmy ambicje są wyższe. Sam Maran natomiast już porównywany jest do Maurizio Sarriego i wróży mu się podobną drogą jak obecnemu szkoleniowcowi Napoli. Jeżeli wszystko w jego karierze przebiegać będzie jak dotychczas to niedługo odrzucona w ostatnim momencie oferta z Atalanty będzie brzmiała jak niewinny żarcik, a plotki łączące go z klubami pokroju Lazio i Fiorentiny mogą się skonkretyzować. On sam też nie zamyka się na pracę poza Italią, sam widziałby się w Bundeslidze. Jedno jest pewne, Chievo to tylko przystanek do otrzymania większej szansy. 

Ł.

Komentarze (0):

Prześlij komentarz

Subskrybuj Komentarze do posta [Atom]

<< Strona główna