piątek, 30 września 2016

Zapowiedź siódmej kolejki

(outdoorblog.it)
Siódma kolejka to równocześnie ostatnia seria spotkań przed meczami eliminacji Mistrzostw Świata. Przerwę każdy będzie chciał spędzić na spokojnej pracy i w dobrych humorach. Dwa tygodnie to też czas w którym można dokonać zmiany szkoleniowca, a paru kandydatów coraz słabiej trzyma się swoich stołków i ewentualne potknięcie może kogoś sporo kosztować. 

SOBOTA:

Pescara – Chievo

Wszyscy mówią, że beniaminek nie gra źle, że potrafi sobie stworzyć dobre okazje do strzelenia gola i że już za moment, za chwilę przełoży się to na wyniki. Póki co tych jednak brakuje. Udało się co prawda dogonić Genoę i wywieźć punkt z trudnego terenu, ale rywal musiał grać w dziewięciu żeby było to możliwe. Przeciwko osłabionemu Torino też przechylić szali na swoją stronę się nie udało. Jedynym sukcesem jest walkower jakim zostało ukarane Sassuolo. Kolejny remis będzie witany nad Adriatykiem z pokorą bo to zawsze punkt więcej, ale idziemy o zakład, że nikt punktu w Pescarze nie bierze w ciemno, nawet z tak porządnie grającym Chievo. Czas wreszcie podnieść jakieś oczka z boiska i nie ma co liczyć na dobre serce piłkarzy z Werony, oni bez mrugnięcia okiem ograbili, całkiem niedawno, będące w potrzebie Udinese.

Udinese – Lazio; transmisja w Eleven od 20:40
(źródło: bleacherreport.net)


Bianconeri będą czasami potrafili zaskoczyć rywali w tym sezonie jak miało to miejsce z Milanem, ale też nie jest to drużyna po której można spodziewać się zaskakujących wyników raz w miesiącu, prędzej raz na kwartał. Udinese punktów będzie szukało u siebie i każdy dorobek z zespołami o większym potencjale będzie tam witany z otwartymi ramionami. Takim zespołem niewątpliwie jest Lazio, które chce wrócić w przyszłym sezonie do rywalizacji w europejskich pucharach, ale żeby tak się stało należy wygrywać na wyjazdach, a Udine to takie miejsce  gdzie można tego dokonać. Tym bardziej, że rzymianie ostatnie wizyty na północy kraju wspominają pozytywnie, ostatnią porażkę ponieśli tam w 2013 roku. Największą bolączką będzie zastąpienie Lucasa Biglii, Igli Tare szuka na rynku wolnych zawodników, którzy mogliby zająć miejsce kapitana na czas jego nieobecności, ale we Friuli Simone Inzaghi będzie musiał radzić sobie z kadrą z jaką pracował w tym tygodniu. Jeżeli załata tę dziurę w środku pola to Lazio powinno przywieźć jakąś zdobycz.

NIEDZIELA:

Empoli – Juventus; transmisja w Eleven od 12:25

Postrzelała sobie Stara Dama w Lidze Mistrzów czym zatarła bardzo słabe wrażenie jakie zostawiła po meczu w Palermo. Teoretycznie Empoli to kandydat do zmasakrowania, ale Toskańczycy nie tracą wiele bramek (zazwyczaj dwie) problem w tym, że jeszcze mniej ich strzelają. Ba, ich kibice piątki po trafieniach swoich ulubieńców mogli przybijać w tym sezonie tylko 12 września kiedy dwa gole dały zwycięstwo z Crotone. Pozostałe sześć spotkań to puste przebiegi. Jasno widać więc, że Juventus do zwycięstwa potrzebuje skromnego 1:0 bo skoro Maccarone i Gilardino nie potrafili sforsować obrony Torino czy Udine to ciężko zakładać, że zrobią to z Juventusem. Dla mistrzów Italii idealny mecz na bardzo ekonomiczne zwycięstwo. Siły trzeba gospodarować rozsądnie, sezon jest długi.

Atalanta – Napoli; transmisja w Eleven od 14:55

Istnieją dwie teorie: jedna mówi o tym, że lepiej gonić, wywierać presję na rywalu i z każdym kolejnym tygodniem coraz mocniej naciskać aż popełni błąd i da się wyprzedzić na finiszu. Druga mówi zupełnie co innego, że lepiej uciekać bo każde nasze zwycięstwo to coraz więcej wątpliwości w głowach goniących czy dadzą radę. Obie pewnie znajdą tylu samo zwolenników co przeciwników. Napoli siłą rzeczy musi póki co realizować tę pierwszą. Ucieczki tak naprawdę nawet nie rozpoczęli bo z pozycji lidera cieszyli się od ledwie kilkanaście godzin soboty do środy. Pogoń za rywalem jest trudniejsza kiedy gra się na wyjeździe, ale w tych rozgrywkach stadion Atalanty jest wyjątkowo gościnny. Podopieczni Sarriego jeszcze w tym sezonie nie przegrali, ale też dwa remisy na trzy podejścia w delegacjach to statystyka raczej średnia dla zespołu mającego mistrzowskie aspiracje. I jeszcze mało istotny fakt: Napoli w XXI wieku w Bergamo wygrało dwa razy na osiem prób (liczymy tylko Serie A). 

Bologna – Genoa



My home is my castle. Bologna śmiało może tak twierdzić. Trzy mecze, trzy wygrane, jeden stracony gol. Progres względem poprzedniego sezonu ekipa Donadoniego chce wypracować przede wszystkim na Renato Dall'Ara. Okazja do tego niezła, bo raz że Genoa gdzieś zatraciła błysk z początku sezonu, a dwa, że przyjedzie do Bolonii osłabiona i to potężnie. Pavoletti nadal się leczy, a dołączył do niego Ocampos. Za kartki wiszą natomiast z reguły rezerwowi Pandev i Edenilson. W szeregach gospodarzy wszyscy liczą na powrót Antionio Mirante, ale choć wyniki badań bramkarza są optymistyczne to ciężko zakładać, że już w niedzielę wróci on do gry. Z sercem nie ma żartów. Pod znakiem zapytania stoi udział w meczu Gastaldello i Kraftha, ale tutaj jeszcze nic nie jest przesądzone. Ewentualny sukces Gryfów będzie pierwszym od siedmiu lat (prawie co do dnia, bo poprzednie zwycięstwo w Bolonii zanotowały 4.10.2009 roku). Po siedmiu latach chudych, nastąpi siedem tłustych? 

Cagliari – Crotone

Mecz dwóch beniaminków, ale zarazem dwóch drużyn, które dzieli spora różnica. Sardyńczycy po ewentualnej wygranej zanotują drugie zwycięstwo z rzędu co nie zdarzyło im się w Serie A od maja 2015 roku. Ponadto idziemy o zakład, że Cagliari przed własną publicznością będzie punktowało na poziomie miejsc 7-10 i to tutaj będzie wypracowywało sobie kapitał niezbędny do utrzymania. Do tej pory każdy mecz na Stadio Sant'Elia wyglądał inaczej. Najpierw udało się odrobić dwie bramki i wyszarpać remis Romie, następnie Boriello i spółka nie dali szans Atalancie, a w poniedziałek w kuriozalnych okolicznościach ograli Sampdorię. Wygrana z Crotone jest jedyną możliwością jaką widzą na Sardynii. Pitagorejczycy wyraźnie odstają od reszty stawki i po cichu liczymy, że uda im się uzbierać do końca rozgrywek chociaż 17 punktów dzięki czemu poprawią wynik Vicenzy z sezonu 1949/50 i nie będą najgorszą drużyną w historii dwudziesto zespołowej ligi. Aha, ewentualna porażka w pojedynku z Cagliari ma zaowocować zmianą trenera. To stołek Davide Nicoli jest w tej chwili najmniej stabilny.

Sampdoria – Palermo


W teorii idealny rywal dla blucerchiatich żeby odkuć się po wtopie z Cagliari i przerwać passę czterech porażek z rzędu.  Palermo na papierze jest słabsze, ale pytanie jak wygląda morale w szatni Karola Linettiego i jego kolegów? Cały wrzesień bez jakiegokolwiek, choćby najmniejszego sukcesu w dodatku uwieńczony spektakularnym babolem w wykonaniu Viviano. Doria miała niezły wynik po bardzo ambitnej grze, a w oka mgnieniu została z niczym. Starcie z Palermo jest więc dla Sampdorii meczem o coś więcej niż trzy punkty. Ewentualna wygrana pozwoli odskoczyć od strefy spadkowej, jeszcze mocniej umieści tam rywali i może dać w końcu oddech i spokój, którego tak potrzeba w Genui. Ale, ale bardzo podobnie dziesięć dni temu myślano w Bergamo, a skończyło się 0:1 i pierwszymi przebąkiwaniami o zwolnieniu trenera. Prezes Ferrero póki co zachowuje względny spokój, nie słyszymy o możliwej dymisji szkoleniowca, ale sytuacja może odmienić się o 180 stopni po ewentualnej porażce w niedzielę. Jak pisaliśmy we wstępie przerwa na kadrę to dobry czas na zmianę trenerów.

