wtorek, 18 października 2016

Doppo la Giornata (8)

Mecze reprezentacji za nami, pora więc sprawdzić, jak sobie piłkarze wracający z kadr poradzą w ligowej rzeczywistości. Rozkład jazdy na tę ósmą kolejkę w sumie podobny do ostatnich razów z Serie A. Mamy jakiś hit - tym razem oczywiście Napoli - Roma, mamy kilka spotkań typu Milan - Chievo, które są ciekawe nie ze względów historycznych itp., ale po prostu znajdują się obecnie w dobrej formie, starają się grać w piłkę i ją rozumieć. Oczywiście jak co tydzień ktoś musi zagrać z Crotone i z Palermo, choć akurat spotkanie tego ostatniego klubu mogło się w tym tygodniu podobać. Inna sprawa, że  odpowiedzialni za naprawdę strawny poniedziałek byli piłkarze jednej drużyny..


Napoli 1:3 Roma
Napoli po kontuzji Arkadiusza Milika zostało z jednym napastnikiem. Biorąc jednak pod uwagę jakość skrzydłowych i pomocników tego klubu, nie powinniśmy się specjalnie martwić o ofensywny potencjał drużyny Sarriego. Dokładnie to samo trzeba powiedzieć o Romie, z tym że Rzymianie mają oczywiście do dyspozycji Edina Dżeko, a ten w tym sezonie dobrał chyba odpowiednie soczewki i strzela regularnie. To wszystko zwiastowało bardzo dobry, otwarty mecz. Niestety zawodnicy ubrani na niebiesko nie spełnili oczekiwań. Napoli przeważało oczywiście, wymieiło więcej podań itd., ale kompletnie nic z nich nie wynikało. Manolo Gabbiadini nie zachwycał od początku, a czara goryczy w jego przypadku została przelana w momencie wejścia na boisko Driesa Mertensa. Boss neapolitańskiej ekipy wolał na środku ataku postawić na drobnego Belga, niż dysponującego dobrymi warunkami Włocha. Prawda jest jednak taka, że ani były piłkarz PSV, ani jego rywale w walce o bycie podstawowym skrzydłowym, również nie pozostawili po sobie najlepszego wrażenia. I o ile do słabszej formy Insigne możemy się już przyzwyczajać, to Callejon do tej pory tylko zachwycał, a z Romą już tak kolorowo nie było. Słabsza gra Napoli musiała jednak wynikać z dobrej postawy Rzymian. Rzeczywiście tak było. Może Naingollan może grać dużo lepiej, ale i tak w sobotę nakrył czapką Jorginho. Przede wszystkim Roma to jednak Dżeko i Salah. To ten duet sprawił, że ubrany elegenacko Spaletti mógł cieszyć się z trzech punktów. Szybkość Egipcjanina szła dzisiaj w parze z pomysłem i między innymi to pozwoliło Bośniakowi dwukrotnie pokonać Reinę.
Kilka słów napisać należy o Kalidou Koulibalim. Senegalski stoper z tego spotkania chciałby pamiętać tylko minutę 58, kiedy to strzałem głową po rzucie rożnym pokonał Wojciecha Szczęsnego. Wcześniej jednak nie był pewnym punktem swojej linii obrony. To jego wielki błąd doprowadził do objęcia prowadzenia przez Rzymian. Kiwanie się z Momo Salahem to naprawdę nie jest najlepszy pomysł. Widocznie K2 zaomniał o tym na chwilę, a w przypadku Egipcjanina chwila w zupełności wystarcza. Z dobrej strony popisał się też kolejny bardzo szybki piłkarz, a więc Florenzi. To on zanotował asystę przy drugim trafieniu Dżeko. Trzeci gol to już rajd Salaha.

