poniedziałek, 3 października 2016

Dopo la Giornata (7)


Za nami siódma kolejka włoskiej ekstraklasy. Na Półwyspie Apenińskim tradycyjnie działo się sporo, mecz kolejki nie zawiódł, doszło też do sporej niespodzianki, padło dużo bramek i poznaliśmy również nazwisko kolejnego zwolnionego trenera. Zapraszamy do podsumowania! 


Udinese – Lazio 0:3

(źródło: gazzetta.it)





Pewnie w obronie, skutecznie w ataku, faworyt nie miał problemów z odniesieniem okazałego zwycięstwa na stadionie rywala. Taka regułka metodą kopiuj-wklej najczęściej przydaje się przy meczach Juventusu czy Napoli. Tym razem należy pochwalić Lazio, które nie zostawiło złudzeń i pokonało Udinese 3:0. Dwa gole Immobile rozdzielone trafieniem Keity do tego świetna druga linia na której czele stali Paolo oraz Lulić. Ale to nie wszystko bo dobrą formą błysną Milniković-Savić oraz De Vrij, zdecydowany lider defensywy. Biancocelesti zagrali kompletny mecz w którym aż do 65 minuty Strakosha był jedynie widzem. Albański bramkarz wykazał się kunsztem kiedy było to potrzebne (w dwóch sytuacjach Pericy) i , jak pisze La Lazio Siamo Noi¸ wysłał jasny sygnał do Marchettiego: kuruj się spokojnie, ogarniam. A co z Udinese? Pomimo trzech bramek w sieci najlepsze noty zebrał Karnezis co czytelnie pokazuje poziom gry jego kolegów. Jak pisaliśmy w zapowiedzi, Zebry to nie jest zespół, który będzie mocniejszych od siebie zaskakiwał regularnie. Udało się z Milanem, z Lazio nie było szans. Pracę po meczu stracił Beppe Iachini, a dzisiejsze media donoszą, że nowym szkoleniowcem ekipy z północy Włoch zostanie Gigi Delneri, który ma podpisać roczną umowę z opcją przedłużenia o kolejne 12 miesięcy. Sporo przed nim pracy bo poprawić trzeba dużo elementów zwłaszcza w obronie. Bierność defensywy przy golu na 0:1 pachniała wręcz sabotażem. 

(źródło: flashscore.pl)



Pescara – Chievo 0:2
(źródło: flashscore.pl)


Bez niespodzianki solidny zespół spokojnie wyczekał słabeusza i wypunktował go kiedy brakło sił i doświadczenia. Na ten drugi aspekt uwagę zwrócił Massimo Oddo w wypowiedzi dla Sky Sport: „Zabrakło doświadczenia i gry zespołowej. Potrafimy zagrać dobre mecze jako drużyna, ale dziś wydawało się jakby każdy grał swój mecz, indywidualnie. Jeżeli nie będziemy stanowić zespołu to będzie kończyło się jak dziś, przeciwnik wygrał doświadczeniem. Nie zabrakło nam sił w końcówce.” Chievo obie bramki zdobyło w ostatnim kwadransie gry, obie po kontratakach kiedy rywal za bardzo się odkrył. Przy 0:0 Pescara chciała otworzyć wynik meczu, ale brakowało jej konkretów. Dość powiedzieć, że najlepszą okazję gospodarze mieli w 14 minucie kiedy Manaj uderzył mocno pod poprzeczkę, ale nie na tyle precyzyjnie żeby nie dać szans na interwencję Sorrentino. Latające Osły spokojnie starały się grać piłką, ale jak pisaliśmy wyżej powodzenie przyniosły kontry. Można więc grać cierpliwie i budować atak pozycyjny i wygrać mecz po szybkich kontrach. Chievo punktuje więc na tym samym poziomie co Lazio (13 oczek), a Pescara nadal szuka pierwszego zwycięstwa w sezonie wywalczonego na boisku. Sportowo słabsze jest od niej w tej chwili tylko Crotone. Chyba wszyscy spodziewali się po nich trochę więcej.



Empoli - Juventus 0:3
(źródło: flashscore.pl)


Faworytem w tej potyczce mogła być tylko jedna drużyna i była nią oczywiście ekipa Starej Damy. Nie ma nawet sensu przetaczać tutaj żadnych statystyk, tylko osoba mieszkająca całe życie pod kamieniem mogła przed meczem być innego zdania.