AC Milan – Sassuolo


Mediolańczycy notują passę trzech spotkań bez porażki, ale jednocześnie krytykowani są za słabą grę i masę szczęścia. W żadnym z ostatnich meczów nie zachwycili, ale liczą się punkty. Z Sassuolo będzie jednak trudniej. Podopieczni Eusebio Di Francesco zawsze grają swoją piłkę bez względu czy przychodzi im stawać naprzeciwko Milanu czy Chievo. Obie drużyny dzieli w tabeli tylko punkt, ze wszystkich dwunastu meczy ligowych tylko raz z ich udziałem padł remis (Milan przed tygodniem we Florencji) więc wydaje się, ze mecz z kategorii my albo oni. Neroverdi zresztą lubią grać z Milanem dotychczas wygrali z nim aż cztery z sześciu ligowych konfrontacji! 

Torino – Fiorentina
(źródło: lastampa.it)

Byki  w najlepszy z możliwych sposobów wróciły do wygrywania bo rozbić Romę Spallettiego 3:1 jeszcze nikomu w Italii się nie udało. Ta wygrana ma dać Torino wiatru w żagle i pozwolić wyskoczyć z dolnych rejonów tabeli w te zdecydowanie przyjemniejsze, gdzie czeka na koniec nagroda w postaci przepustki do pucharów. Tylko, że dokładnie takie same głosy słyszalne były z obozu Violi po zwycięstwie nad rzymianami, a od tamtego czasu podopieczni Paulo Sousy tylko dwukrotnie zremisowali. Można powiedzieć, że sukces nie został odpowiednio skonsumowany. Czy taki sam los czeka turyńczyków? Ciężko przesądzać, ale Fiorentina nie będzie łatwym kąskiem. Można zaryzykować stwierdzenie, że to właśnie ta konfrontacja wskaże, który zespół powinien dołączyć do peletonu żywo zainteresowanego grą w Europie w nowym sezonie. Tylko, że ten obecny dopiero się rozpoczął i  jeszcze masa gier przed nami, ale zwycięzca niedzielnego pojedynku wypracuje sobie chociaż jakiś handicap. 

AS Roma – Inter; transmisja Eleven od 20:40
(źródło: youtube.com)

Bez dwóch zdań mecz kolejki. Nawet pomimo tego, że oba zespoły nie rozstrzygają już między sobą kwestii mistrzostwa Włoch. W świetle ostatnich wyników jednak ciężko nie mieć obaw o poziom tego spotkania. Roma gra w kratkę, ale nawet kiedy wygrywa nie zachwyca. Inter po kompromitacji w Lidze Europy ograł Juventus, kontynuował serię dobrych wyników ligowych by znowu skompromitować się w Europie. Jasne zabrakło Icardiego czy Perisicia, ale do Pragi nie pojechała Primavera, a wciąż solidny europejski zespół (przynajmniej w teorii). Czy w Mediolanie mają aż tak wy…łożone na rozgrywki europejskie? Nie chce nam się wierzyć, zwłaszcza, że dla nowego trenera każde zwycięstwo to wartość dodana. Co do Romy to zła wiadomość: po każdym z poprzednich wyników 4:0 w tym sezonie następowała spektakularna klapa. Po Udine – 0:3 od Porto, po Crotone – 1:3 od Torino. Jak będzie w niedzielę? Na szczęście dla rzymian grają w roli gospodarza bo na obcych stadionach jeszcze w tym sezonie nie udało się wygrać. Inter w Rzymie z Romą nie zwyciężył od ośmiu lat (4:0 w październiku 2008), ale trzy ostatnie mecze ligowe to dwa zwycięstwa u siebie i remis na Olimpico. Jeżeli giallorossi nie chcą żeby grupa, którą gonią poszerzyła się jeszcze o mediolańczyków to muszą w niedzielę wygrać. W przypadku porażki do nich będą tracili już cztery punkty.

czwartek, 29 września 2016

Olimpijski spokój

(źródło: dimensionesuonodue.it)
Tytuł jest ironiczny i to do granic wytrzymałości. Owszem na Stadio Olimpico w Rzymie podczas spotkań obu klubów spokojnie można uciąć sobie drzemkę, ale będzie to raczej sen niespokojny. 

Od lata 2015 na stadionie we włoskiej stolicy dzieje się niewiele. Na boisku kibice byli świadkami niezłych meczów, ale nie towarzyszyła im atmosfera, która zawsze stanowiła nieodłączny element  spektaklu jaki oferowała Roma i Lazio. Zresztą z czasem i tych kibiców ubywało i ubywa nadal. Dość powiedzieć, że dzisiejszy na mecz pomiędzy Romą i Astrą Giurgiu awizowanych jest zaledwie 15 000 widzów! Na pewno rywal nie przyciągnie rzymian na stadion. Forma ich ulubieńców również daleka jest od oczekiwanej. Prestiż spotkania? Dla Włocha zakochanego w swojej lidze żaden. Zwłaszcza, że w niedzielę Giallorossi zmierzą się z Interem. Wymówek można znaleźć jeszcze klika, ale ludzie nie przyjdą przede wszystkim z powodu protestu i utrudnień jakie im się serwuje. Strajk trwa od ponad roku i nic nie wskazuje na to, że niedługo się zakończy. Co więc stało się ponad 12 miesięcy temu? 

Władze miejskie mając na uwadze bezpieczeństwo w mieście postanowiły podzielić obie trybuny znajdujące się za bramkami, czyli te najważniejsze dla fanów - Curva Sud i Curva Nord.  Zmniejszyć ich pojemność, wprowadzić bramki wykrywające metal na wejściach i zmienić system monitoringu na stadionie. Wszystko przez incydenty jakie miały miejsce w  sezonie 2014/15. Co ciekawe największy wpływ na tę decyzję miał mecz Romy z Feyenoordem w Lidze Europy i to co Holendrzy wyprawiali w mieście. Nie będziemy się teraz rozpisywać w tym temacie, obrazki znajdziecie TU. Fani Romy oczywiście święci nie są, mają dużo za uszami m.in. przed i po jej meczach zanotowano wzrost rannych z 4 do 8. Stanowiło to wyjątek w skali całego kraju bo ogólną tendencją był wówczas spadek ilości incydentów przed, podczas i po meczach o około 20%. Stanowcze wypomnienie matce Ciro Esposito, że dorobiła się na śmierci syna też nie ociepla ich wizerunku.  Poza tym przy okazji spotkań w stolicy Włoch towarzyszył im także znaczący wzrost wykorzystania sił policyjnych (13040 przy 9424) co oczywiście miało wpływ na wzrost kosztów.

(źródło: forzaroma.into)


 Stadio Olimpico zostało więc przerobione na twierdzę. Podział płotem z pleksi obu łuków zakończył się solidarnym protestem obu grup kibicowskich, który od tego sezonu Curva Nord zawiesiła. Żeby wejść na obiekt należy przejść szczegółową kontrolę włącznie ze sprawdzeniem wykrywaczem metali. Bilety są imienne z przypisanym miejscem. Jeżeli ktoś będzie chciał zmienić miejsce na trybunie, nawet na to wolne, musi liczyć się z mandatem w wysokości 67€! Wybierając się na mecz samochodem, należy pojazd zostawić na jednym z obowiązkowych parkingów. Oddalonych od stadionu o dwa kilometry!


(źródło: uninfonews.it)

poniedziałek, 26 września 2016

Dopo la Giornata (6)


Czas płynie w tym sezonie w zastraszającym tempie. Ledwo uczniowie wrócili z wakacji, a tu już szósta kolejka gier. Rzućmy okiem na tabelę ligową sprzed tej serii:


Na czele mistrz kraju, a tuż za jego plecami rozpędzone Napoli z Arkiem Milikiem w świetnej formie strzeleckiej. Wciąż zaskakująco wysoko Chievo, które wyprzedza obie ekipy z Mediolanu. Na dnie tabeli wciąż Crotone, które nadal czeka na pierwsze ligowe zwycięstwo. Czy Napoli przejmie prowadzenie? Czy Crotone odbije się od dna? Zapraszamy na podsumowanie kolejki!