Roma zagrała bardzo dobrze w tyłach. Napoli można dać rozgrywać w środku pola. W obecnej formie Jorginho, Allana czy nawet Hamsika klepanie Azzurich nie prowadzi do niczego groźnego. Tym bardziej, jeśli ma się w swoich szeregach takiego obrońcę jak Juan Jesus. Były stoper Interu rozegrał fantastyczną partię, blokując jeden strzał poprzednika za drugim.  W Napoli tak pewny nie był Maksimovic, a o K2 już wspomniałem. Tak, to był mecz zdecydowanie dla Romy, która odniosła zasłużone zwycięstwo.



Pescara 1:1 Sampdoria
 

 Kłopotów Marco Giampaolo ciąg dalszy. Plus jest na pewno taki, że mecz Sampy z Pescarą mógł się podobać. Bardzo dużo sytuacji bramkowych, rzut karny, czerwona kartka - wszystko to złożyło się na bardzo atrakcyjne dla postronnego widza spotkanie. Dla szkoleniowca genueńczyków to jednak marne pocieszenie. Sampdoria nie wygrała bowiem kolejnego meczu, tym razem gubiąc punkty na grającym w drugiej połowie w dziesiątkę beniaminku. Przypomnijmy, że rywal zza miedzy - a więc Genoa - ligowych nowicjuszy odprawiała z kwitkiem. Być może stąd wzięła się właśnie taka a nie inna pozycja Gryfonów w tabeli. Ciekawe, czy Doria zdobyłaby bramkę w tym spotkaniu, gdyby nie pomoc Hugo Campagnaro. To on otworzył wynik golem samobójczym i dał nadzieję kibicom gości.  Po zdobyciu prowadzenia nie udało się jednak Alvarezowi i spółce uspokoić meczu, czy też zyskać przewagi. Wręcz przeciwnie, Pescara zaczęła atakować i w końcu dopięła swego, a szczęśliwcem okazał się nie kto inny, niż Hugo Campagnaro. Na szczęście Giampaolo ma do dyspozycji wybornego bramkarza. Viviano wielokrotnie musiał ratować kolegom skórę i szło mu to bardzo dobrze. Szkoda tego błędu z Bologną, bo na pewno zaniży on ogólną ocenę Emiliano po rundzie, a może nawet i sezonie. Inna sprawa, że zawodnicy Dorii nie powinni w ogóle pozwolić przeciwnikom na stwarzanie takiej liczby sytuacji. Nie można oczywiście nie wspomnieć, że mieli też własne. Bizzari musiał jednak zaczarować bramkę, bo z ponad dwudziestu prób nic już nie wpadło do siatki. A była choćby poprzeczka bo pombie z woleja Torreiry. Najlepszą okazję w meczu miał rzecz jasna Caprari. Jego rzut karny okazał się jednak zbyt łatwy dla Viviano. Okazuje się więc, że genueńczycy w pewnym sensie mogą się z tego punktu cieszyć. Myślę jednak, że tego nie robią, bo takie mecze trzeba po prostu wygrywać. Ten sezon zaczął się bardzo dobrze, a obecnie Sampdoria nie gra dużo lepiej niż w zeszłym roku. Wzmocnienia, które na papierze wyglądały bardzo interesująco, okazują się jak na razie pudłami. Okej, Linetty jest chwalony, gra nieźle, Torreira to też jedno z małych objawień początku sezonu, ale z drugiej strony przecież ta złożona z nich pomoc nie potrafi zdominować środka pola w każdym meczu. Jeśli na dodatek Muriel straci formę na dobre, a Quagliarella nie zacznie strzelać drużynę z Luigi Ferraris czekają ciężkie czasy.