Juventus od początku stwarzał sobie kolejne sytuacje na zdobycie gola. Jedyną postacią w drużynie Empoli, o której można się wypowiadać pozytywnie jest Polak, bramkarz Łukasz Skorupski. Urodzony w Zabrzu zawodnik wielokrotnie ratował skórę swoim kolegom, nieraz w nieprawdopodobnych sytuacjach. O samym meczu niech powiedzą te statystyki:
(źródło: flashscore.pl)
 

Tak, tak, dobrze widzicie – aż 26 sytuacji bramkowych Juventusu! W tym jedna z początku meczu, gdy Khedira gubiąc krycie znalazł się sam na sam ze Skorupskim ku zdziwieniu całego bloku defensywnego Empoli, któremu nie wyszła pułapka ofsajdowa. Sam Niemiec chyba też się takiego obrotu spraw nie spodziewał, bo trafił w poprzeczkę w nie stu, a dwustuprocentowej sytuacji. O samym meczu pisać wiele nie będę, to była „obrona Częstochowy” z kilkoma sporadycznymi próbami ataku ze strony Empoli. Co do bramek, to właściwie każda wyglądała troszkę jak z konsoli. Koncertowe rozegranie, absolutna przewaga w indywidualnych umiejętnościach, zdecydowanie, wiara we własne siły – to wszystko złożyło się na argentyński huragan, który w 5 minut zdemolował rywala pakując mu trzy gole. Raz Dybala, dwa razy Higuain i było po meczu. Brawa dla Juve, szacunek dla Skorupskiego.


Torino - Fiorentina 2:1

 
(źródło: flashscore.pl)
Drużyna z Florencji bardzo potrzebowała zwycięstwa w Turynie. Po remisie w Udine oraz w spotkaniu z Milanem (dość pechowym) liczyli na nabranie rozpędu. Dość szybko okazało się jednak, że to nie będzie ich dzień. Rewelacyjną akcją popisał się Iago Falque. Torino prowadziło już po kwadransie. 




Mnie osobiście ten gol przypomniał zupełne innego pana, z zupełnie innego zespołu. Oczywiście z zachowaniem odpowiedniego umiaru i proporcji, ale moje pierwsze skojarzenie wiąże się z Leo Messim i tym golem:

Ogólny obraz tego meczu był taki, że to goście starali się budować akcje i prowadzić grę, a Torino liczyło na szczęście z kontrataków. Taktyka Toro okazała się bardziej skuteczna, bo od 60 minuty prowadzili już dwoma golami po strzale Benassiego poprzedzonego doskonałym podaniem od … Iago Falque. Fiorentinę stać było zaledwie na jednego gola. Bardzo ładną główką z podania Milica popisał się Khouma Babacar, dla którego jest to 4 gol w czwartym kolejnym meczu. Torino ostatecznie pokonuje przyjezdnych z Florencji 2 do 1. Wyrachowanie podopiecznych trenera Mihajlovica wzięło górę nad kulturą piłkarską Fiołków.


Cagliari - Crotone 2:1

(źródło: flashscore.pl)


Nic nie zapowiadało, że mecz ostatniej ekipy w tabeli z drużyną środka tabeli będzie emocjonujący. Jakże duże musiało być zaskoczenie kibiców, którzy wybrali się tego dnia na stadion! Emocji było bowiem sporo. Przeważało oczywiście Cagliari próbujące różnych sposobów na pokonanie golkipera rywali. Znalazł go Di Gennaro, wyróżniający się zawodnik tych zawodów. Jego piękne uderzenie z dystansu znalazło finał w siatce dzięki doskonałej precyzji. Jeśli Di Gennaro akurat nie strzelał, to rozgrywał akcje. Po jednej z nich swoją szansę miał Boriello, ale jego strzał odbił się od poprzeczki. Nic jednak straconego, bo kilka sekund później do piłki dopadł Padoin i podwyższył na 2-0. Dominacja Cagliari znajdowała potwierdzenie w wyniku. Zawodnicy Crotone robili co mogli, aby zmniejszyć rozmiar porażki, ale ich kolejne akcje nie przynosiły spodziewanego efektu. Taki stan rzeczy chyba troszkę uśpił czujność bramkarza Caglari. W 91 minucie meczu absolutnie szalonego gola z bardzo daleka zdobył Stoian! Wykorzystał nieuwagę i złe ustawienie golkipera gospodarzy i bezpośrednio z rzutu wolnego zaliczył trafienie rodem z gier wideo! Nic więcej już się nie wydarzyło i ostatecznie Cagliari wygrywa na własnym stadionie 2-1. Z tak dziurawą i nieporadną obroną Crotone raczej nie ma czego szukać w najwyższej klasie rozgrywkowej we Włoszech…