PALERMO - JUVENTUS

Szóstą serię gier otwierało spotkanie na Stadio Renza Barbera, gdzie miejscowe Palermo podejmowało mistrza kraju – Juventus. Stara Dama w poprzedniej kolejce boleśnie rozjechała rywali z Cagliari 4-0, a więc w dokładnie takim samym rozmiarze, jak Palermo w ostatnim spotkaniu obu drużyn. Oba zespoły przystąpiły do tego meczu zdziesiątkowane, dodatkowo trener Allegri postawił zmienić formację swojej drużyny ustawiając dwóch klasycznych napastników w osobach Higuaina i Mandzukica.
flashscore

Spotkanie przebiegało od początku w dość nerwowej atmosferze. W zaledwie osiem minut sędzia Valeri pokazał trzy żółte kartki. Juve od pierwszego gwizdka nacierało na rywali tworząc sobie sytuacje podbramkowe, jednak brakowało wykończenia. Daniele Rugani doznał kontuzji kolana, a w jego miejsce wprowadzony został Cuadrado, co wymusiło zmianę ustawienia na 4-3-3. Do końca pierwszej połowy spotkania utrzymał się bezbramkowy wynik, mimo, że sam Mandzukic mógł strzelić 2-3 gole. Ostatecznie sędzia zakończył tą część gry z sześcioma żółtymi kartkami.
Druga połowa to dalsze ataki Juventusu. Jeden z nich zakończył się kuriozalną bramką. Nie do końca wiadomo było, czy Dani Alves chciał strzelać, czy raczej kąśliwie podawać w pole karne. Faktem jest natomiast, że piłka odbiła się od Goldanigi, który próbował ją wybić w przedziwny sposób znany raczej z lekcji WF-u niż z Serie A.


 Ta odbitka kompletnie zmyliła bramkarza Palermo i Juventus mógł się cieszyć ze zdobytej bramki. Kolejne minuty upływały na mękach Mandzukica z własną niemocą strzelecką. Zmarnował między innymi znakomite dogranie Khediry. Do bramki w końcu trafił, ale jego gol nie mógł zostać uznany, ponieważ padł ze spalonego. Palermo próbowało do końca swoich szans. Największe szanse mieli z lewego skrzydła, gdzie z zadań defensywnych nie najlepiej wywiązywał się Alves. Być może ich starania zasługiwały na więcej, ale ostatecznie wynik nie uległ zmianie i Juventus wywozi z Sycylii 3 punkty.
corrieredellosport.it
To nie był dobry mecz Juventusu. Taktyczne eksperymenty i kiepska dyspozycja nie przeszkodziły jednak Starej Damie zdominować tego meczu. Palermo liczyło na łut szczęścia, którego zabrakło.



NAPOLI - CHIEVO

flashscore


Napoli, żeby mieć jakiekolwiek szanse na realne zagrożenie Juventusowi w walce o mistrzostwo, musi nauczyć się wygrywać właśnie w stylu Starej Damy, czyli przynajmniej z pozoru najmniejszym nakładem sił, bez zbędnego szaleństwa i chwalenia się tym, co najlepsze. W przeciwnym wypadku znowu na koniec błękitnym zabraknie sił. Mecz z Chievo pokazał, że powoli drużyna z południa zaczyna się tego pragmatyzmu uczyć. Nadal nie można powiedzieć o Napoli, że nie jest efektowne, ale na pewno to już nie jest ta skupiona tylko na ataku drużyna, którą tak się zachwycają obserwatorzy z całej Europy. W szóstej kolejce Sarri postawił na Manolo Gabbiadiniego w wyjściowym jedenastce. Oprócz niego w pierwszym składzie wybiegli też Christian Maggio i Piotr Zieliński, choć w przypadku tego ostatniego to powinno chyba powoli przestawać zaskakiwać. Allan nie jest Tottim i nie potrzebuje aż tyle odpoczynku, ile dostaje. Mam wrażenie, że po prostu część jego obowiązków przejmuje w tym roku Jorginho, przez co jest bardziej skupiony na defensywie, a Piotrek to po prostu partner Hamsika w kreowaniu gry. Oczywiście jeszcze daleko mu do Słowaka. Z Chievo Marek pokazał formę, do jakiej przyzwyczaił nas przez wiele poprzednich sezonów. Był wszędzie, podawał, strzelał i zdobył kolejną, ładną zresztą, bramkę. W formie to na pewno piłkarz na jeszcze większy klub europejski, ale wiadomo, że w żadnym nie będzie mu tak dobrze, jak w Napoli. Dla sympatyków całej ligi lepiej, żeby się Słowak spod Wezuwiusza nie ruszał. Oczywiście gol grającego z siedemnastką na plecach pomocnika był już trafieniem na 2:0 dla gospodarzy. Wcześniej ukłuć udało się także Gabbiadiniemu. Żelazny rezerwowy przy Higuainie miał w tym sezonie odgrywać dużo większą rolę. W końcu to on jest uznaną marką w ligowej rzeczywistości, a nasz Arek Milik to przybywający do niej ze słabszej ligi młody talent. Początek sezonu mógł więc podłamać Manolo. W tym spotkaniu byłemu piłkarzowi Dorii udało się jednak kilka razy dojść do sytuacji, pomóc kolegom na lewym skrzydle i przede wszystkim pokonać bramkarza rywali. Co więcej, Arek pojawił się w tym spotkaniu na boisku, i tym razem nie pokazał nic wielkiego. Prawda jest taka, że poza meczami w których strzelał po dwa gole, Milik zaliczał występy podobne do tych w wykonaniu Gabbiagola. W ocenie napastnika liczą się jednak przede wszystkim bramki, więc trudno na razie mówić o wyścigu napastników Napoli i nie wspomnieć o sporej przewadze Polaka.
Zieliński zaczął mecz dobrze, ale z czasem zgasł. Na pewno trzeba chwalić jego kreatywność i umiejętność wypracowania kolegom sytuacji, ale nadal Piotr notuje sporo strat i znika na zbyt długi czas. Duże zaufanie od Sarriego powinno w końcu pomóc rozwiązać ten problem. Maggio tym razem zagrał słabiej, niż przy pierwszej szansie jaką w tym sezonie otrzymał. Hysaj to jednak już taki poziom, że trudno będzie mu dorównać grając od czasu do czasu i zbliżając się do końca kariery. Bardzo przeciętnie wyglądał występ Lorenzo Insigne. Mimo wszystko dostał jednak około 80 minut, choć logika kazała go zdjąć z boiska dużo wcześniej. Coś mi podpowiada, że w tygodniu w Lidze Mistrzów w tak dużym wymiarze czasowym zagra jednak Mertens i to cała tajemnica cierpliwości trenera. Pozostali nie zaskoczyli niczym, bo do tak grającego Jorginho przy braku Allana na boisku trzeba przywyknąć.
Dużo mniej napiszę o Chievo, choć nie był to aż tak dyskretny występ, jak można się było tego spodziewać. Gialloblu oddali na bramkę Pepe Reiny cztery strzały, z czego połowa leciała w światło bramki. Hiszpan broni jednak ostatnio bardzo dobrze, więc i tym razem nie dał się pokonać. 
W pierwszej połowie Osiołki nie sprawiały jeszcze Napoli dużych problemów, ale z czasem udało się im zniwelować przewagę azzurich. Wystarczy powiedzieć, że na koniec meczu posiadanie piłki rozkładało się mniej więcej po równo, a podczas pierwszej połowy oscylowało w granicach 67% dla gospodarzy. Najaktywniejszy po stronie gości był Castro. Starał się Gobbi na boku obrony. Z dwójki napastników znacznie lepiej od Meggioriniego wyglądał Inglese. Więcej spodziewałem się po Valterze Birsie. Zresztą chyba nie tylko ja, bo Słoweniec opuścił boisko, wraz ze słabszym z napastników i prawym defensorem Cacciatore. Zmiennicy spisali się bardzo dobrze. Izco, De Guzman i szczególnie Floro Flores pokazali, że niekoniecznie muszą siedzieć na ławce rezerwowych w kolejnych meczach. Koniec końców żaden z piłkarzy Chievo nie znalazł jednak recepty na pokonanie Reiny. Trudno jednak wyobrazić sobie tak grające Chievo w walce o utrzymanie. To raczej będzie kolejny sezon w środku stawki.