Juventus 2:1 Udinese 


Pisaliśmy w zapowiedzi, że zastanawia nas rozmiar wygranej Juventusu, a nie to czy mistrzowie Włoch w ogóle zwyciężą. I tutaj się nie pomyliliśmy bo bianconeri wygrali, ale wrażenie po sobie zostawili średnie łamane przez słabe. Dość powiedzieć, że pomimo pokonania rywala podopieczni Maxa Allegriego są ganieni. Zarzuca im się minimalizm, a nawet brak szacunku do rywala! O to ostatnie byśmy ich nie posądzali, ale fakt faktem, że wychodząc na prowadzenie 2:1 Juventus tempa już nie forsował, a do końca meczu zostawało jeszcze około 40 minut! No dobrze, ale jak doszło do tej wygranej? Zaczęło się od tąpnięcia bo goście tak naprawdę w pierwszej okazji zdobyli bramkę, której autorem był Jankto, ale bardzo pomogli mu w tym Hernasen i Buffon. Brazylijczyk idealnie podał prosto pod jego nogi w okolicach własnego pola karnego, a płaski strzał zbyt łatwo przepuścił Gigi. Nie jest to najlepszy czas dla niego, tydzień temu podarował bramkę Hiszpanom, a teraz sprezentował gola Udinese. Gwoli ścisłości trzeba oddać cesarzowi co cesarskie bo w samej końcówce to jego interwencja uratowała trzy punkty gospodarzom. Buffon więc pięknie odwzajemnił się kibicom za transparent jaki pojawił się na trybunach: „Nawet Superman jest czasem Clarkiem Kentem. Gigi zawsze będziesz naszym bohaterem.” Graczem, który odegrał główną rolę w meczu był jednak Paulo Dybala. Argentyńczyk dwukrotnie pokonał Karnezisa ze stojącej piłki i zwłaszcza gol na 1:1 kiedy pięknym strzałem z rzutu wolnego podciął rywalom skrzydła wart jest odnotowania. Będzie on rywalizował o miano bramki kolejki z trafieniami z meczu Chievo – Milan. Dybala zanotował więc pierwszy dublet w sezonie i zaczyna poprawiać swoje liczby co z pewnością cieszy wszystkich dobrze życzących Juventusowi. Stara Dama zanotowała czwarte zwycięstwo z rzędu, Udinese trzecią porażkę, ale ten mecz mógł wlać trochę otuchy w serca sympatyków klubu ze Stadio Friuli. Gra w obronie nie wyglądała już tak tragicznie jak za Iachiniego i w najbliższej kolejce można będzie oczekiwać po Udinese, że złapie trochę oddechu po ewentualnej wygranej z Pescarą. Juventus natomiast jedzie drugi raz w ciągu miesiąca na San Siro tym razem zmierzyć się z Milanem.


Lazio 1:1 Bologna 

Wiecie, że książki w XXI wieku można czytać nie tylko na papierze, ale dysponując odpowiednią aplikacją w telefonie można odtworzyć ich fragmenty na swoim smartfonie? Są takie pozycje, interaktywne aż do bólu. Dlaczego o tym wspominamy? Bo gdyby ktoś w taki sposób chciał wydać „Księgę przysłów polskich” to przy haśle „walić głową w mur” śmiało może zmieścić skrót z meczu Lazio – Bologna. Goście wyszli na prowadzenie stosunkowo wcześnie, bo w dziesiątej minucie, i bardzo łatwo – wykorzystując centrę z rzutu wolnego po której piłkę do sieci wepchnął Helander. Rzymianie mieli więc cały mecz żeby przechylić szalę na swoją korzyść aż w końcu cudem uratowali punkt po bramce w 97(!) minucie gry z rzutu karnego. Wcześniej strzelec gola, Immobile, obił słupek, a Milinković-Savić zaprzepaścił dwie wyborne okazje. Pierwszą z nich odbił Angelo da Costa, który dwoił się i troił w bramce gości. Nie dał się nawet pokonać… własnemu obrońcy zatrzymując piłkę tuż przed tym jak minęłaby całym obwodem linię bramkową. Dla tych, którzy grali kiedyś w kapsle stwierdzenie, że „piłka trzymała się linii ząbkami” powinno unaocznić jak było blisko wyrównania. Tych, którzy nie kojarzą zapraszamy do skrótu meczu bądź książki Marcina Rosłonia: „Mowa trawa” tam jest wszystko ładnie wyjaśnione. Da Costa później bronił strzały Felipe Andersona, Immobile, ale przy rzucie karnym był już bezradny. Pretensje należy tutaj kierować do Maietty i przede wszystkim Masiny. Obaj obrońcy zamiast wybijać piłkę jak najdalej zastanawiali się kto powinien to zrobić. Z ich niezdecydowania skorzystał Wallace, który następnie został zahaczony przez Masinę. Lazio uratowało więc punkt w bardzo szczęśliwych okolicznościach, ale nie wykorzystało tym samym porażki Napoli i nie minęło go w tabeli.