Sapmdoria - Palermo: 1:1

(źródło: ilovepalermocalcio.com)

Sampdoria po udanych pierwszych dwóch tygodniach rozgrywek znacznie spuściła z tonu. Długą passę niepowodzeń podopiecznych Giampaolego można było oczywiście tłumaczyć poważnymi rywalami, bo do takich w tym sezonie można przecież powoli zaliczać Bolognę. W końcu jednak przed Murielem i resztą stanęła drużyna, którą blucerchiati muszą pokonać, jeśli nie chcą powtórzyć ubiegłego sezonu. Palermo De Zerbiego to oczywiście nie poprzednie wcielenia różowych, ale nadal daleko temu zespołowi do niedawnych rywali Sampy. Zgodnie z przewidywaniami (przynajmniej kibiców Dorii) przewagę gospodarzy było widać od początku. Musiało to poskutkować sytuacjami duetu Quagliarella - Muriel. Niestety im dalej w sezon, tym tej parze coraz dalej do niezawodności. Obaj napastnicy starali się mocno, ale obijali co najwyżej słupki i poprzeczkę bramki strzeżonej przez Posavaca. Nie będę chyba musiał przepraszać za spojler jeśli napiszę od razu, że nic się w tej kwestii nie zmieniło w drugiej połowie, no może poza samym Quagliarellą, którego zastąpił Schick. Niestety czeski talent nie potrafi na razie sprzedać swoich umiejętności. Serie A to nie SynotLiga, pane Patricku... W drugiej połowie obraz gry nie zmienił się wiele. Nadal przeważała Doria, która nie potrafiła jednak znaleźć recepty na dobrze kierowaną przez Cionka defensywę Palermo. Thiago to jeden z wygranych początku sezonu jeśli chodzi o drużynę z południa Włoch. Jeśli nie przydarzy mu się jakiś katastrofalny mecz, może długo nie stracić miejsca w pierwszym składzie. Drobne wpadki trenerzy klubu takiego jak Palermo wybaczać muszą. Goldanidze wybaczają wszak i te pokaźne. Przejdźmy jednak do osoby drugiego wielkiego wygranego pierwszych kilku kolejek tegorocznej kampanii, a mianowicie Ilji Nestorovskiego. Napastnik rosanero imponuje w tym sezonie skutecznością i z Sampdorią pokazał, że nie zamierza przestać imponować. Asystę przy trafieniu Macedończyka zanotował oczywiście Aleesami. Oczywiście, bo to nie pierwszy raz w tym sezonie. Jak na warunki Palermo ci zawodnicy, choć daleko im do Vazquezów i innych gwiazd wykreowanych na Sycylii, wykręcają liczby dające duże nadzieje na utrzymanie. Po golu na 1:0 wiele na boisku zmienić się nie mogło. Palermo skupione na defensywie uniknęło w tej formacji błędów i niemal dowiozło niespodziewane jednak zwycięstwo do końcowego gwizdka. Niemal, bo w ostatniej akcji meczu wyrównał Bruno Fernandes. Karol Linetty, który został przez niego zmieniony, nie był dzisiaj najbardziej wyróżniającym się piłkarzem na boisku. Fernandes po raz kolejny odpłacił się trenerowi za szansę w drugiej połowie bardzo ważnym golem. W ostatniej kolece Viviano oddał co prawda wyszarpany przez grającego z 10 na plecach pomocnika punkt przeciwnikom, ale teraz jedno oczko powędrowało już na konto Sampodorii. Jak padł gol byłego zawodnika Udinese? Uderzył on zza pola karnego, gdzie ustawił się i czekał na tak zwaną drugą piłkę po jednej z ogromu wrzutek swojej drużyny w drugiej połowie meczu. W szesnastce skutecznie w powietrzu powalczył Schick, futbolówka zmierzała w kierunku Fernandesa, ten trafił w nią idealnie i uradował kibiców na Luigi Ferraris. Sampdoria punkt więc wyszarpała, ale patrząc na statystyki straciła. Z przebiegu meczu była drużyną dużo lepszą i gdyby nie katastrofalne zachowanie obrońców we własnym polu karnym z 60 minuty, pewnie dałaby radę zgarnąć trzy punkty. Stało się jednak inaczej i Giampaoli zaczyna mieć problem. 