TORINO - ROMA

flashscore

W przedmeczowej zapowiedzi zwróciliśmy uwagę m.in. na powrót do składu Byków Belotteigo oraz na brak pewności siebie w szeregach Romy. Obie te rzeczy były widoczne podczas niedzielnego starcia. Il Gallo otworzył wynik meczu sprytnym strzałem głową, a jego obecność na boisku zdecydowanie rozszerzyła ofensywne możliwości w grze Torino. Poza golem brał udział w sytuacji kiedy w słupek trafiał Iago Falque. Pomimo optycznej przewagi rzymian od momentu objęcia prowadzenia Torino grało swój mecz jakby gdzieś podskórnie czując, że defensywa gości jeszcze nie raz da im okazję do poprawienia wyniku. Tak też się stało.  Najpierw w akcji dwóch ex Bruno Perses faulował Falque w polu karnym, a jedenastkę na gola zamienił sam poszkodowany. Kiedy Roma złapała kontakt mecz przy sporej dozie szczęścia zamknął Hiszpan strzelając na 3:1 po rykoszecie od jednego z giallorossich. Granata przełamała się więc w sposób bezdyskusyjny, a jako  że szczęście jednego jest pechem drugiego teraz dłuższy wywód o Romie nie tylko w kontekście tego meczu chociaż on skupił w sobie jak w soczewce wszystko co złe w jej grze. 
Po pierwsze: Dżeko. Mam szacunek do Bośniaka, bo podniósł rękawicę i po słabym poprzednim sezonie chce się poprawić. Tutaj wtrącę pewną dygresję. Jak wiadomo napastnik Romy na początku roku został ojcem. W marcu podczas powrotu z Udine 
(czas się przyznać kto w redakcji jest romanistą – Ł.) na jednej ze stacji benzynowych w Austrii rozmawiałem z jego rodakiem. Chłopak był bardzo dobrze zorientowany w świecie calcio, Romę śledził z dużą uwagą ponieważ poza Dżeko byli tam jeszcze Pjanić i Zukanović. Do czego zmierzam: przekonywał, że po urodzinach potomka Edin zacznie trafiać. Ponoć ciąża jego partnerki nie była łatwa i oboje rodzice bardzo martwili się o dziecko. Kiedy wszystko skończyło się pozytywnym finałem Dżeko miał odpocząć psychicznie i z wolną głową wrócić do gry na najwyższym poziomie. Ciężko mi zweryfikować czy to prawda bo po pierwsze nie znam bośniackiego i nie śledzę ich tabloidów, a po drugie nigdy nie interesowało mnie życie prywatne zawodników. Wtedy jednak wszystko jakoś się zazębiało. Z ciekawością czekałem więc na początek sezonu.  Generalnie jego liczby wcale takie najgorsze nie są, ale on jak nikt inny razi swoją nieskutecznością. W niedzielę spudłował raz, drugi, trzeci, czwarty potem przestałem liczyć. Dżeko gra pod wielką presją bo dobrze wie, że każdy jego kiks będzie rozkładany na czynniki pierwsze, a z każdą niewykorzystaną sytuacją ta presja tylko rośnie. I to, moim zdaniem, przekłada się na cały zespół. W piątek pisaliśmy: „Roma postrzelała sobie z Crotone, ale jakoś nie możemy się wyzbyć wrażenia, że brak tam jest pewności siebie, takiej pozytywnej boiskowej bezczelności.” I to znakomicie było widać w Turynie. Na początku meczu Dżeko źle przyjął piłkę w polu karnym i nie było z czego strzelać, po chwili pocisk posłał Nainggolan. Strzał Belga był niecelny, a on sam później zniknął z radarów. Jeden Totti nie poniesie tego zespołu do triumfów. On nie zostanie liderem defensywy, a właśnie w obronie cytując klasyka: „moim zdaniem, według mnie kilka niedociągnięć jest”. Obserwując ten zespół z boku można zauważyć mocne charaktery: Szczęsny, Manolas, De Rossi, Nanggolan, Strootman i oczywiście Totti. Kiedy jednak trzeba było wziąć odpowiedzialność na swoje barki nie było chętnego. Świetnie oddaje to sytuacja z 80 minuty kiedy Salah wyszedł sam przed bramkarza, a on w takich okazjach ZAWSZE strzela. Tym razem przy 1:3 zdecydował się podać, a zrobił to tak fatalnie, że skończył całą akcję. Roma nie ma lidera i tylko pytanie czy tych mocnych charakterów jest za dużo, czy oni w większości sprawiają tylko takie wrażenie? Rzymianie są też bardzo łatwi do przeczytania, zdecydowana większość ich akcji to wrzutki w pole karne, takie zawiesinki na walkę, a tam jest zazwyczaj tylko jeden Dżeko, który nawet jak przepchnie rywala to zabraknie mu siły, sprytu, szczęścia do strzelenia gola. Oliwy do ognia dolewa jeszcze Ilary Blasi, żona Tottiego, która publicznie zaatakowała Spallettiego. Dla niej trener Romy to mały człowiek. 
Po sześciu kolejkach jestem w stanie zaryzykować stwierdzenie, że przy takiej grze ekipa Sapllettiego nie ma co liczyć na podium. To raczej poziom Fiorentiny z zeszłego sezonu niż Napoli. Inter też sprawia lepsze wrażenie. 
Wracając do meczu: zasłużone trzy punkty Torino. Wygrała drużyna zdecydowanie lepsza, konkretniejsza w swoich poczynaniach i po prostu taka, która za te trzy punkty była w stanie dać się pokroić.

sportmediaset.it



SASSUOLO - UDINESE

flashscore
Sassuolo Calcio skromnie pokonało na własnym stadionie Udinese Calcio w 6.kolejce Serie A.
Mimo wielu znakomitych sytuacji w tym m.in. Matteo Politano jedyna bramka meczu padła w 34.minucie. Dośrodkowanie w pole karne Pola Liroli wykorzystał niezawodny Gregoire Defrel. Dla francuskiego snajpera jest to już 7 trafienie w 9 meczach obecnego sezonu.
Druga połowa należała już do Udinese, Udinese, które w tygodniu napsuło krwi Fiorentinie. Ostrzeliwanie bramki Andrei Consigliego nie przyniosło jednak zamierzonego skutku w postaci bramki. W poprzeczki bramki „Neroverdich” trafiali najpierw Stipe Perica, który pojawił się na murawie w drugiej połowie,a następnie Danilo.
W 93.minucie co prawda piłka zatrzepotała w siatce gospodarzy, jednak sędzia dopatrzył się faulu Danilo, który obsłużył podaniem Heurtaux.
Ostatecznie bramka Defrela pozostawiła 3 punkty na Stadio Citta del Tricolore.





LAZIO - EMPOLI

flashscore


Toskańczycy nigdy nie wygrali meczu z Lazio na wyjeździe i to w niedzielę się nie zmieniło. Gdyby Pucciarelli miał lepiej nastawiony celownik to zapewne goście wyjechaliby z bramką honorową. Włoch jednak od początku sezonu jest nieskuteczny. Potrafi się znaleźć pod bramką, jego strzały zazwyczaj są celne, ale problem polega na tym, że albo trafia w dobrze ustawionego bramkarza vide sytuacja z pierwszej połowy, albo bramkarz popisuje się dobrą interwencją jak choćby Strakosha przy strzale z woleja w drugiej części. Jeżeli dodać do tego strzał w poprzeczkę Pucciarelliego to mamy pełny obraz jego nieskuteczności. Nie można się do niego przyczepić, że gra słabo, bo tak naprawdę jest motorem napędowym Empoli zwłaszcza przy słabiutkim Saponarze. Martusciello powinien więc trzymać kciuki za przełamanie Pucciarelliego i wciąż pracować nad Saponarą (nota 5 najsłabsza obok Zambelliego) bo on w dobrej formie to gwarancja kilku punktów w sezonie, a te trzeba będzie gromadzić skrupulatnie przy każdej nadarzającej się okazji. W Rzymie się nie udało przede wszystkim jednak przez dobrą grę Lazio. Prym wiedli Felipe Andreson, Immobile oraz Keita Balde, który pierwszy raz w tym sezonie wyszedł w pierwszym składzie i jedyne co nas zastanawia to dlaczego zszedł z boiska już w 65 minucie? Jego gol otwierający wynik był jednym z ładniejszych w kolejce, pewne, mocne plasowane uderzenie przy słupku i Skorupski mógł tylko odprowadzić piłkę wzrokiem. Senegalczyk był bardzo aktywny, znalazł się w aż pięciu okazjach bramkowych. Wynik na 2:0 ustalił w 90 minucie Lulić, który uprzedził strzałem głową bramkarza rywali. Jak zaprezentował się Skorupski? Poprawnie, może więcej powinien zrobić przy drugim golu, ale też świetnie – jeszcze w pierwszej połowie- wybił strzał Immobile. Co może martwić kibiców biancoceleste? Kontuzja łydki Lucasa Biglii, który może pauzować nawet trzy miesiące. 

it.eurosport.com






INTER - BOLOGNA

flashscore
Inter z nadzieją podchodził do meczu na własnym stadionie. Po zwycięstwie nad Juventusem i Empoli mediolańczycy byli w dobrych nastrojach. Z drugiej strony Bologna grała w kratkę i każde zwycięstwo przeplatało z porażką.