Genoa 0:0 Empoli


Bezbramkowy remis to nie jest najciekawszy wynik piłkarskiego meczu. Na szczęście zawodnicy Genoi i Empoli pokazali nam troszkę więcej, niż ich koledzy po fachu w kolejnym opisywanym tutaj spotkaniu. Tak jak w przypadku Sampdorii, i tutaj czerwona kartka tylko teoretycznie powinna ustawić mecz. Tak naprawdę po wykluczeniu z gry Lazovicia (zachowanie skrzydłowego poniżej wszelkiej krytyki) obraz gry wiele się nie zmienił. Obie drużyny od czasu do czasu tworzyły nie najgorsze akcje, padały strzały na bramkę, ale ani Perin, ani bardzo pewny tego dnia Skorupski nie mieli tak naprawdę okazji do wykazania się. Dlaczego więc piszę o pewnym Skorupskim? Bo w jego interwencjach nie było widać żadnej nerwowości, bo niezwykle pewnie wychodził do zawieszanych nad polem karnym piłek. W końcu bo jest jednym z nielicznych jasnych punktów w Empoli, które do poziomu przeciętności sprowadziło już nawet Ricardo Saponarę. Łukasz może też mówić o szczęściu, bo Miguel Veloso miał tego dnia chrapkę na gola z dystansu, ale za każdym razem brakowało mu jednak trochę i nie trafiał w bramkę. Oczywiście przy linii bardzo denerwował się Ivan Juric. Szkoleniowiec widział, że to liczniejsze Empoli jest jak najbardziej do ogrania, wystarczy tylko staranniej wykonać ostatnie podanie. Niestety zabrakło tego i tym razem Simeone zakończył mecz z pustym licznikiem. Gościom oddajmy bardzo ładną wrzutkę i główkę w z drugiej polowy, po której piłka trafiła w poprzeczkę a potem została nawet dobita do bramki. Wcześniej sędzia pokazał jednak spalonego. Ogólnie mecz do zapomnienia, obu drużynom dopisujemy po punkcie, który w przypadku Empoli oznaczał będzie pewnie kłopoty do końca sezonu, a dla Genoi jest zachowaniem statusu quo w pozytywnym znaczeniu. Nadal zwycięstwo w zaległym meczu dla Gryfonom podium.




Fiorentina 0:0 Atalanta

Letni mecz został zaserwowany fanom calcio w niedzielne południe we Florencji. Zarówno gospodarze jak i goście stworzyli sobie kilka niezłych okazji do zdobycia gola, ale tak jedni i drudzy do siatki nie trafili ani razu i tak u jednych i drugich brakowało nam tego elementu zadziorności. Pójścia na wymianę ciosów tak do końca. Fiorentina początkowo stwarzała okazje przede wszystkim ze stałych fragmentów gry, ale Berisha radził sobie spokojnie z zażegnywaniem zagrożenia pod swoją bramką. Duet napastników Kalinić-Babacar, który pierwszy raz wyszedł razem od początku meczu nie funkcjonował tak jakby chciałPaulo Sousa. Z drugiej strony najwięcej zamieszania tworzył Kurtić i to między innymi jego strzał sprzed bramki wybił Astori. W drugiej części natomiast na wysokości zadania stanął obrońca Atalanty wybijając z linii strzał głową Sancheza. O sukcesie gospodarzy mógł jeszcze przesądzić na kwadrans przed końcem Kalinić, ale jego mocne uderzenie głową przy bliższym słupku przeleciało obok niego. Viola miała rozpocząć pogoń za czołówką ligową tymczasem zanotowała trzeci remis w ostatnich czterech starciach. Trzy oczka na dwanaście możliwych do zdobycia to bilans drużyny z nizin ligowej stawki gdzie zresztą florentczycy w tej chwili się znajdują wciąż oglądając plecy Atalanty, która po dwóch wygranych z rzędu notuje kolejny mecz bez przegranej. Za tydzień w Bergamo małe derby bo przyjeżdża Inter, Fiorentinę czeka zaś bardzo trudny wyjazd na Sardynię. 