(źródło: flashscore.pl)



Genoa - Bologna 0:1

(źródło: flashscore.pl)


Obie drużyny miały przed spotkaniem praktycznie te same argumenty, które mogłoby przekonać do uznania jednej z nich za faworyta tego starcia. W takich sytuacjach zazwyczaj decyduje forma dnia, przebłysk jednego piłkarza, jakaś wpadka bramkarza, albo po prostu jest remis. Tym razem ziścił się scenariusz pierwszy. Tym, który błysnął nie nazwałbym jednak strzelca bramki dla Gryfonów, ale asystenta przy niej. To jednak dopiero 77 minuta. Wcześniej podopieczni Ivana Juricia zdążyli popełnić pewnie około 16 ze swoich 22 fauli. Tak, bardzo duża agresja, walka o każdą piłkę i liczne przewinienia - to charakteryzuje tegoroczną Genoę. To, ale też bardzo dobre punktowanie. Drużyna byłego opiekuna Crotone wygląda tak, jakby po zdobyciu gola nie dało się już jej ugryźć i zabrać jej punktów. Bardzo dużo obiecałem sobie po parze pomocników Rincon - Veloso i nie zawodzę się, choć liczyłem, że ich wartość wyniknie raczej z setek wymienianych podań, a nie kolejnych fauli. Cel uświęca jednak środki, a celem po takim rozpoczęciu powinny być puchary, które dwa sezonu temu zostały drużynie z Marassi zabrane przy zielonym stoliku. Tym, co łączy tamtą i obecną Genoę oprócz jednak sporej ilości zawodników (oczywiście jak na rotację podczas każdego mercato, jaka lubi Genuę nawiedzić), jest taktyka. Juric po obserwacji podopiecznych dochodzi do tych samych wniosków co Gasperini i również ustawia ich 3-4-3. I można tylko się zastanowić: co to by było, gdyby na skrzydłach w granatowo-czerwonych kostiumach nadal biegali Perotti i Falque, a gole zdobywał Niang..Okazuje się jednak, że dużo mniej znaczący w Serie A Simeone czy Rigoni też dają radę. Wróćmy jednak do faulowania. W nadmiernych ilościach skutkuje ono kartkami. Tak też było tym razem, zgodnie z obrazem gry więcej powędrowało na konto Gryfonów. Przynajmniej żółtych. W czerwonych przewagę osiągnęła Bologna i z boiska wyrzuceni zostali Gastaldello i Dżemaili. Bez nich musiało być ciężko. Genoa nie zdominowała co prawda meczu tak, jak można było to zrobić grając w przewadze liczebnej, ale już w statystyce strzałów przewyższyła ludzi Donadoniego dwukrotnie. Z 12 strzałów najcenniejszy okazał się ten Simeone, choć przy okazji był też zdecydowanie najłatwiejszym. Synowi trenera Atletico idealnie do pustej niemal bramki dograł bowiem w 77 minucie Laxalt, który na lewej stronie niemiłosiernie zabawił się z rezerwowym Mariosem Oikonomou. Przypomnieć mogło się szkolne boisko i to, jak ogrywało się najsłabsze na nim ogniwa. Serie A to jednak poziom dużo wyższy i tutaj Grekowi nie wypada dawać się tak ogrywać, a już na pewno nie na wysokości własnego pola karnego. Stało się jednak i Bologna doznała porażki na własnym obiekcie. Nikt z tego powodu panikował jednak nie będzie. Nadal Bolończycy tracą do miejsca premiowanego Ligą Mistrzów trzy punkty. Genueńczycy dwa, ale mają jeszcze mecz z Violą w zapasie.