Lepiej w mecz weszli Bolończycy. Już druga akcja tego zespołu zakończyła się golem. A jakaż to była akcja! Fantastyczny rajd z piłką przeprowadził Verdi ośmieszając defensywę Interu z Ranocchią na czele. Sprytnym podaniem na wolne pole do kompletnie niepilnowanego Destro zaliczył asystę. Były piłkarz Romy bez problemu umieścił piłkę w bramce i dość zaskakująco mieliśmy 0-1 dla gości! Inter przeważał. Świetną okazję miał Perisić. Dobre podanie z prawej strony boiska dostarczył Santon i Chorwat uderzał z woleja. Piłka minęła bramkę nieznacznie. Niedługo później Perisić ponownie otrzymał dobre podanie i tym razem jego piękny strzał znalazł finał w siatce! Wspaniała wrzutka Candrevy i kapitalne uderzenie niezawodnego Perisica! 1-1 na San Siro.
W drugiej połowie Icardi i Perisić dwoili się i troili, ale żadne z nich nie mógł trafić do bramki. Znakomite zawody rozgrywał Senna Miangue, który rewelacyjnie współpracuje z Perisicem. Być może najważniejszym wydarzeniem było pojawienie się na boisku nowej gwiazdy włoskich boisk. Była 73 minuta i 8 sekunda meczu. Na murawę przy ogłuszającym dopingu wbiegł Gabriel Barbosa zwany Gabigolem. Piłkarz ten ma być następcą legendarnego Ronaldo w ekipie nerazzurich. W tym konkretnym meczu nie pokazał niczego szczególnego, ale wszyscy wierzą, że będzie ogromnym wzmocnieniem. Co do samego meczu, Inter miał przewagę, a na jego grę miło się patrzyło. Zabrakło jednak finalizacji w postaci drugiego gola. Inter po raz pierwszy w tym sezonie traci gola w pierwszej połowie spotkania, a Bologna zalicza pierwszy remis.





GENOA - PESCARA

flashscore

Niecałe dwadzieścia tysięcy ludzi przyszło w niedzielę na Luigi Ferraris obejrzeć bez wątpienia zwycięstwo Gryfonów. To już trzeci beniaminek, którego Genoa w tym sezonie podejmowała, a skoro udało się ograć dwóch poprzednich, to i z Delfinami powinno jakoś pójść. Tym razem się jednak nie udało. Trudno zwalić to na nieobecność Leonardo Pavolettiego, bo zastępujący go młodziutki Giovanni Simeone zrobił co dla niego należało i zdobył bramkę na 1:0. Tym razem jeden gol zapasu to było jednak za mało, tym bardziej, że podopieczni Juricia kończyli mecz zdekompletowani. Ostra gra zaczęła się w drugiej połowie. Zresztą, groźne sytuacje i gole to także zdarzenia raczej z drugich 45 minut. Bardzo szybko swoją pierwszą żółtą kartkę złapał Edenilson, o którego tak zabiegano w Genui przed sezonem i w końcu udało się go z Udinese sprowadzić. Po 24 minutach i kartonikach dla Gakpe i Zampano brazylijski wahadłowy obejrzał kartkę czerwoną. Szybko za niesportowe zachowanie z placu gry wyleciał też poczciwy Goran Pandev. Wtedy wiadomo było, że grająca jak równy z równym Pescara zyska pewnie w końcówce sporą przewagę. Do tej pory bowiem jeśli jedna z drużyn miała jakąś sytuację, to zaraz drudzy odpowiadali swoją dobrą akcją. Od 80 
minuty atakowały już jednak głównie Delfiny. Ich próby polegało przede wszystkim na wrzutkach w pole karne, z którymi dobrze spisująca się od początku obrona Gryfonów z czasem zaczęła mieć problemy. W końcu Francesco Zampano po przebojowym rajdzie prawą stroną podał płasko do wprowadzonego trochę wcześniej na boisko Menaja, który spudłować nie mógł. Kolejne wrzutki, już te na głowę napastnika, były niezłe, ale nie  udało się Caprariemu skierować piłki głową do bramki Perina. Była też jedna groźna kontra Laxalta. Urugwajski skrzydłowy przegrał jednak pojedynek z Bizzarrim. Po meczu dużo uwag do pracy sędziów miał Preziosi. Trzeba przyznać rację włodarzowi Genoi, bo w jednej z sytuacji rzeczywiście gospodarzom należał się rzut karny. Nie była to jednak najlepsza kolejka dla włoskich sędziów. Koniec końców drużyna kierowana przez Juricia plasuje się teraz w dolnej połówce tabeli, z zaledwie dwoma punktami więcej od niedzielnych przeciwników.. Pocieszeniem pozostaje mecz do dokończenia z Fiorentiną, ale mimo wszystko punktów straconych z Pescarą będzie potem żal. Pocieszeniem może być oczywiście to, że Genoa wygląda znacznie lepiej od Samdporii i w zbliżających się derbach raczej będzie faworytem.







FIORENTINA - MILAN

flashscore

Milan wygrał dwa mecze z rzędu i w dobrych nastrojach pojechał do Florencji. Fiołki w ostatniej kolejce zremisowali z Udinese. Kibice mieli prawo oczekiwać dobrego, hitowego meczu.
Oczekiwania dość szybko zostały sprowadzone do rangi zawodu. To nie był ładny mecz, a na boisku grała tylko jedna drużyna i była to Fiorentina. Milan był zepchnięty do obrony w czym dobrze odnajdował się Montolivo, który wreszcie zagrał mecz na dobrym poziomie, szkoda tylko, że jedynie w defensywie. W Mediolanie nadal czekają, aż ich kapitan zacznie rozgrywać piłkę jak przystało na lidera. Po drugiej stronie świetnie prezentował się Borja Valero napędzając kolejne ataki Fiołków. Jednak postacią centralną tego spotkania pozostanie w pamięci kibiców sędzia tego meczu, pan Daniele Orsato. Najpierw nie podyktował karnego dla Fiorentiny za faul Paletty na Kalinicu. Obrońca rossonerich bez pardonu atakował w twarz napastnika gospodarzy dorzucając do tego zamaszystego „nelsona”.  Nieco później Orsato wskazał na wapno i tym razem była to dobra decyzja. Calabria faulował Valero na środku pola karnego. Jedenastki nie wykorzystał jednak Kalinić. Jego strzał, nie dość że został wyczuty idealnie przez Donnarumę, to jeszcze trafił w słupek. Bramkarz Milanu był w tym meczu w dobrej dyspozycji i bronił kolejne strzały, w tym bardzo groźny Valero. Po stronie rossonerich swoją szansę miał Bacca. Sanchez popełnił błąd, a jego rodak Uderzał z półobrotu niczym Chuck Norris, ale jego strzał przeleciał obok bramki. Sędzia Orsato jeszcze raz dał o sobie znać, gdy nie odgwizdał ewidentnego faulu na Luizie Adriano w wykonaniu Tomovica w ostatniej akcji meczu. Brazylijczyk wychodził na czystą pozycję i został przewrócony na skraju pola karnego. To mogła być ta jedyna sytuacja, która zmieniłaby wynik meczu. Zamiast tego sędzia zakończył spotkanie. Bardzo słaby mecz Milanu, właściwie tylko Montolivo mógł imponować odbiorami, a osobną kompilację należy przeznaczyć młodemu bramkarzowi rossonerich.




Fiorentina mimo ogromnej przewagi i o wiele lepszej gry nie potrafiła tego udokumentować, nawet z karnego.


CROTONE - ATALANTA

flashscore


Gasperini wierzył w swój zespół, podkreślał to na każdej konferencji prasowej, a oni dziś wyszli żądni krwi i trzech punktów. Dość powiedzieć, że gol otwierający wynik meczu padł w trzeciej minucie, a powinno być wtedy już 2:0 bo w 40 sekundzie Cordaz wybronił strzał Alejandro Gomeza! La Dea nie zadowoliła się szybkim objęciem prowadzenia. Nie dała ekipie beniaminka cienia nadziei, że dziś będzie miała słabszy dzień. Najlepszym graczem Crotone był wspomniany Cordaz, ale i on zawiódł w 40 minucie kiedy zaliczył pusty przelot przy dośrodkowaniu, a gola na 2:0 zdobył Jasmin Kurtic. Tuż przed gwizdkiem zapraszającym na przerwę wszelkich złudzeń pozbawił rywali Papu Gomez, który zdjął pajęczynę z bramki Pitagorejczyków. Fenomenalny gol!




Pozamiatane, można zagłębić się w lekturę czy odrobić lekcje:

źródło własne

Druga odsłona to zdecydowana kontrola meczu przez Atalantę. Obrazu nie zmieniła nawet czerwona kartka dla Franka Kessie, który wyleciał z boiska za brutalny faul. Crotone dopiero w samej końcówce było w stanie zagrozić bramce rywali. Gola honorowego zdobył Simy, były król strzelców zaplecza portugalskiej ekstraklasy. Na więcej jednak stać ich nie było. Crotone odstaje od stawki zdecydowanie i zaczynamy się zastanawiać czy niechlubny rekord Venezii z sezonu 1949/50, która zdobyła wtedy szesnaście punktów zostanie zagrożony?