Sassuolo 2:1 Crotone 






Sassuolo pokazało, że umie grać do końca. W meczu 8.kolejki Serie A z Crotone FC, Sassuolo długo przegrywało 0:1, jednak 120 sekund w drugiej połowie meczu wystarczyło „Neroverdim” by zgarnąć komplet punktów. Goście już po 80 sekundach spotkania na MAPEI Stadium prowadzili. Wypożyczony do beniaminka z Sassuolo, Diego Falcinelli wykorzystał dośrodkowanie Aleandro Rosiego notabene byłego obrońcy gospodarzy i popisał się dobrym strzałem nie dając żadnych szans Consigliemu. Crotone prowadziło z Sassuolo 1:0, ale było pewne to, że podopieczni Di Francesco tak łatwo się nie poddadzą. Kilka chwil później piłkarze Sassuolo mogli doprowadzić do remisu za sprawą Gregoire’a Defrela, który kapitalnie uderzył nożyczami, jednak piłka trafiła w poprzeczkę bramki strzeżonej przez Cordaza. Kilka minut doszło do kontrowersyjnej sytuacji. Defrel ponownie uderzał na bramkę gości, a piłkę ręką zatrzymał na linii bramkowej Clayton Dos Santos. Prowadzący to spotkanie Davide Massa uznał, że była ona „przy ciele” i nie odgwizdał rzutu karnego. Druga połowa spotkania rozpoczęła się podobnie co pierwsze 45 minut. Po szybkiej kontrze blisko podwyższenia wyniku był ponownie Diego Falcinelli. W równie szybkiej odpowiedzi Lorenzo Pellegrini uderzył na bramkę Crotone i podobnie jak Defrel obił poprzeczkę. Sassuolo szukało wyrównującej bramki i w końcu się udało. W 84. minucie swoją pierwszą bramkę w Serie A zdobył Stefan Sensi, który pewnym strzałem z narożnika pola karnego pokonał Cordaza. Kilkadziesiąt sekund później było już 2:1 dla gospodarzy. Podanie od Pellegriniego na bramkę zamienił Pietro Iemmello. Emocji do końca spotkania nie brakowało i ostatecznie 3 punkty zostały na MAPEI Stadium.