Atalanta - Napoli 1:0
 
(sportfair.it)

  Zakłądam, że gracie w gry serii Football Manager więc pewnie aż za dobrze znacie ten scenraiusz: gracie na boisku dużo słabszego w teorii rywala, dostajecie gola w trzeciej, siódmej minucie, nieważne na samym początku. A dalsza rozgrywka to tylko uciekający czas, żółte kartki, gwizdek na przerwę, zmiany, uciekający czas, jakiś rzut rożny, kartki i koniec. Nic chyba bardziej nie denerwuje, a w takiej sytuacji jest obecnie Maurizio Sarri. On co prawda miał możliwość zobaczyć cały mecz, ale jego podopieczni nie zrobili zbyt wiele żeby go wygrać. A wynik trzeba było gonić już od dziewiątej minuty po bramce Petagni. Azzurri  coś sobie byli w stanie wykreować, ale tylko po błędach rywali jak ten Drame kiedy poślizgnął się w polu karnym czym ułatwił dotarcie piłki do Callejona, ale Hiszpan umożliwił dobrą interwencję Berishy. Wypożyczony z Lazio bramkarz świetnie spisał się także gdy z rzutu wolnego strzelał Ghoulam oraz wykazując się wspaniałym refleksem przy strzale Milika pod koniec pierwszej połowy. Był to zresztą jedyny dobry moment napastnika reprezentacji Polski w Bergamo. Równie bezbarwnie zaprezentował się Piotr Zieliński, który dużo bardziej przypominał siebie z meczów kadry niż z Serie A. Oby teraz w reprezentacji było odwrotnie. Gwoli ścisłości trzeba dodać, że swoje okazje miała też Atalanta: świetnie strzelał Papu Gomez, a uderzenie Drame zatrzymało się na poprzeczce. Swojego pracodawce mógł też pogrążyć Alberto Grassi, który jest wypożyczony z Neapolu do Atalanty, ale biegnąc samemu od linii środkowej zabrakło mu sił na dobre wykończenie i jego strzał po ziemi pewnie chwycił Reina. Wicemistrzowie Włoch zaczynają mieć ten sam problem co w zeszłym sezonie i jeszcze poprzednim: brak reguralnych zwycięstw na wyjazdach. Na cztery próby udało się tylko ograć Palermo, dwa razy zremisować i teraz przegrać w Lombardii. Co do Atalanty to rację miał chyba jej trener po porażce z Palermo. Zespół grał dobrze taktycznie, ale brakowało wyników. Ogranie Crotone i teraz Napoli to dobry prognostyk dla Gaspa i jego podopiecznych. 


(źródło: flashscore.pl)


Milan - Sassuolo 4:4
(źródło: flashscore.pl)
Szaleństwo na San Siro! Bez dwóch zdań było to niebywałe widowisko. AC Milan przegrywał do 69.minuty z Sassuolo 1:3, by wygrać 4:3. Dzięki tej wygranej rossoneri awansowali na 5 pozycję w tabeli ze stratą jednego punktu do wicelidera, SSC Napoli. Pierwszą bramkę w tym jakże ważnym spotkaniu dla obu drużyn ujrzeliśmy w 9. minucie, kiedy to Giacomo Bonaventura wykorzystał podanie Matti De Sciglio i pokonał Andrea Consigliego. Radość gospodarzy nie trwała jednak długo. Zaledwie kilkadziesiąt sekund później był już remis. Wyrównujące trafienie zaliczył będący w wybornej formie Matteo Politano. Mimo wielu okazji w pierwszych 45. minutach goli już nie ujrzeliśmy. Pierwszy kwadrans drugiej połowy to równie kapitalne widowisko, co w pierwszej. Najpier w 54. minucie prowadzenie gościom dał Francesco Acerbi, który wykorzystał podanie od Lorenzo Pellegriniego, a 120 sekund było już 1:3 dla neroverdich. Bohaterem tej akcji został w/w Pellegrini, którego znakomicie obsłużył Gregoire Defrel. Kiedy wydawało się, żę Sassuolo prowadzenia już nie odda, podopieczni Vincenzo Montelli znowu wrócili do gry. W 69. minucie nadzieję gospodarzom dał bramką z rzutu karnego, Carlos Bacca. Jeszcze goręcej na San Siro zrobiło się w 73. minucie, gdy Manuel Locatelli dał remis Milanowi. Rossoneri nie zwalniali tempa. W 77.minucie dopięli swego. Andrea Consigli po raz czwarty wyjął piłkę z siatki, a tym razem pokonał go Gabriel Paletta, a kibice na San Siro zwariowali.