CAGLIARI - SAMPDORIA

flashscore

W ostatnim meczu kolejki zmierzyły się drużyny, które dysponują kadrami na spokojny środek tabeli. Liczyć więc trzeba było na zacięte spotkanie na niezłym poziomie. Pierwsza połowa rzeczywiście była wyrównana, ale samej jakości piłkarskiej zdecydowanie brakowało. Bardzo doświadczeni piłkarze w środku pola w barwach Cagliari i młodzi zdolni pomocnicy Sampy wspierani przez profesora Cigariniego nie podołali jednak i na placu gry panował duży chaos. Drużyny miały problem z wykonaniem trzech, czterech celnych podań z rzędu. Mimo wszystko lepiej jednak prezentowała się Doria, która potrafiła się dłużej utrzymać przy piłce i więcej czasu spędzała na atakowaniu. Niestety nie był to dzień ani Quagliarelli, ani tym bardziej Muriela i Marco Storari nie miał jakoś bardzo dużo roboty. Raz jednak podczas wykonywania swoich bramkarskich obowiązków nabawił się kontuzji kolana i musiał go zastąpić Raffael. Jeszcze przed zejściem były zastępca Buffona musiał zmierzyć się z zaskakującym strzałem Cigariniego z dalszej odległości, chociaż piłka po nim leciała jednak w środek bramki. Dużo lepiej od napastników Dorii prezentowali się ofensywni piłkarze Cagliari. Sau i Boriello rozkręcili się co prawda w drugiej połowie, ale od początku było widać, że są lepiej dysponowani od swoich vis a vis. W zdobywaniu goli wyręczył ich w pierwszej połowie Joao Pedro, choć przy jego golu ogromną robotę wykonał Simone Padoin. Mający raczej defensywne zadania zawodnik zrobił fantastyczną akcję lewą flanką i wyłożył piłkę portugalskiemu koledze, który nie mógł spudłować. Warto dodać, że ogranym przez Padoina obrońcą był Pedro Pereira.
W drugiej połowie lepsza była już Sampdoria. Od początku do ataków przeszedł zespół Giampaolo i dość szybko osiągnął dużą przewagę. Cagliari w drugiej odsłonie skupiło się na kontratakach. To właśnie w tym elemencie brylowali Sau i Boriello. Ten drugi, mimo lat na karku, z łatwością wyprzedzał fatalnego dzisiaj młokosa Pereirę. Ofensywne wypady Sardyńczyków wzbudzały wielki aplauz na trybunach, z których raz po raz wybrzmiewały pochwalne pieśni na cześć swojego klubu. Atakowała jednak Sampa, której brakowało jednak jakości. Nie wniósł jej nawet nieobecny ostatnio Alvarez. Dobrze wyglądał Linetty, ale do 85 minuty skupiał się raczej na przeszkadzaniu rywalom. Cigarini oczywiście podawał dokładnie, ale cała jego gra odbywa się daleko od bramki przeciwnika. Praet był lepszy niż w ostatnch dwóch meczach, ale też nie wykreował szans kolegom. Zmianami reagować musiał więc Giampaolo. Schick rzeczywiście ożywił ofensywę gości, popisał się kilkoma fajnymi zagraniami i może liczyć na więcej minut w kolejnych kolejkach. Budimir zaliczył raczej dyskretny występ, a Fernandes zdobył nawet gola na 1:1 po świetnym podaniu Linettego. Pytanie oczywiście, gdzie był w tej sytuacji boczny obrońca Cagliari. Dla drużyny gospodarzy nie ma to jednak żadnego znaczenia, bo dwie minuty po wyrównaniu koszmarny błąd popełnił Viviano. Były golkiper Arsenalu nie trafił w piłkę po wyjściu do niej, a do pustej bramki spokojnie trafił rezerwowy Melchiorriego W doliczonym czasie Doria próbowała jeszcze wrzucać w pole karne, ale obrona kierowana przez Bruno Alvesa nie dała się już zaskoczyć i punkty zostały w Cagliari. Sampdoria przegrywa po raz czwarty z rzędu, a derby tuż tuż...


Tabela po 6 kolejkach Serie A:

flashscore
Na prowadzeniu wciąż Juventus, a Crotone pewnym kandydatem do spadku. Wydaje się, że nie ma absolutnie żadnych szans na utrzymanie. Milan nie wykorzystał szansy na wskoczenie na podium i okupuje miejsce tuż za pucharowymi. 

Klasyfikacja strzelców po 6 kolejkach Serie A:

flashscore


Na czele wciąż Icardi, tuż za nim rewelacyjny w tym sezonie Belotti, a także Bacca, który miejsce na podium zawdzięcza hattrickowi z początku rozgrywek. Na pewno na duże brawa zasługuje Arkadiusz Milik. Zaskoczeniem jest na pewno obecność w tej klasyfikacji Kessiego z Atalanty, który nawet nie jest napastnikiem!

piątek, 23 września 2016

Zapowiedź szóstej kolejki



(źródło: repubblica.it)

Mimo, że to dopiero szósta seria gier to śmiało możemy napisać: sezon w pełni. Ostatnie siedem dni bardzo napędziło nam ligową rywalizację i absolutni e nie mamy zamiaru na to narzekać. Ponieważ w przyszłym tygodniu Juventus i Napoli grają w Lidze Mistrzów ich mecze odbędą się w sobotę.  W niedzielny wieczór zaś oczy wszystkich zwrócone będą na Florencję gdzie zjawi się Milan z Vincenzo Montellą na ławce trenerskiej. Kolejka zakończy się w poniedziałek meczem Cagliari-Sampdoria.

SOBOTA:

Palermo – Juventus; transmisja Eleven Sports od 17:55
(źródło: forzaitalianfootball.com)

Po remisie w pierwszym spotkaniu Champions League Juve będzie chciało zanotować pierwsze zwycięstwo w tych rozgrywkach i pewnie to rywalizacja w Zagrzebiu zajmuje ich bardziej niż obowiązki ligowe. Jakkolwiek by jednak nie było to komplet punktów na Sycylii jest wręcz wymagany. Spokojnie wygrało tam Napoli więc i taki rezultat będą chcieli osiągnąć mistrzowie Włoch. Odwiedziny starych kątów może dobrze wpłyną na Paulo Dybalę i wreszcie zdobędzie on swoją pierwszą bramkę w tym sezonie. Nie mamy zamiaru Argentyńczyka krytykować za słabą grę, bo tak nie jest, daje on sporo swojej drużynie, ale wciąż brakuje mu bramki i pewnie również on odczuwa z tego powodu pewien niedosyt. Palermo po zwycięstwie w Bergamo wypracowało sobie swoistego rodzaju poduszkę amortyzacyjną i ewentualna strata punktów w meczu ze Starą Damą nie powinna nikogo przysporzyć tam o ból głowy. 

Napoli – Chievo; transmisja Eleven od 20:40

Mecz na szczycie. Wicelider podejmuje czwarty zespół w stawce. Obie drużyny dzieli tylko punkt i może to być bardzo ciekawe i wbrew pozorom wyrównane starcie. Chievo oczywiście żadnym potentatem nie jest, ale ich gra w tym sezonie może się podobać, a to jak punktują podobać się musi. Trzeba było odrabiać straty w Udine i gonić wynik do samego końca? Osiołki nie miały z tym problemu, jak udało się wyrównać starczyło też sił na dobicie rywala. W środę mecz z rewelacyjnym Sassuolo i pełna kontrola tego co działo się na placu gry, nawet po golu wyrównującym dla gości. Piłkarzy Rolando Marana nie przeraża więc widmo odrobienia strat czy utrata prowadzenia, zawsze grają swoją piłkę z pełną wiarą w swoje umiejętności. Za to należy ich tylko chwalić. Napoli natomiast krótko cieszyło się z pozycji lidera, remis z Genoą zabrał im tą pozycję, ale to jedynie szczegół. Milik i spółka chcą stworzyć z San Paolo miejsce z którego punktów się nie wywozi i zawsze zwycięstwo w roli gospodarza będzie jedyną dopuszczalną  opcją. Ciekawe na jak dużą rotację zdecyduje się Maurizio Sarri wobec zbliżającego się meczu z Benficą? Liczymy oczywiście, że podstawowy skład zdoła wywalczyć Piotr Zieliński, a Arek Milik w trzecim kolejnym meczu w Neapolu zdobędzie chociaż jedną bramkę.

NIEDZIELA:

Torino – Roma; transmisja Eleven od 12:25

Dobrą wiadomością dla kibiców z Maratony jest powrót do gry Andrei Belottiego. Zagrał on kilkanaście minut w Pescarze, z Romą powinien wyjść już w pierwszym składzie. I na tym kończą się dobre wieści. Ewentualny brak sukcesu w meczu z Romą oznaczać będzie czwartą z kolei nieudaną próbę, a  pomimo że rzymianom trudno się gra na Stadio Grande Torino to nie przegrali tam w lidze od października 1990 roku! Ostatnie trzy starcia w stolicy Piemontu to trzy remisy za każdym razem 1:1. Roma postrzelała sobie z Crotone, ale jakoś nie możemy się wyzbyć wrażenia, że brak tam jest pewności siebie, takiej pozytywnej boiskowej bezczelności. Z Fiorentiną podopieczni Luciano Spallettiego zagrali dobre zawody, ale brakowało przyśpieszenia pod bramką rywala, kogoś kto raz i drugi napędzi ich akcje bądź spróbuje uderzeń sprzed pola karnego, żeby wyżej wyciągnąć obronę rywali. Ilość dośrodkowań na osamotnionego Dżeko była niewspółmierna do zagrożenia jakie stwarzały. Dośrodkowań dużo, zagrożenia praktycznie zero. Być może potrzeba tam było takiego przełamania jak te cztery gole z Crotone, a może brakuje vice Tottiego, który niekonwencjonalnym zagraniem rozerwie obronę rywala? Patrz gol na 3:0 w środę. Roma nie wygrała jeszcze na wyjeździe czy to w lidze czy w pucharach i wizyta w Turynie jest do tego świetną okazją. Ile mocy może dać takie zwycięstwo na przełamanie pokazał Inter, który po ograniu Juventusu wyszedł jak po swoje w Empoli i szybko załatwił sprawę.