Inter 1:3 Cagliari
 
Na San Siro faworyt mógł być tylko jeden. Naszpikowany drogimi nabytkami Inter miał roznieść rywali na własnym stadionie. Oczy większości kibiców skierowane były w kierunku Mauro Icardiego, który ostatnio przeżywa ciężkie chwile w Mediolanie z powodu konfliktu z zagorzałymi kibicami Interu. Tym ciężej będzie mu po meczu poruszać się po mieście…
Kluczowym momentem tego spotkania dla tego piłkarza był rzut karny podyktowany za faul Bruno Alvesa. Icardi stał przed szansą na częściowe odkupienie, a na już na pewno na poprawienie sobie nastroju i wyprowadzenia swojej ekipy na prowadzenie. Jakże fatalnie musiał czuć się, gdy posłana przez niego z jedenastego metra piłka minęła bramkę. Nerazzuri nie ustawali jednak w atakach. Dobre zawody na prawej stronie boiska rozgrywał Candreva raz po raz wrzucając piłkę w pole karne. Po jednym z takich zagrać bliski szczęścia był J.Mario uderzając ładnym wolejem.
Druga połowa o dziwo rozpoczęła się od ataków gości. W bramce dwoił się i troił Handanović, który kilkukrotnie dokonywał prawdziwych cudów na linii, nikt jednak nie jest w stanie obronić dwóch, czy trzech dobitek. Obrońcy nie pomogli i piłka wpadła do siatki, na szczęście dla Interu sędzia gola nie uznał. W odpowiedzi Mediolańczycy przeprowadzili niezłą akcji i bramkę po dobitce własnego uderzenia zdobywa Joao Mario! Swoją fantastyczną okazję na wyrównanie zmarnował Di Gennaro, a może raczej trzeba ponownie pochwalić człowieka pająka – Samira Handanovica! Czapki z głów! Ale co nie udało się wcześniej, stało się w 71 minucie! Absolutnie kuriozalną bramkę zdobył Melchiorri! Tą bramkę można oglądać 60 razy, a i tak nie będzie w stanie do końca stwierdzić, co tam właściwie się stało… Sensacyjny remis na San Siro! Ale prawdziwy szok nadszedł w 85 minucie! Piłka, która miała być wrzutką zmyla Handanovica, który rozgrywał rewelacyjne do tego momentu spotkanie. Samobój bramkarza pogrąża Inter! Sensacja stała się faktem!




Palermo 1:4 Torino

17 października 2016 miał być wyjątkowy dla ekipy Palermo. Zespół z Sycylii po raz 1000. Rozegrać miał mecz w najwyższej klasie rozgrywkowej. I rozegrał. To tyle jeśli chodzi o święto. Na boisku istniało jedynie Torino.
Początek zaskoczył i mógł sprawić, że bardziej optymistyczni kibice uwierzyli w zwycięstwo gospodarzy. Już piątej minucie gola zdobył bowiem Chochev! Rzut rożny zakończony został niezłym strzałem z głowy w lewy dolny róg bramki i Palermo dość sensacyjnie prowadziło z Torino. Odpowiedź przyszła dwadzieścia minut później. Najpierw piłkę w siatce umieścił Falque, ale sędzia odgwizdał spalonego. To jednak Hiszpana nie zraziło i dwie minuty później zaliczył asystę przy golu Adema Ljalica. Piękny strzał Serba znalazł lewe okienko bramki i mieliśmy remis! To był zresztą jego mecz. W 40 minucie zaliczył kolejne piękne trafienie i Turyńczycy objęli prowadzenie. Gościom nie wystarczało skromne prowadzenie i w doliczonym czasie pierwszej połowy swoją bramkę strzelił Marco Benassi! Fantastyczna dyspozycja Byków!
W drugiej połowie Torino kontynuowało ostrzeliwanie bramki gospodarzy. Momentami wyglądało to, jak egzekucja skazańca przez cały pluton. Dzieła dokończył Baselli i mieliśmy 1-4. Palermo było kompletnie bezradne, a najlepszym podsumowaniem ich dyspozycji niech będzie fakt, że w 86 minucie na stadionie zgodnie z powiedzeniem „ostatni gasi światło” wysiadło zasilanie oświetlenia. Sytuację próbowali ratować kibice, którzy włączyli smartphony starając się rzucić na ten dramat trochę światła. Bezapelacyjne zwycięstwo Torino, przygnębiający jubileusz Palermo. 17 bramek Torino w 8 meczach musi budzić szacunek. Magia Mihajlovica?


***
Poniżej prezentujemy tabelę i klasyfikację strzelców. Na czele oczywiście Juve, Roma ale też niespodziewanie Milan czy Torino. Po dnie tabeli szoruje Crotone, ale jak słusznie zauważono, z Serie A spadają w tym roku dwie drużyny. Najlepszym strzelcem Edin Dżeko. Gol kolejki? Nikt nie przebije Carlosa Bacci ;)

(Wszystkie obrazki: flashscore.com)



 

Komentarze (0):

Prześlij komentarz

Subskrybuj Komentarze do posta [Atom]

<< Strona główna