Roma - Inter 2:1

  
(źródło: asroma.it)

Me-czy-sko! Mecz kolejki, spotkanie po którym można tylko żałować, że przed nami dwa tygodnie bez ligowych zmagań. Gdybyśmy chcieli tutaj przedstawić wydarzenia z boiska minuta po minucie to powstałby spory reportaż zamiast podsumowania meczu. Niech przemówią liczby (za @OptaPaolo): do przerwy gracze Romy i Interu  oddali 22 strzały co jest rekordem tego sezonu! Niestety tylko jeden trafił do siatki, ten Edina Dżeko z piątej minuty. Nie zmienia to jednak faktu, że działo się sporo. Gol Romy, słupek Banegi, świetne dwie okazje Salaha, za chwilę odpowiedź rywali. Fenomenalna interwencja Szczęsnego, rajd Dżeko zakończony strzałem w środek bramki. Uff. To wszystko i jeszcze więcej tylko w pierwszych 45 minutach. Po przerwie nie było aż tak intensywnie, ale na pewno widzowie nie mogli się nudzić. Próbował Perotti, próbował Perisić. Własny mecz grali Szczęsny z Handanoviciem, którzy chyba przed meczem założyli się o sporą sumkę kto wyciągnie piłkę z bramki mniej razy. Rzymianie dziś w obronie zagrali bardzo uważnie, sporo sytuacji starali się przerywać jeszcze przed polem karnym. Z drugiej strony klasą dla siebie był Ever Banega i to Argentyńczyk doprowadził do remisu dobrze przyjmując piłkę w polu karnym, następnie nawijając De Rossiego i strzałem po ziemi pokonując Szczęsnego. To była 72 minuta, ale jak w pierwszej odsłonie kiedy to akcje szły vet za vet, odpowiedziała Roma. Tym razem stały fragment gry po faulu na Bruno Peresie (zdecydowanie lepiej wygląda z prawej strony). Dośrodkowanie w pole karne, główka Manolasa, ostarcie o Icardiego i 2:1! Od wyrównania minęły 4 minuty. Spallettiemu zostawała jeszcze jedna zmiana, ale przy takim wyniku i uciekającym czasie postanowił dać tlenu swojej drugiej linii i zamiast Tottiego wpuścił Nainggolana. Belg miał ochotę do gry i dobrze wywiązał się ze swoich zadań. Chociaż gdyby nie interwencja Fazio w samej końcówce kiedy ubiegł Icardiego (słaby mecz w kontekście całego sezonu, ale okraszony asystą) byłoby zapewne 2:2. Roma wygrała więc pierwszy wielki mecz w tym sezonie. Nie udało się z Porto, nie udało się z Fiorentiną, ofiarą padł Inter. Za dwa tygodnie kolejne wyzwanie – derby del Sole w Neapolu. Nerazzuri przerwę spędzą dopiero na dziewiątym miejscu i trzeba będzie w ich szeregach zrobić rachunek sumienia. Bo chyba jednak porażki w Lidze Europy to nie jest czysta kalkulacja i skupienie się na lidze. Ciągle czegoś w obozie Francka De Boera brakuje. 

(źródło: flashscore.pl)


 Bez wątpienia największym wygranym tej kolejki jest Juventus i Higuain. Czemu Argentyńczyk o tym przy klasyfikacji strzelców. Ważne zwycięstwa odniosły Roma i Milan, wciąż świetnie punktuje Chievo, a Lazio coraz głośniej zgłasza aspirację do czołowych lokat. Na drugim biegunie znajdują się Crotone oraz Empoli, a także Pescara. Oddech od strefy spadkowej złapała Atalanta:
(źródło: flashscore.pl)
Dlaczego El Pipita  jest jednym z wygranych kolejki? Ano dlatego, że pomimo szyderki z jego sylwetki i świetnej formy konkurentów on już na początku października stał się najskuteczniejszym strzelcem ligi, póki co wraz z Baccą i Icardim. Wszyscy mają po sześć goli. O jedno trafienie mniej mają Callejon, Dżeko i najskuteczniejszy Włoch - Belotti. Rywalizacja o tytuł capocannoniere zapowiada się bardzo interesująco!
(źródło: flashscore.pl)

Ósma kolejka za dwa tygodnie, a rozpocznie ją mecz Napoli vs Roma. 
(źródło: flashscore.pl)



Komentarze (0):

Prześlij komentarz

Subskrybuj Komentarze do posta [Atom]

<< Strona główna