Inter – Bologna; transmisja Eleven Sports od 14:55

(źródło: twimg.com)

Skoro nerazzurri zostali wywołani do tablicy to parę słów o nich. Chociaż najwięcej mówi ostatnie zdanie zapisane przy okazji Torino – Roma. Inter urósł mentalnie po ograniu Juventusu i teraz zadaniem Franka De Boera jest zamiana tej euforii i wiary we własne umiejętności w nawyk punktowania. Okazja na czwartą victorię z rzędu jest przednia bo Bologna punktuje tylko u siebie i w obecnej sytuacji raczej nie przewidujemy tutaj zmian. Zastanawiać się można jedynie nad tym ile bramek ustrzeli Mauro Icardi i czy kolejny raz trafi głową? Argentyńczyk jest w pełnym gazie i nic nie wskazuje na to, że chciałby się zatrzymać. Strach pomyśleć jak radziłby sobie Inter bez niego. Niedziela wydaje się też dobrym momentem na debiut Gabigola w nowych barwach. Pierwszy występ przy owacji Curva Nord 69 – brzmi nieźle. 

Genoa – Pescara

Gryfy zagrają drugi mecz z rzędu w roli gospodarza po środowym pojedynku z Napoli mogą odczuwać pewien niedosyt, ale z drugiej strony punkt z ówczesnym liderem też złym wynikiem nie jest. Teraz będzie można te humory jeszcze poprawić bo z Pescarą to Genoa będzie faworytem. Jest tylko jedno „ale”. Trzeba będzie sobie radzić bez kontuzjowanego Leonardo Pavolettiego (przez najbliższy miesiąc) i zawieszonego za czerwoną kartkę Miguela Veloso. Portugalczyka zabrakło już przeciwko neapolitańczykom i jego brak udało się przykryć. Gorzej będzie z Pavogolem, ale też po jego zejściu genueńczycy tworzyli sobie okazje, inna sprawa że ich nie wykorzystali. Pescara radzić sobie musi bez graczy już dłużej kontuzjowanych więc Massimo Oddo na pewno ma przygotowane i sprawdzone warianty zastępcze. Pescara nie wygrała w Serie A na wyjeździe od Święta Trzech Króli A.D. 2013. To zarazem ostatnie boiskowe zwycięstwo na najwyższym szczeblu Delfinów. Można śmiało powiedzieć, że Pescara wygrywa od święta. Może zmieni się to w niedzielę?

Lazio – Empoli

Lazio we wtorek nie przezwyciężyło fatum jakie wisi  nad ich wizytami na San Siro kiedy grają z Milanem. Od 27 lat nie udało im się tam wygrać. Co w takim razie mają powiedzieć w Empoli skoro oni nigdy na dziesięć prób nie wygrali z Lazio na wyjeździe. Obojętne czy była to liga czy Puchar Włoch zawsze bez sukcesu i ledwie dwa remisy. Pomimo kontuzji Biglii, Basty, Kishny i Marchettiego to rzymianie są zdecydowanym faworytem. Każdy punkt dla Toskańczyków będzie więc sukcesem, ale żeby go zdobyć będą musieli wznieść się na wyżyny swoich umiejętności i tutaj szczególnie tyczy się to Ricardo Saponary, który bardzo słabo wszedł w sezon.

Sassuolo – Udinese
(źródło: b.smimg.net)

Neroverdi  to jednak śmiertelnicy. Nie licząc porażki w Turynie osiągali wyniki, które robiły wrażenie czy to w lidze czy w pucharach. Gdyby jeszcze wygrali na tak niewygodnym terenie jak Bentegodi zanotowaliby sportowy start marzenie. Nie udało się, Di Francesco i jego ludzie to jednak tylko ludzie. Hiperbola? Być może tak, ale doceniamy to jak w piłkę grają w Sassuolo i trzymamy kciuki za ich dobrą formę. Mecze Sasol naprawdę dobrze się ogląda. Z Berardim w składzie byłoby to jeszcze bardziej efektowne, ale Defrel wcale nie zostaje w tyle. Udinese przeciwko Fiorentinie zagrało dobre zawody, gdyby wykazało się większym cwaniactwem i doświadczeniem mogło pokusić się o zwycięstwo. To się nie stało, a szukać punktów na MAPEI Stadium to spore wyzwanie, pokusimy się o stwierdzenie, że w tej chwili większe niż na Milanie. Co ciekawe Zebry jeszcze nigdy  nie przegrały w Emilli-Romanii, ale naszym zdaniem to może się zmienić w niedzielę. 

Fiorentina – Milan; transmisja Eleven od 20:40

Wisienka na torcie jeżeli chodzi o niedzielne mecze. Mediolańczycy są na lekkiej fali po dwóch wygranych z rzędu, a Vincenzo Montella na pewno bardzo chciałby właśnie na Artemio Franchi przedłużyć tę passę. Rossoneri pokonując Lazio odnieśli drugie zwycięstwo ligowe z rzędu pierwszy raz od przełomu stycznia i lutego tego roku. Z trzech wygranych w lidze nie cieszono się w Milanello od przełomu października i listopada zeszłego roku.  Po rozstaniu z Fiorentiną Montella był już w gościach kiedy prowadził Sampdorię i udało mu się wtedy osiągnąć niezły jak na tamten czas remis. Viola oba mecze w roli gospodarza wygrała 1:0, jest bardzo dobrze zorganizowana w defensywie na swoim stadionie, ale sprzyja jej też tam szczęście. Za przykład niech służy obrona piętą Lezzeriniego z Chievo czy strzał w słupek Nainggolana tydzień temu. Przeciwko swoim byłym kolegom nie wystąpi Mati Fernadez, który leczy kontuzję uda zresztą Chilijczyk nie zdążył jeszcze zadebiutować w koszulce w czerwono-czarne pasy.


PONIEDZIAŁEK:

Crotone – Atalanta
(źródło: passionedelcalcio.it)

Znów mecz ze strefy spadkowej w każdym z trzech dotychczas rozegranych były emocje, padały bramki i liczymy, że podobnie będzie w poniedziałek. Crotone w każdym meczu będzie szukało punktów nawet w Rzymie pomimo wysokiej porażki potrafili postraszyć bardziej utytułowanych rywali. Czy są w stanie skrzywdzić Atalantę? Przy tak słabej formie La Dea należy odpowiedzieć twierdząco. Mecz znów będzie rozegrany w Pescarze także klimat sparingowy gwarantowany i być może taka atmosfera pozwoli przełamać się gościom z Bergamo? Gasperini po meczu z Palermo przekonywał, że zespół taktycznie jest dobrze przygotowany i tylko spokój i cierpliwość mogą pomóc w osiąganiu lepszych wyników. O te cechy u Gaspa jesteśmy spokojni mniej przekonani jesteśmy jak zareaguje kierownictwo po ewentualnej porażce z beniaminkiem. 

Cagliari – Sampdoria; transmisja Eleven od 20:55

Pogubiła się Sampdoria po ulewie w Rzymie. Dopóki mecz toczył się w regulaminowych ramach sezon układał się dla niej bardzo dobrze. Długa przerwa pomiędzy połowami w stolicy rozregulowała piłkarzy Marco Gaianpaolo na tyle, że dali się przegonić Romie, dosyć pechowo przegrali z Milanem i bardzo łatwo w Bolonii. Teraz czeka ich drugi z rzędu wyjazd na stadion z którego jeszcze nikt w tym sezonie nie wywiózł pełnej puli. Lekcja jaką otrzymała tam Atalanta na pewno stanowi sporą przestrogę i to  bez względu na wysoką porażkę Cagliari w Turynie. Marco Boriello i Marco Sau będą chcieli podtrzymać swoją passę i trzeci raz przed własną publicznością podzielić między siebie dorobek bramkowy. My liczymy na pojedynek Bartosza Salamona z Karolem Linettym, ale chyba nawet samobójcze trafienie Ceppitelliego z J-Stadium nie wpłynie na decyzję zamiany Włocha na Polaka w środku obrony Sardyńczyków. Chociaż chcielibyśmy się tutaj mylić. 

Redakcja

czwartek, 22 września 2016

Meldunek z (drugiego) frontu (1)


Calcio to jak dobrze wiecie nie tylko Serie A. Lig w Italii jest od groma, Serie D ma na przykład aż dziewięć grup. My (póki co) tak nisko się nie będziemy zagłębiać, ale postanowiliśmy raz na jakiś czas – na początek co pięć kolejek - sprawdzić co słychać na zapleczu. Zapraszamy więc na pierwszy meldunek z Serie B conte.it.

Na początek tabela:
(źródło: falshscore.pl)
Co rzuca się na pierwszy rzut oka? Oczywiście sensacyjny  lider, Cittadella, który sezon rozpoczął bezbłędnie. Pięć wygranych w tym trzy na stadionach rywali. Poza Bari, które uległo w pierwszej kolejce następni rywale plasują się w drugiej połowie stawki, ale nie od dziś wiadomo, że awanse i mistrzostwa zdobywa się przede wszystkim świetnie punktując z tymi słabszymi. Podopieczni Roberto Venturato zdają się hołdować tej myśli. Jednak czy taki klub jak Cittadella jest w stanie wywalczyć awans? Najprościej mówiąc na przykładzie Crotone, skoro oni weszli to każdy może.  Pitagorejczycy szczyt Serie B atakowali z pozycji zespołu, który sezon wcześniej ledwo się utrzymał. Il Citta w tamtym sezonie (2014/15) była jeszcze gorsza bo po barażu opuściła zaplecze Serie B. Po rocznej banicji w Lega Pro wraca i jako beniaminek notuje tak znakomite otwarcie. Co więc mają do zaproponowania jego zawodnicy? 

(Litteri po lewej. źródło: http://mattinopadova.gelocal.it)


Na czoło wysuwa się oczywiście najlepszy strzelec, asystent i w ogóle najlepszy piłkarz ligi: Gianluca Litteri, który bilans ma wręcz nie-sa-mo-wi-ty! Cztery gole i trzy asysty! Nie jest to młody piłkarz, bo już 28-letni, nie mogą więc dziwić porównania do dwa lata młodszego Lapaduli. Litteri jest zresztą wychowankiem Interu w którym oczywiście nie miał szansy zaistnieć. Póki co nie wystąpił też nigdy w Serie A, ale ma za sobą epizod w Pucharze UEFA. W sezonie 2008/09 był wypożyczony do Slavii Praga i w jej barwach zaliczył dziesięć minut przeciwko FC Vaslui w eliminacjach. W rozgrywkach grupowych nie znalazł się jednak ani razu w kadrze. Zresztą pobyt u naszych sąsiadów nie był udany, ledwie 93 minuty w dwóch meczach ligowych, ale też jedno trafienie i tytuł mistrza kraju w CV. Ilu znacie Włochów, którzy zostawali mistrzami Czech? No właśnie, mnie żaden nie przychodzi do głowy. Litteri od tamtej pory wyżej Serie B nie podskoczył, ale Cittadella to jego miejsce na ziemi. Zeszły sezon to 15 bramek i cztery asysty. Kto jeszcze ciągnie grę lidera? Luca Strizzolo (3 gole), uważany za niezły talent Luca Valaznia (20-letni środkowy pomocnik),  Lucas Chiaretti - najlepszy asystent ligi(obok Litteriego) oraz Andrea Arrighini wypożyczony z Avellino, strzelec dwóch goli póki co. To drugie zanotował we wtorek z... Avellino w wygranym 1:0 meczu. Potrafił się przypomnieć dawnym kolegom i przełożonym.
Czy La Granata jest w stanie utrzymać obecną formę? W piłce wszystko jest możliwe, ale ewentualny awans do elity nie będzie sukcesem porównywanym z Crotone. On będzie bardziej spektakularny. Beniaminek budujący kadrę z zawodników niepotrzebnych w klubach Serie B i niższych klas z trenerem-debiutantem na drugim poziomie rozgrywkowym. Będziemy śledzić ich dalsze losy z ciekawością.

Poniżej wklejam link do skrótu spotkania z Pro Vercelli i skład z tego meczu. Zwróćcie uwagę na piłeczki przy nazwiskach tych graczy, którzy za bramki mieli odpowiadać. Sytuacja niemal idealna, a warto dodać, że to jedyny mecz w tym ustawieniu (4-3-2-1) zazwyczaj grają w formacji 4-3-1-2. Różnica może niewielka bo tyły zabezpieczone są jednakowo, ale widać, że zrobiła różnicę zwłaszcza na tle słabiutkiego rywala. 



(źródło: falshscore.pl)


Na drugim premiowanym bezpośrednim awansem miejscu znajduje się absolutny faworyt rozgrywek, Hellas. Tegoroczny spadkowicz z Serie A sezon rozpoczął od rozgromienia 4:1 Latiny Calcio by w następnych dwóch kolejkach ugrać ledwo punkt. Pogromcę znalazł w Benevento
(kolejny beniaminek), które obecnie depcze po piętach werończykom tracąc do nich dwa punkty. Byłoby oczko mniej, ale zostali ukarani przez związek odjęciem jednego punktu. Wracając jednak do gialloblu kogo można tam wyróżnić? Na pewno weterana, Ganpaolo Pazziniego zdobywcę dwóch bramek. Tyle samo mają zresztą 
Davide Luppi, Simone Ganz czy Daniel Bessa. O sile zespołu wciąż stanowią też tacy gracze jak Eros Pisano, Matteo Bianchetti, Juanito Gómez, a Rômulo dopiero w Serie B zaczyna czuć się pewnie w składzie Hellasu.



Co u innych spadkowiczów Frosinone i Carpi? Mówiąc wprost szału nie ma. Obie drużyny trzymają się blisko czołówki (Frosinone jest na miejscu barażowym), ale łącznie na dziesięć spotkań wygrały tylko trzy.

Generalnie, jak zresztą widzicie w tabeli po ilości koloru żółtego, Serie B conte.it jest ligą remisów. Na 49 do tej pory rozegrane mecze podział punktów zanotowano aż 27 razy co daje 55% wszystkich wyników! Rekordowa pod tym względem była piąta kolejka w której zwycięzcy nie wyłoniono w aż 7 z 11 spotkań.  Tym samym jeszcze pięć klubów nie zanotowało porażki w tym sezonie, a sześć nie zdołało zaznać smaku zwycięstwa. W obu tych grupach znajduje się Trapani, zeszłoroczny finalista baraży o awans do Serie A, które za każdym razem szło na kompromis.  Jeżeli dodać do tego przodownictwo w klasyfikacji fair-play (tylko siedem żółtych kartek) jawią się nam jako najwięksi pacyfiści w piłce nożnej. Za ich remis w sobotę w Salerno (0-3-2) bukmacherzy płacą 3,1 za każdą złotówkę. Można się skusić, pamiętając jednak, że każda seria ma kiedyś swój koniec. 

Poniżej oczekiwań prezentuje się na pewno Cesena, która póki co zgromadziła tylko pięć punktów, a porażka z Bari, które powinno być wśród bezpośrednich rywali do miejsc gwarantujących play-off, musiała zaboleć zwłaszcza, że Maniero decydującą bramkę zdobył w 83 minucie z rzutu karnego. Koniki Morskie  w sobotę grają z  przedostatnim Pro Vercelli, a w najbliższy wtorek mają do odrobienia zaległości z drugiej kolejki z Ascoli. Być może za tydzień ich pozycja będzie wyglądała więc zgoła inaczej? Potencjał tam na pewno jest, przynajmniej na powtórzenie wyniku z zeszłego sezonu (play-off o awans).



Za miesiąc, czyli po 10 kolejce, przyjrzę się na pewno ewentualnym postępom Cittadelli i Hellasu. Zobaczę jak radzą sobie pozostali spadkowicze, a także rzucę okiem czy Perugia i Vicenza zdołały oddalić się od strefy spadkowej, a Bari wykonało kolejne kroki w stronę powrotu do Serie A. Przyznam, że to za tę ekipę trzymam kciuki, aby jej się powiodło. Wyjazd na San Nicola to jedna z podróży jaką mam zamiar kiedyś odbyć. Na pewno też na tapet wezmę najciekawsze wydarzenia nadchodzących tygodni i ich bohaterów. 

Klasyfikacja strzelców na ten moment wygląda tak: 

(źródło: legab.it)
Litteri i Maniero z Bari mają po pięć goli, ale tym większy szacunek należy się bombardierowi lidera, bo do osiągnięcia tego wyniku nie potrzebował rzutów karnych i dokonał tego w krótszym czasie. Co ciekawe to w meczach Kogutów dyktuje się najwięcej jedenastek. Bari otrzymało trzy rzuty karne i tyle samo zostało podyktowanych przeciw nim. Wszystkie sześć zamieniono na bramki.

I na zakończenie pary weekendowej kolejki:
(źródło: falshscore.pl)
Na pierwszy plan wysuwają trzy pojedynki zespołów z góry tabeli: Bari - Benevento, Cittadella-Brescia i mecz spadkowiczów z Serie A Hellas-Frosinone. 

Ł.